Obrzędy i wierzenia wigilijne dawnej wsi polskiej
- Szczegóły
- Kategoria: Kultura i tradycje ludowe
Nazwa wigilia pochodzi od łacińskich słów „vigiliare” – czuwać oraz „vigilia” – czuwanie, straż nocna, warta. W Kościele katolickim określa się tak dni poprzedzające wszystkie święta, ale w potocznym rozumieniu słowo wigilia kojarzy się przede wszystkim z dniem poprzedzającym Boże Narodzenie, z choinką, prezentami i uroczystą wieczerzą. Z dniem, a także nocą wigilijną związane były liczne wierzenia złączone wspólną ideą: cała ziemia i wszechświat, wszystkie byty ziemskie i pozaziemskie łączą się ze sobą we wspólnym przeżywaniu wielkiego misterium narodzin Boga.
Wierzono więc, że w noc wigilijną ziemia otwiera się i ukazuje swoje skarby, że nawet najcięższe głazy poruszają się, że w lesie zakwita paproć, pod śniegiem ożywa trawa i kwiaty, a drzewa w sadach zaczynają kwitnąć i natychmiast wydają owoce. Uważano też, że wszystkie zwierzęta leśne oraz pszczoły w ulach budzą się z zimowego letargu i opuszczają swoje legowiska, aby uczcić wspólnie Narodzenie Pańskie. Zgodnie z tymi wierzeniami w ten niezwykły wieczór wszystkie zwierzęta porozumiewały się ze sobą ludzkim głosem, a bydło, które przed wiekami było obecne przy narodzinach Chrystusa, o północy na chwilę klękało przy swoich żłobach. Woda w studniach zamieniała się w miód lub wino, natomiast w rzekach i strumieniach w płynne złoto lub srebro. Według podań i legend tych wszystkich cudów mogły doświadczyć jedynie osoby bez najmniejszej skazy i grzechu, o prawym charakterze i niezłomnej odwadze.
Powszechnie wierzono, że dusze zmarłych w ten szczególny wieczór mogą opuszczać zaświaty i odwiedzać domy swoich bliskich. Należało, więc dmuchać na krzesła zanim się na nich usiadło i szeptem przepraszać duszę mogącą w tym czasie na tym właśnie sprzęcie odpoczywać. Aby nie zranić lub nie obrazić ewentualnych gości z zaświatów w dzień Wigilii nie wolno było spluwać na podłogę, wylewać pomyj, rąbać drew, używać ostrych narzędzi, szyć i prząść. Na odświętnym stole przygotowywano dodatkowe nakrycie dla zmarłych dusz, na którym pozostawiano resztki potraw z wieczerzy wigilijnej i skrawki opłatka. Na podłogę wylewano kilka kropel wódki lub pozostawiano na noc na parapecie okiennym szklankę z alkoholem.
W całej Polsce obowiązywał zwyczaj symbolicznego zapraszania zwierząt na wieczerzę wigilijną, który w rzeczywistości wiązał się z przywoływaniem na nią dusz zmarłych. Za pośrednictwem różnego rodzaju zawołań proszono je, aby kiedy wypoczną, ogrzeją się i posilą, odeszły do swojego świata i nie wracały aż do następnego roku.
Dawniej uważano, że przebieg dnia i nocy wigilijnej ma decydujący wpływ na przebieg całego przyszłego roku. Zakazane były więc wszelkie kłótnie, skargi, należało uregulować wszystkie długi i wyjaśnić nieporozumienia. Zachowana łuska karpia wigilijnego miała zapewnić dobrobyt w nadchodzącym nowym roku. Panny na wydaniu wyciągały spod obrusa źdźbła siana, zielone – gwarantowało szybki ślub, żółte – staropanieństwo. Nasłuchiwały także, z której strony szczeka pies, bo właśnie z tego kierunku miał przyjść ich przyszły mąż. W wigilijny poranek pierwszą osobą wchodzącą do domu powinien być mężczyzna - wróżyło to zdrowie. Wejście kobiety mogło sprowadzić na rodzinę choroby. Pochmurne niebo wróżyło zamążpójście starym pannom i bogatym, a jasne – młodym i biednym.
