Pamiętniki / Natalia Kicka. Warszawa 1972

Natalia Kicka była najstarszą z czterech córek Piotra Bispinga i Józefy z domu Kickiej.. Otrzymała wykształcenie domowe, w którym najbardziej ceniona była znajomość języka francuskiego. Do 14. roku życia przebywała w domu rodzinnym w majątku Hołowczyce. W 1815 roku w celach edukacyjnych wyjechała do Warszawy, gdzie zamieszkiwała w domu swojej babki Józefy z Szydłowskich Kickiej. Jej ciotka Teresa Kicka wprowadziła młodą dziewczynę w świat artystyczno-literacki ówczesnej stolicy. Dzięki niej poznała Fryderyka Chopina, Juliana Ursyna Niemcewicza, Antoniego Edwarda Odyńca i Stefana Witwickiego, który układał dla niej miłosne szarady. Wielkim przeżyciem było dla niej poznanie Joachima Lelewela, na którego dzieła parokrotnie powoływała się w swoim Pamiętniku. Jej opisy bali i uroczystości dworskich związanych z koronacją cara Mikołaja w Warszawie były dość pikantne, co świadczy o tym, że była pozbawiona kultu namaszczonej i koronowanej głowy państwa. Życie towarzyskie prowadziła także w Wilnie, dokąd wyjeżdżała na dłuższe pobyty. Tutaj zaprzyjaźniła się z matką Juliusza Słowackiego oraz z Gabrielą Puzyniną, które poświęciły jej wiele miejsca w swoich korespondencjach i wspomnieniach. Natalia Kicka była obdarzona talentem muzycznym. W czasie pobytu w Warszawie jeszcze przed wybuchem Powstania Listopadowego śpiewała przy akompaniamencie młodego Fryderyka Chopina.

Z tradycji rodzinnych przejęła gotowość służby dla kraju oraz nienawiść do Targowicy, która zaprzepaściła reformy Sejmu Wielkiego i doprowadziła do drugiego rozbioru Polski. Wybuch Powstania Listopadowego był dla Natalii Bisping wydarzeniem osobistym, bowiem 27 stycznia 1831 roku poślubiła swojego stryja generała Ludwika Kickiego. Jego tragiczna śmierć w bitwie pod Ostrołęką sprawiła, że jej szczęście zostało przerwane. Kult dla zmarłego męża wypełnił treść jej dalszego życia. Nigdy nie wyszła powtórnie za mąż. Na łamach swojego pamiętnika pisała o generale z wielkim pietyzmem, często idealizując jego zasługi. Była głęboko przekonana, że kula armatnia, która go uśmierciła, pozbawiła powstanie naczelnego wodza.

Natalia Kicka realizowała się także na polu artystycznym. W 1859 roku zaprojektowała i ufundowała okno dla katedry w Janowie Podlaskim. Witraż ten wykonała przy pomocy swojego nauczyciela malarza Jana Puzyny. W 1863 roku pod groźbą aresztowania wyjechała do Drezna, gdzie opiekowała się powstańcami. Po dwóch latach wróciła do Warszawy, pracowała charytatywnie i nadal interesowała się sztuką. Niektóre jej obrazy zostały docenione przez krytyków, a 25 jej rysunków ukazało się w reprodukcji litograficznej w wydawnictwie „Pamiątki historyczne z rozmaitych zbiorów”.

Interesowała się też archeologią, o czym świadczy jej rozprawa opublikowana w 1882 roku w „Wiadomościach Archeologicznych” pt.: „Jaszczów pod względem archeologicznym”. Prawdopodobnie była też autorką innej pracy z tego zakresu, która dotyczyła miejscowości Żurawice. Na kilka miesięcy przed śmiercią wykonała na pergaminie kolorową mapę Skandynawii z atlasu Ptolemeusza. Zgromadziła też wiele pamiątek narodowych, sztychów, okazów numizmatycznych i dokumentów. Zmarła 4 kwietnia 1888 roku w Warszawie.

