Magdalena Urbankowa

            Magdalena Urbankowa urodziła się w 1892 roku we wsi Niedźwiada, koło Łowicza. Wychowana w wielodzietnej rodzinie już od najmłodszych lat była przyzwyczajona do ciężkiej pracy w gospodarstwie swoich rodziców, chociaż zawsze marzyła o solidnej edukacji szkolnej. Krótko uczęszczała do pobliskiej szkółki wiejskiej, chociaż jak sama pisała: „Nie wiele ja się w tej szkole nauczyłam, żem nawet z pamięci pisać nie mogła, chociaż nauczycie mnie chwalił i namawiał rodziców, aby pozwolili mi na dalszą naukę „bo szkoda tej głowy” – niestety ku mojemu nieszczęściu rodzice przerwali naukę szkolną, starałam się więc sama kształcić choć poza ich oczami i wszystkie chwile wolne  a nawet nie wolne poświęcałam pisaniu i czytaniu, za co nieraz byłam karana”.

            W wieku 17-lat wzięła ślub i zamieszkała w gospodarstwie męża, z dala od rodzinny i ukochanego Łowicza. „[…] tęskniłam i patrzałam wokoło siebie jak ma się urządzić na swem gospodarstwie, bo i sama nie miałam niezbędnych wiadomości i wszędzie widziałam brak wiedzy, która już być powinna w domu i w rodzinie, to też pierwszą moją nauką stała się gazetka „Posiew”, która odtąd była moją prawdziwą przyjaciółką, tak że w końcu nie tylko że ją czytałam, ale zdecydowałam się pisać do niej o ważniejszych zdarzeniach w naszej wiosce”.

            W 1914 roku jej mąż został powołany do wojska, a młoda gospodyni, oczekując na swoje pierwsze dziecko została sama na 24 morgowym, obarczonym długami gospodarstwie. Na szczęście mogła liczyć na pomoc najbliższych. Ojciec i młodsza siostra sprowadzili się do niej, by wspierać ją w prowadzeniu gospodarki i opiece nad niemowlęciem. Niestety, wkrótce doszło do kolejnych nieszczęść. W wyniku działań wojennych spłonął jej dom, wraz z całym dobytkiem i narzędziami gospodarczymi. „Nie mając sposobu do życia udałam się pieszo do mej rodziny, ale i stamtąd musieliśmy uchodzić dalej. Tułaliśmy się przez cztery tygodnie, w końcu po zdobyciu Łowicza przez wojska niemieckie, powróciłam na swój plac, ciesząc się, że chatka została, choć podziurawiona. Więc dziurki w dachu pozatykałam i znów na swojem zamieszkałam”.

            Pomysłem na podreperowanie domowego budżetu była nauka szewstwa. Dzięki tej umiejętności kobiecie udało się przetrwać najcięższy okres. Z czasem odbudowała zniszczone gospodarstwo i gdy po czterech latach niemieckiej niewoli jej mąż wrócił do domu miała już „sześcioro rogatego bydła i konia”. Przez 18 lat jako matka i gospodyni nie korzystała z pomocy innych, ze wszystkim starała radzić sobie sama. W jej domu obowiązki były dzielone równo pomiędzy wszystkich domowników i nikt nie mógł powiedzieć, że „to do mnie nie należy” lub „ja tego robić nie będę”.