Dzień wigilijny upływał głównie pod znakiem intensywnych przygotowań do wieczornej kolacji. W pierwszej połowie dnia musiały być zakończone wszystkie prace inwentarskie i gospodarskie. Izby były odświętnie przystrojone, najczęściej snopami zboża, słomą i ziarnami. Niekiedy przy stole umieszczano maselnicę i skopek, do którego odkładano po kawałku każdej potrawy dla bydła. Wszystko to miało zapewnić dostatek pokarmów, dobre plony oraz zdrowy i liczny przychówek zwierząt. W trosce o przyszły dostatek i urodzaj stół obwiązywano grubymi sznurami lub łańcuchami „żeby chleb się domu trzymał”, zaś pod nim kładziono ostre narzędzia, aby krety i inne szkodniki „nie psuły roli”.
Zanim w okresie bożonarodzeniowym w domach pojawiła się choinka (która na ziemiach polskich rozpowszechniła się w XIX wieku), tradycyjną ozdobą świąteczną była podłąźniczka. Składały się na nią gałązki sosnowe, wierzchołek jodły lub świerku, a czasem mała choinka, ozdobione jabłkami (symbol zdrowia, urody i sił witalnych), orzechami (symbol siły, zdrowia i skuteczny afrodyzjak), ciasteczkami, kolorową bibułą i wstążkami. Słoma i ziarna służące do obsypywania podłaźnika oraz wykonywania ozdób miały symbolizować plenność roślin i obfitość ziarna w nadchodzącym roku, papierowy łańcuch był kojarzony ze zniewoleniem przez grzech, a oświetlenie choinkowe miało wskazywać na Chrystusa, który przyszedł na świat jako „światło na oświecenie pogan”.
Bardzo charakterystycznymi i typowo polskimi elementami świątecznego wystroju wnętrz były ozdoby z opłatka. Odznaczały się one wielką różnorodnością form i wzorów. Na szczególną uwagę zasługują zwłaszcza formy przestrzenne zwane światami, występujące pod postacią kul, półkul, elips, walców czy innych wymyślnych i barwnych brył. Stosowano je jako samodzielną ozdobę, dekorując nimi belki stropowe, wieszając nad świątecznym stołem czy domowym ołtarzykiem. Oprócz tego były najważniejszą ozdobą podłaźniczek i pierwszych choinek. Inspirację dla tych form stanowiła przypuszczalnie sztuka kościelna, rzeźby i obrazy, na których Chrystus trzyma w dłoni „świat” – symbol swej władzy i panowania. Ozdoby z opłatka odznaczały się też pewną symboliką. Miały, bowiem chronić domowników od chorób i wszelkiego zła, zapewnić dostatek, spokój, miłość i harmonię.
Najważniejszym momentem dnia wigilijnego była uroczysta rodzinna wieczerza postna, która zaczynała się wraz z ukazaniem się na niebie pierwszej gwiazdy. Poprzedzał ją niezwykle wzruszający i typowo polski zwyczaj dzielenia się opłatkiem – symbolem chleba, pokoju, pojednania, przebaczenia, miłości i wierności. Przypisywano mu wiele różnych niezwykłych właściwości. Sama jego obecność w domu miała zapewnić dostatek, spokój i błogosławieństwo Boże, chronić budynek przed uderzeniem pioruna, pożarem i innymi nieszczęściami. Wierzono także, że jeśli ktoś zbłąkany w lesie przypomni sobie, z kim się łamał opłatkiem, szybko odnajdzie właściwą drogę. Okruch opłatka wrzucony do studni miał oczyszczać wodę, a pijącym ją ludziom i zwierzętom zapewnić zdrowie i siłę.
