Oskar Kolberg. Dzieła wszystkie. Podole

Świat nadzmysłowy

Przesądy

Adam Pług w liście do „Gazety Codziennej”, mówiąc o przesądach ludu podolskiego, taką przytacza gawędę z chłopami: Ot, my panu całą prawdę powiemy. Wracaliśmy wieczora z podwładnymi przez Michałówkę, toż nie kraj świata, kilka wiorst od nas; tam na polu aż miło, aż się dusza raduje! Ozimina do pasa, jarzyna jakbyś zielone sukno rozesłał. Zaszedłwszy do karczmy na czarkę, pytamy się ludzi: czy i u was tak samo? Gdzie tam – powiadają. Wszystko spaliła posucha. A my się pytamy: A u was posuchy nie było? A oni mówią: Była, ale my jak poszli z podarkiem do naszej znachorki, to ona i uwolniła deszcz zatrzymany. Ot, my posłuchawszy, rada w radę i sobie toż samo. Poszliśmy do ich znachorki nuż kłaniać się a prosić, żeby się zmiłowała nad nami. A ona mówi: Ja by wam z duszy, sreca rada dopomóc, ale tu nie moja już siła. U was jest swoja znachorka, stara Kuliczka, ona to nakryła miesiąc rzeszotem i gwiazdy z nieba pozbierała, i ani deszczu, ani rosy nie puszcza, do niej wy idźcie. Kiedyśmy poszli do tej baby, ona nawymyślała nam tylko i kociubą z chaty wyparła. Dajcie mnie – mówi – pokój. Ja – mówi – ani wiem, ani znam o żadnych czarach, a że deszcz nie pada to nie ja winna, ale ten a ten. I posłała na nas na Słobodę do Zaiki. Zaika odprawił nas znowu do Kuliczki mówiąc, że ona starsza od niego, idziemy więc do niej, a jak dobrego słowa nie posłucha, baba uparta, to nie ma już innej rady, jak tylko puścić na czystą wodę, będziemy pławić… A już wola Pańska, a musimy dojść prawdy. Ona mówi, że nic nie zna, to obaczymy, czy ją woda przyjmie. Bo tu nie ma rady, trzeba znaleźć winnego, choćby siłą, mocą, musimy ich zmusić, żeby nam deszcz puścili, nim jeszcze wszystkiego nie spaliła posucha. A mamy ginąć my z dziećmi, to niechaj lepiej oni zginą. Jej własny mąż, stary, poczciwy Kulik, sam na nią mówi, że ona taki wiedźma. No bracia, chodźmy do Kuliczki.

Znachorów, a zwłaszcza znachorki tego rodzaju ma każda wioska, udają się do nich po wróżbę, po zdjęcie uroku, po leki dla siebie i bydlat, itp. i wierzą w nich najmocniej. Oni zaś mają tysiączne sposoby do utwierdzenia i utrzymania tej wiaryu, bądź naturalnymi srodkami zaprawionymi guślarstwem, szeptem i wkładaniem rąk lecząc od chorób, od ukąszenia żmii i psa wściekłego, bądź wymyślając i głosząc no swoje konto dziwne przygody z nieczystym i umyślnie przybierając się w cechy znachorstwa. Słyszałem o jednej babie, co się zakradła w krzaki pod figurą, a skoro spostrzegła zbliżającego się jakiego chłopa, stawała pod krzyżem, głową do ziemi, udając, że się zeń spuszcza, i jakby się bojąc być spostrzeżoną, co tchu zmykała. Trzeba bowiem wiedzieć, że włażenie na krzyż jest jednym z przymiotów najwyższego znachorstwa.

Inna znów rozgłosiła, jakoby nieczysty przysłał po nią sześciokonną karetę, wzywając do swojej żony, u której przyjęła dziecię. Ale, że było bardzo wrzaskliwe i spać pani diablicy nie dawało, czuły małżonek zmienił ja ukradkiem u jakiejś wieśniaczki, która tejże nocy powiła. Znachorka , spostrzegłszy tę zamianę, a chcąc uratować chrześcijańską, choć jeszcze niechrzczoną duszę, i uwolnić swą wioskę od jakiegoś diablątka, wsadziła skradzionemu dziecięciu igłę pod paznokieć, skutkiem czego to jeszcze okropniej wrzeszczało, niż własny diabła syneczek, a rozgniewana diablica kazała nazad go odnieść a swego odebrać i tak się stało. A gdy znachorka wróciła do domu, wnet że wieśniacy przybiegli do niej, prosząc o radę dla niemowlęcia swojego, które bez ustanku płakało, ona zaś natychmiast poznawszy to samo dziecię, które swym dowcipem wyrwała z rąk diabelskich, wyjęła mu tylko igłę spod paznokcia i uśmierzyła płacz jego, a rodzicom rzecz całą opowiedziała. Otóż się wyjaśnia przyczyna, skąd tyle niegodziwych ludzi na świecie: wyraźnie muszą to być podrzutki diabelskie.

Co do zamawiań, niewątpliwie, że są tacy pomiędzy wieśniakami, którzy słowem płynienie krwi z rany zatrzymują i od ukąszenia żmii leczą, a nawet w naszej okolicy (potok pod Winnicą) jest jeden kmiotek, który wzrokiem węże zabija (może tylko odrętwiaw?).

Wracając do posuchy, trzeba to jeszcze dodać, że nie same wiedźmy deszcz zatrzymują. Wisielec, pochowany na gruntach danej okolicy, nieraz tę klęskę sprowadza, toteż boją się go wieśniacy okropnie, bo oprócz tego wiadomo, że samobójcy upiór niezawodny. Zdarzało się, że zakopanego na rozstajnych drogach jakiej wsi wosielca odkopywano i podrzucano dlatego na inne grunta, skąd go znowu, jako z mogiły nieprawej, tamci chłopi zwracali, dopóki trupa nie spalono. 

Przesądy domowe i gospodarskie

Wiedźma (wid’ma) wydaja krowy i odbiera im mleko. By się od tego uchronić, należy we wrotach obory postawić bronę i słomą ją poprzetykać, a wówczas wiedźma przejść do krów nie może. 

Czortkowskie

W Kramarzowie w Czortkowskiem utrzymują, że dobrze marchew siać, gdy żaby rzekocą.

Okolice Tarnopola

W Pasiecznicy koło Tarnopola następującą mają tajemnicę: Trzeba zabić wilka, ale samemu, wyjąć z niego gardziel i w razie gniewu z jakim pasiecznikiem lub posiadaczem pasieki włożyć w oko próżnego ula. Wówczas z pewnością pszczoły wszystkie onego pasiecznika zlecą się do ulów, gdzie gardziel wilcza złożona.

Borszczów

W dzień wielkiego święta [w Borszczowie] najlepsza sąsiadka swojej nawet krewnej nie da z chaty ognia, co oznacza jakieś uszanowanie dla tego żywiołu.

Skowiatyn

W Skowiatynie w Czortkowskiem dziewki gotują żabkę rzekotkę (Hyla arborea), wyjmują z niej wnętrzności i włosy nimi smarują, aby im urosły długie.

Wybór: Joanna Radziewicz

Submit to FacebookSubmit to Google PlusSubmit to Twitter