Oskar Kolberg. Mazowsze. Cz. 4

Św. Piotr w okowach

(1 sierpnia)

W dzień ten, jak powiadają, mają pioruny palić snopki wiązane. By temu zapobiedz, nie biorą się wcale do roboty, lecz świętują do południa (Porządzie, Pniewo i okolica).

Matka Boska Zielna

(15 sierpnia)

W dniu tym idzie lud do kościoła na sumę i daje do święcenia następujące zioła i zboża: żyto, jęczmień, pszenicę, grykę, len, konopie, olszynę, piołun, krwawnik. Poświęcone z tego zboże wykrusza się i służy do zasiewu z innem (zbożem nieświęconem), aby się rodziło, i aby robactwo go nie suszyło (Porządzie, Pniewo i okolica).

Św. Roch

(16 sierpnia)

W dzień ten (a gdzie-niegdzie w dzień Przemienienia Pańskiego) rozpalają ogień na drodze pod wsią, i przepędzają przezeń bydło po trzykroć (tam i napowrót) dla uchronienia go od zarazy. Ogień ten wydobyty jest z tarcia drąga osicowego o bal lub belkę osicową albo i sosnową; gdy się bowiem osika rozgrzeje przytykają do niej pakuły, które się zapalają, potem niecą nimi drąg, węgle z niego powstałe niosą na drogę i słomę o niego zapaloną rozrzucają po drodze. Po przepędzeniu bydła biorą też i po węgielku do chałup, które tam aż do wygaśnięcia zachowują, co i ich także chronić ma od chorób (Kosino, Blichowo, Miszewo).

Dożynki

Zwyczaje przy dożynkach zachowane w okolicach Wyszkowa i Pułtuska (wsie: Porządzie, Ochudne, Pniewo).

Przy końcu żniw, garstkę żyta ostatnio użętą przez zażynaczkę (przodownicę) pozostawiają żniwiarki na polu. Pod tę garstkę podkładają kamyczek polny i skórkę chleba, oczyściwszy wprzódy miejsce to (zwane odłóg) z porastających wokół tej garstki chwastów. Wtedy parobczaki chwytają każdą z dziewuch, t.j. biorą je jeden z nich za jedną, drugi za drugą nogę a trzeci za głowę i obwłóczą naokoło tej garstki czyli oborują niemi miejsce; a czynność te nazywają oboraniem piepiórki.

Jeśli zaś liczba dziewuch jest przeważającą, i czują one iż mogą sobie z chłopakami dać radę, wtedy zmienia się postać rzeczy, i chłopcy zmuszeni są w ten sposób oborywać ową przepiórkę, wleczeni przez płeć żeńską.

Garstka ta pozostaje na polu; zażynaczka zaś bierze inną garść zboża, dodaje do nich polnych kwiatów, i uwiwszy z tego równiankę czyli bukiet, idzie z nim i z całą gromadą żniwiarzy przed dom gospodarzy wśród śpiewu:

Pielim przepiórkę, przy odłogu,

będziem pić piwo, chwała Bogu,

Plon niesiemy plon (:)

Koło przepiórecki latały owiecki,

dozęły zyta same panienecki,

plon niesiemy plon.

A na niebie carny snopek,

a nas pan kiedy (kieby) młody chłopek,

plon niesiemy plon.

A na niebie carna burza,

a nasa pani kiedy ruza (róża),

plon niesiemy plon.

A w ogródku ślicna lilija,

a nasa pani dla nas się uwija,

plon niesiemy plon.

A po polu latają zające,

a u nas pan rachuje tysiące,

plon niesiemy plon.

Otwórzcie nam seroko wierzeje,

bo się już zyto na polu nie wieje,

plon niesiemy plon.

A otwórzcie nam seroko wrota,

bo niesiem wionek z scernego złota,

plon niesiemy plon.

A otwórzta nam domostwo swoje,

postawim wionek na wasym stole,

plon niesiemy plon.