Pamiętnik Natalii Kickej jest odzwierciedleniem poglądów typowych dla ówczesnej arystokracji, zwłaszcza warszawskiej. Przejawia się w nich niechęć do wszelkich idei socjalistycznych połączona z niezrozumieniem założeń tego systemu. Podobne uczucia żywiła wobec carskiej Rosji, wszystkich jej przedstawicieli i właściwie wszystkiego co jest z tym krajem związane. Autorka była też w pewnym sensie reprezentantem nastrojów przeciętnej polskiej kobiety, negującej kapitulanctwo i trójlojalizm. Jej zainteresowanie pamiątkami narodowymi i przeszłością naszego kraju wynikało z głębokiego przekonania, że Polacy zachowają swoją odrębność narodową.

Wspomnienia Natalii Kickiej posiadają też pewną wartość historyczną. Dość szczegółowo potraktowany jest w nich okres Powstania Listopadowego, okraszony dodatkowo korespondencją generała Kickiego do żony.

 

Ludwik Kicki do Natalii Kickiej 25 maja 1831 roku, Kleczków:

 

„Przeraża mnie długość czasu ubiegłego bez żadnych nowin od ciebie. Byłem zajęty. Przestrzenie ogromne przebiegałem, pochłaniały wiele czasu, i to tłumaczy moje milczenie. Wiele listów twoich i moich pewnie poginęło. Ty jedna przywiązujesz mnie do życia. Nie umiem dobrać wyrazów dla upieszczenia ciebie według pragnienia mojego serca. Potrzebnaś mnie jak powietrze, którym oddycham. Donieś, czy odebrałaś tekę z rycinami zdobytą w bagażach generała Bistroma, kalendarz jego, testament i papiery Poniatowskiego. Papiery i testament oddasz szwagrowi Poniatowskiego, Józefowi Szymanowskiemu.

Z wiatrem szliśmy w zawody chcąc dogonić gwardie, lecz nadaremnie. Wyparliśmy je tylko do malutkiego kongresowego Królestwa Polskiego. Nadzieja przyjścia w pomoc Litwinom napełniała szczęściem serca nasze. Oni chwytają za broń, wszystko opuszczają, byleby złączyć się z nami. Chłapowskiego korpus powiększyło więcej niżeli 4000 Litwinów. Chłapowski wkroczył już do Puszczy Białowieskiej. Generał Dubicz ochrania gwardie; porzucił dawne obozowisko, przeszedł na prawy brzeg Bugu. Wysłano Tomasza Łubieńskiego, żeby Dybiczowi zastąpił drogę. Dubicz otoczył go i wezwał do złożenia broni. Łubieński na to wezwanie odpowiedział: „Potrafię się wydobyć”. Krwawą rozpoczął bitwę, korzystnie skończył i złączył się z nami. Jesteśmy gotowi, lecz Moskale nieskorzy do bitwy. Mają przekonanie, że wojsko polskie z zawadiaków złożone. W tych dniach ostatnich łzy rozczulenia mimowolnie cisnęły się mnie do oczów. Wystaw sobie, wiejska ludność tutejsza gromadami z wiosek i lasów, w których szukała przed Moskalami schronienia, znosiła nam resztę zapasów przez nieprzyjaciół nie zrabowanych i to darmo. Jak nas ujrzą, płaczą z radości. Gdy odjeżdżamy, łkają rozpaczliwie, całując nogi nasze. Bogate obywatelki, otoczone córkami i służbą, dźwigają same na plecach rozmaite zapasy żywności, dla rozdania jej nam i żołnierzom. Konie wszystkie zrabowali im Moskale. Podczas jednej z ostatnich utarczek żona kanoniera pomagała mężowi obsługiwać harmetę. Kapitan przez litość opędził ją, a ona niewiele myśląc z rannego żołnierza ubranie zdjęła, odziała się nim i wróciła pomagać mężowi. Takie wypadki zapomnianymi być nie powinny. W utarczce z ariergardą w bliskości wioski Choroszcz, kiedy grzmiały baterie nasze, wysunąłem się, chcąc rozpoznać położenie nieprzyjaciela, i cóż spostrzegłem? Starca białego jak gołąb, klęczącego na małym pagórku z rękoma błagalnie wyciągniętymi ku niebu. Był to ostatni towarzysz pancerny z pobliskiej wioski. Błagał o miłosierdzie Boskie dla nas i błogosławieństwo. Czasu zabrakło pytać o więcej. Moskale ulotnili się, jak zwykle dotąd. Bądź zdrowa”.