            Pomimo wielu obowiązków domowych, Zofia Urbankowa była zaangażowana w pracę społeczną. Od 1916 roku prowadziła odczyty w lokalnej parafii. Szczególnie bliskie były jej sprawy dotyczące wychowania dzieci. W październiku 1918 roku wzięła udział w zjeździe Kółek Gospodyń, które  należały wtedy do prężnie działającego Stowarzyszenia Ziemianek. Na odbywającej się wówczas uroczystości poświęcenia kolejnej szkoły dla nauczycielek gospodarstwa wiejskiego, Magdalena Urbankowa wygłosiła przemówienie, w którym dała wyraz swoim przekonaniom i oczekiwaniom wobec kobiet. Podkreślała ważną rolę oświaty na wsi, sama podejmując energiczną walkę o edukację lokalnej społeczności. Dzięki jej inicjatywie  udało się otworzyć w Przemysłowie szkołę dla dzieci wiejskich. W swoim życiorysie Magdalena Urbankowa pisała: „Do wojny nie mieliśmy szkoły we wsi, powstała w 1917 roku i mieliśmy ją do 1927 roku. Wtenczas inspektor ją zamknął, bo wyszło nowe prawo o sieci szkolnej. Przez dwa lata nie mieliśmy szkoły, kazali nam posyłać dzieci do  szkół w innych wioskach, odległych o trzy kilometry i więcej, a przy tem drogi były fatalne i trzeba było brnąć przez błota i wody. Tu matki stały się bohaterkami, wszystkie jak jedna walczyły o szkołę i nareszcie mamy ją upragnioną […]”.Dążąc do zapewnienia dzieciom właściwych warunków nauki była zdolna do wielu poświęceń. Pokonywała liczne przeszkody formalne,negocjowała z władzami miejscowymi, a gdy to nie pomagało, docierała do najwyższych władz państwowych. Dzięki swojej wytrwałości udało jej się osiągnąć zamierzony cel i uzyskać zgodę na otwarcie szkoły w Przemysłowie. Podczas poświęcenia placówki Magdalena Urbankowa wyraziła żądanie aby „szkoła była przejęta duchem Chrystusowym i polskim. Ważne było również by miała charakter zgodny z naturą swych twórców, by przygotowywała wykształconych rolników, którzy dzięki zdobytej wiedzy będą dbali o rozwój wsi. Powinna też zachęcać do obierania zawodów, niezbędnych do jej rozkwitu – nauczycieli, lekarzy, weterynarzy, handlowców, rzemieślników, pracowników samorządowych, wreszcie duchowieństwo o wysokim poziomie duchowym i moralnym”.

            Magdalena Urbankowa to przykład gospodyni wiejskiej, która w sposób niezwykle autentyczny starała się wpływać na polepszenie życia innych członków swojej społeczności. Nikt jej to tego nie zmuszał, nikt nią nie kierował. Wszystkie podejmowane działania były wynikiem jej wewnętrznych przekonań. Jako osoba głębokiej wiary była szczególnie wrażliwa na wszelką niesprawiedliwość. Uparcie dążyła do zamierzonego celu i nie poddawała się przeciwnościom losu. Realizację tego, co w danym momencie uważała za słuszne potrafiła uzyskać wykorzystując siłę spokoju i posługując się przekonującą i logiczną argumentacją.Gdy proponowano jej kandydaturę do Sejmu, nie narzucała się intensywną agitacją, ale i nie cofała, uważając to za swój obowiązek, gotowa pełnić go, jeśli zajdzie taka potrzeba. Jej wpływ na egzystencję lokalnej ludności był ogromny. Kiedy jako młoda mężatka rozpoczynała  życie w Przemysłowie, na 46 gospodarzy tylko jeden czytał prasę. Po 20 latach, między innymi dzięki jej staraniom,gazeta była dostępna w niemal każdym domu. Wieś zaczęła się rozwijać, ludzie uwierzyli w siłę postępu, zrozumieli jak ważne jest solidne wykształcenie. W wielu przypadkach zaniedbane gospodarstwa przekształciły się w specjalistyczne przedsiębiorstwa rolne. Jeszcze przed otwarciem szkoły, wieś przystąpiła również do budowy szosy, aby w ten sposób zyskać lepsze połączenie ze światem.

            Magdalena Urbankowa określała się mianem „mrówki”, pisząc: „Była sobie mrówka mała, w małem kółku wciąż biegała, inni od niej nic nie chcieli, bo jej nawet nie widzieli, często nawet podeptali, bo tak o nią nic nie dbali. Lecz ona nie ustawała, w pagóreczkach skarb zbierała, aż tu dnia jednego woda dom zalała, a pod jednym i kreta aż z jamki wygnała. Mróweczka kochana, co to zapomniana wciąż jeszcze pracuje, wilgoci nie czuje. Gdy wy to słyszycie, to może myślicie – to dziecinna rada – myżeśmy te mrówki, pomówmy o mrówkach, tak nam dziś wypada. Kiedy wichry grają, pożary bywają, my nieustraszone, my od maleńkości w tej ciężkości jednego uczone: pracować uczciwie i zapobiegliwie a zawsze wesoło, choć mrówczane my koło. Niechaj różne trąbki grają – ale w jedno się zlatają; dobrej perły wciąż szukajmy dzieci rozumnie chowajmy, bo tam się początek znajduje i na tem się Polskę buduje. Marjo, chociażeśmy mrówkami, spójrz na nasze koło, daj promień światła Bożego, a my go rozniesiem wokoło”.

 

Oprac. Joanna Radziewicz

 

Na podstawie książki „Nowoczesna gospodyni wiejskai jej praca w domu, rodzinie, gospodarstwie i społeczeństwie” oprac. Maria Karczewska, Kraków 1932.

           

Submit to FacebookSubmit to Google PlusSubmit to Twitter