Co go przyjmiecie, cy nie przyjmiecie,

cy do nas z piwem wyjdziecie,

plon niesiemy plon.

Poczem gospodarze zapraszają do swego domu (lub sieni) żniwiarzy i żniwiarki, każą sprowadzić skrzypka, i częstując piwem i przekąską całą gromadę, tańczą i bawią się z nią do północy, a niekiedy i przez całą noc.

Przy sprzęcie siana i ukończeniu innych robót rolnych nie bywa żadnych obchodów i poszczególnych zwyczajów.

W okolicy Płocka odbierając wieniec z rąk przodownicy, chlusta jej pan nieznacznie w oczy kilka kropel wody ze szklanki. Czasami do zwykłej pieśni żniwiarskiej, wplatają wiersze konceptem jakiegoś bakałarza lub oczytanego już wieśniaka będące, n.p.

Oj przeniczka, przenicuszka,

toć panicze jak jabłuszka.

Każdy z nich się patrzy słodko

na przeniczkę kieby złotko.

Nie puszczajcie-że jej marnie

bo się drugi raz nie zgarnie.

Nie puszczajcie jej do zyda,

bo to na nic się nie przyda.

A przeniczki naszej żałość,

bo i tak jej wielga małość.

Fryc v. Wilk

W niektórych wsiach zachowuje się jeszcze zwyczaj: frycowania kosiarzy.

Fryc, niekiedy także wilkiem zwany, czyli młody parobek do sieczenia kosą wyzwolić się mający, musi przechodzić rodzaj nowicyatu, który boleśnie nieraz daje się uczuć jego skórze. Współtowarzysze, starsi kosiarze, nie mówiąc mu tego dnia ani słowa o wyzwolinach, pokrywają i niby-to ostrzą mu kosę (pociągając po niej parę razy osełką), a właściwie zostawiają tępą, aby się dobrze wtedy przy pracy namozolił i namęczył. Po skończonej robocie, biorą go między siebie i każąc mu klęknąć na kamieniach, żwirze, grochu i t.p. przed starszym kosiarzy, w tej pozycji słuchają jego spowiedzi, to jest dowiadują się o ile jest do kosy sposobnym, przyczem jeden z nich szepce mu za uchem zapytanie: a wiele das? (t.j. gorzałki). Gdy odpowie, że n.p.: kwartę, wtedy zapytujący łupi go batem lub powrozem za plecy. Na powtórne zapytanie: wiele das? Gdy otrzyma odpowiedź n.p.: dwie kwarty, znowu go batem okłada. Aż wreszcie, gdy fryc obiecuje parę garncy, podnoszą go z niewygodnej pozycyi, kładą mu wieniec a raczej kask ze słomy uwity na głowę, z długim z tyłu wiszącym aż do nóg słomianym warkoczem, i prowadzą do karczmy, gdzie jeden z kosiarzy włazi na dach, i ztamtąd obwieszcza na cztery strony świata, że ten a ten został wyniesiony na godność kosiarza a uczciwego ich brata, i za te dystynkcyę godnie się też panom braciom wywdzięczyć nie omieszka.

Niekiedy przed pójściem do karczmy, idą z przystrojonym w ów wieniec nowotnym kosiarzem i z muzyką do dworu. W pochodzie tym, obracają kosy gratami ku dworowi [1]), ostrzem zaś ku polu, a wierzch kosiska okrywają chustkami, niby chorągwiami. Czasami nawet zdejmują z kosy kosiska przed pochodem, pozostawiając je w karczmie.

Wybór. Joanna Radziewicz

[1] Kosa składa się jak wiadomo, z żelaznego ostrza i drewnianej osady czyli kosiska; a z tyłu (z grzbietu) tego kosiska są umieszczone małe szczeble czyli graty; przy nich zaś jest osełka do ostrzenia kosy.

Submit to FacebookSubmit to Google PlusSubmit to Twitter