 

Ten ostatni list męża mojego książę Adam Czartoryski zatrzymał długo u siebie, nim go odesłał. Wszyscy wmawiali we mnie, że Ludwik jest odcięty od naszej armii i podąża na Litwę za Chłapowskim. Dobry książę chciał, szanując zdrowie, przedłużyć moje złudzenie, nie dopuszczając, o ile można, dojścia prawdy do uszów moich. List mój z dnia 26 maja wyjął Marceli Żółtowski z kieszeni Ludwika i wręczył go z innymi pamiątkami po upływie przeszło miesiąca po bitwie ostrołęckiej. Żałobne nabożeństwo za Ludwika odbyło się w Wilanowie, przez wzgląd na moje zdrowie i niewiadomość.

 

Oto treść listu zwróconego przez Marcelego Żółtowskiego. Pisałam go dnia 26 maja rano:

 

„Jestem niespokojna o ciebie, choć książę Henryk Lubomirski po powrocie z obozu pod słowem honoru zaręczył, żeś zdrów. Teodor Szydłowski również. Piszesz, żeś smutny. Muszą ci zazdrośni dokuczać. Czemuż, drogi mój, nie dzielisz się ze mną przyczyną smutku? Praw moich w tej mierze nikomu nie ustąpię. Żądasz nowin, powiem ci więc, że próżniacy warszawscy roznoszą wieść zupełnie do prawdy niepodobną; musi to być fałsz przez szpiegów moskiewskich roznoszony dla pewniejszego skrycia prawdy. Jakoby car został detronizowany, a senat petersburski rozkazał Dybiczowi wycofać się z Polski z armią rosyjską.

Tymczasem masy Moskali gromadzą się w województwie lubelskim. Stoją w Puławach i okolicznie. Przejdą pewnie Wisłę i pod Warszawą grzmieć będzie znowu ich artyleria. Jako kobieta nie boję się tego i wstydziłabym się myśleć o sobie, ależ biedna nasza armia na większe zostanie niebezpieczeństwo narażona. Moskale zniszczą fabryki broni, ściągną licznego niewolnika, któren dziś pługiem w ręku zastępował młodzież dźwigającą karabin. Nie ma końca smutnym myślom i pracy. Bankier Rozen odebrał list od jednego ze swoich korespondentów, który donosi mu, jako wracając z Odessy przekonał się, że Ukraina powstała, a w Bałcie imieniem polskiego rządu podpisano mu paszport. Marszałek Maison imieniem Francji złożył w Wiedniu protestację przeciwko rozbrojeniu korpusu Dwernickiego. To rozbrojenie ma nadwerężać przyjętą przez wszystkie gabinety w europie zasadę „nieinterwencji”. Horodyski jest mianowany ministrem spraw zagranicznych, Gliszczyński spraw wewnętrznych. Korzyński wręczy ci, drogi, ten list. Gdyby Rózia chciała, nie wątpię, że spróbowałaby na plecach dźwignąć całą Warszawę przez mile. Bądź zdrów”.

 

Wiele szczegółów dotyczy też okresu Sejmu Wielkiego i Targowicy. Od chwili upadku powstania stają się one miej skrupulatne, by znów nabrać rumieńców, gdy autorka opisuje Warszawę w żałobie, Warszawę okresu manifestacji i powstania styczniowego.

Pamiętnik zawiera dość dużo błędów i nieścisłości, nawet dla okresów dobrze znanych autorce, stąd wiele sprostowań w przypisach. Jednakże czytelnik znajdzie w nim szereg interesujących szczegółów dotyczących ówczesnego okresu, a przede wszystkim atmosferę lat obu powstań i okresu międzywojennego XIX wieku.

 

Oprac. Joanna Radziewicz

Submit to FacebookSubmit to Google PlusSubmit to Twitter