„Ciemno wszędzie, głucho wszędzie…” czyli od Dziadów do Wszystkich Świętych

Początek listopada w naszej tradycji to moment wspominania przodków. Pierwszy dzień tego miesiąca to Wszystkich Świętych. Dzień później to Zaduszki – czas kiedy wspominamy wszystkich zmarłych przodków. Choć znaczenie tych świąt jest nieco inne dziś, mało kto zdaje sobie z tego sprawę. Jakie są różnice między tymi świętami i jakie były ich początki?

Na początku były Dziady. Dziś nazwę tę znamy głównie dzięki dramatom Adama Mickiewicza, tymczasem dawniej sam wyraz „dziad” oznaczał po prostu przodka. Od tego słowa miano wziął słowiański obrzęd mający na celu kontakt z bliskimi zmarłymi i ugoszczenie dusz, które okresowo wracają na ziemię. Aktualnie kojarzymy go wyłącznie z początkiem listopada, ale dawniej cześć przodkom oddawano kilka razy w roku. Były więc dziady jesienne, ale i – równie ważne – wiosenne.

W kalendarzu Słowian było kilka momentów, kiedy duchy powracały do swoich rodzin. Zawsze wtedy należało je odpowiednio przyjąć, aby zapewnić sobie ich przychylność. Dbano więc o to, by miały wszystko, czego im trzeba. Dla zmarłych przygotowywano specjalne uczty, które odbywały się głównie na cmentarzach. Potrawy były podobne do tych wigilijnych. Najważniejsze miejsce zajmowała kapusta, kutia, miód i kasze. Obecny też był alkohol, ale nie wolno było wnosić na cmentarz mięsa – ono pochodziło ze świata żywych. Celowo upuszczano okruchy jadła i rozlewano napoje, aby przybyłe dusze mogły się częstować.

Dusze błąkające się po świecie trzeba było także ogrzać – temu służyło rozpalanie ognisk. Ogień płonący na rozstajach dróg miał także wskazywać przodkom drogę i odstraszać demony. W tym celu zakładano także specjalne maski – karaboszki.

Gdy duchy wędrowały po świecie żywych nie wolno im było przeszkadzać i zakłócać spokoju. Dlatego też istniał zakaz wykonywania wielu czynności np. szycia, aby nie przyszyć duszy i nie uniemożliwić jej powrotu w zaświaty. Zachowywano także ciszę, aby hałas nie wystraszył zmarłych przodków.

Dziś słowem „dziad” często określamy także żebraków i nie jest to przypadek. Uważano ich bowiem, od zawsze, za łączników między światami. Wierzono także, że taką postać mogły przybierać niektóre dusze.

Gdy na nasze ziemie zawitało chrześcijaństwo, przedstawiciele nowej religii niechętni byli starym wierzeniom i zwyczajom. Nie mogąc ich jednak całkowicie wyplenić ustanawiali nowe święta w terminach tych najważniejszych świąt słowiańskich. Takim nowym świętem jest właśnie dzień Wszystkich Świętych. Nadawano także nowe znaczenie i symbolikę różnym zwyczajom. Połączeniem tych dwóch nakładających się na siebie tradycji jest właśnie Dzień Zaduszny. Pewne elementy obchodów są wspólne – świętuje się na cmentarzach i podstawowym atrybutem stał się ogień w postaci świeczek czy zniczy. Dziś jednak ogień ten pełni zupełnie inną rolę -  palimy go na znak pamięci o bliskich zmarłych. Jeszcze w pierwszej połowie XX wieku ważni byli także żebracy – nazywano ich „ludźmi bożymi”, wierzono, że ich modły maja większą moc i szybciej zostaną wysłuchane, dlatego też ofiarowywano im jedzenie w zamian za modlitwę w intencji zmarłych.

Dziś znaczenie obu świąt niestety coraz częściej się zaciera. Są też tacy, którzy zamiast powagi wybierają znacznie bardziej radosne Halloween. To ostatnie, choć przywędrowało do nas stosunkowo niedawno, ciągle powiększa grono zwolenników. Argumentem przeciwników jest fakt, że to całkiem obca nam tradycja i kultura. Gdy wspomnimy rodzime Dziady, Halloween przestaje być tak bardzo obce – również wywodzi się z wiary w wędrówki dusz po świecie a charakterystyczne przebrania miały na celu dokładnie to, co nasze maski karaboszki – odstraszanie złych mocy. W jaki jednak sposób byśmy nie świętowali, istotą pozostaje związek z przodkami i wspomnienia tych, którzy odeszli, a to jest przecież najważniejsze.

Tekst: Magdalena Trzaska

Submit to FacebookSubmit to Google PlusSubmit to Twitter