Jadłospis wigilijny, zawsze postny, składał się z dużej, zwyczajowo ustalonej liczy potraw i był uzależniony od stopnia zamożności oraz tradycji regionalnych i rodzinnych. I tak na przykład w wielu regionach wieczerza składała się z 12 dań, na cześć 12 apostołów i 12 pór roku. Często przygotowywano też kolację z nieparzystą liczbą potraw, którą uważano za szczęśliwą. Na Kresach na stole nie mogło zabraknąć kutii przyrządzonej z pszenicy lub kaszy z dodatkiem miodu, maku i bakalii, zupy migdałowej, barszczu z uszkami, zupy rybnej z pulpetami lub zupy grzybowej z łazankami. Często spotykany był też szczupak w szarym sosie, okoń lub sandacz z jajkami, karp smażony, karp na zimno, kisiel owsiany, suszenia ze śliwek, wisien i gruszek, zamiast chleba. Nieodzowne były też makowe strucle i pierniki. Na północnych krańcach Podlasia charakterystyczną potrawą wigilijną były łamańce. Na góralskiej Wigilii jadano żur, barszcz, kapustę z grochem i kluski z makiem, a na Pomorzu barszcz z buraków z kluseczkami z grzybów lub pierożkami z nadzieniem grzybowym. W niektórych domach podawano zupę z suszonych owoców, postną kapustę, śledzia w śmietanie, sałatkę rybną bądź śledziową, karpia nadziewanego, karpia w maśle, flądrę w galarecie, a na deser makowce, pierniki oraz lukrowane drobne pierniczki. Jadłospis wigilijny podlegał ciągłym zmianom. Niektóre potrawy charakterystyczne dla danego regionu pojawiały się też na innych terenach, przenoszone przez ludzi zmieniających miejsce zamieszkania. Przykładem może być kutia, potrawa podawana na Kresach Wschodnich, która obecnie jest jadana w wielu innych regionach naszego kraju. Staropolską Wigilię, zapamiętaną z domu rodzinnego, opisał Julian Ursyn Niemcewicz: „Wigilia Bożego Narodzenia była wielką uroczystością. Od świtu wychodzili domowi słudzy na ryby. (…) Dnia tego jednakowy w całej Polsce był obiad. Trzy zupy, migdałowa z rodzynkami, barszcz z uszkami, grzybami i śledziem, kucja dla służących, krążki z chrzanem, karp do polewy, szczupak z szafranem, placuszki z makiem i miodem, okonie z posiekanymi jajkami i oliwą itd. Obrus koniecznie zasłany być musiał na sianie; w czterech kątach izby jadalnej stały snopy jakiegoś niemłóconego zboża. Niecierpliwie czekano pierwszej gwiazdy; gdy ta zajaśniała, zbierali się goście i dzieci, rodzice wychodzili z opłatkiem na talerzu, a każdy z obecnych biorąc opłatek, obchodził wszystkich zebranych, nawet służących i łamiąc go, powtarzał słowa: bodajbyśmy na przyszły rok łamali go ze sobą”.
Nie tylko potrawy wigilijne były w tym dniu szczególne. Wyjątkowe były też zachowania ludzi podczas tego uroczystego wspólnego posiłku. Przede wszystkim uznawano, że przy stole powinna zasiadać parzysta liczba osób, w przeciwnym razie możliwa jest śmierć któregoś z domowników w ciągu najbliższego roku. Miejsca zajmowano według starszeństwa, aby również w tej kolejności odchodzić z tego świata. Każdej potrawy należało co najmniej spróbować, aby zapewnić sobie obfitość pożywienia w nadchodzącym roku. Prawie w całej Polsce, a zwłaszcza na wsi, potrawy spożywano ze wspólnego naczynia, na znak jedności i wspólnoty między domownikami, niekiedy w całkowitym milczeniu, na znak dawnych biesiad zadusznych. Z czasem zwyczaj ten został złagodzony, jednak starano się, aby zachować w tym czasie spokój i powagę.
W trosce o zdrowie i dostatek jedzenia w nadchodzącym roku, nie należało, aż do skończenia wieczerzy, kłaść łyżek na stole; jeśli zachodziła taka potrzeba trzymano je w zębach. Nie wolno też było wstać od stołu dopóki wszyscy nie skończyli jedzenia, aby nie gubiły się kury, nie brakowało pożywienia, zachować zdrowie i życie. Po skończonym posiłku należało odwiedzić oborę, stajnię, kurnik i sad. Stołu nie sprzątano, aby resztkami pokarmu mogły posilić się odwiedzające dom dusze zmarłych.
Po wieczerzy wigilijnej przychodził czas na śpiewanie kolęd. Pieśni te wywodzą się z hymnów łacińskich o Bożym Narodzeniu komponowanych we Włoszech już w średniowieczu i rozpowszechnianych przez zakony franciszkańskie. Wielu ich twórców pozostało anonimowych, ale te najbardziej znane są dziełem słynnych poetów i kompozytorów. Do znanych autorów kolęd można zaliczyć Piotra Skargę, autora pieśni „W żłobie leży”, Franciszka Karpińskiego, autora pieśni „Bóg się rodzi”, a także Mikołaja Sępa Szarzyńskiego, Andrzeja Morsztyna, Feliksa Nowowiejskiego czy Zygmunta Noskowskiego.
Wigilia była też dniem wręczania prezentów, jednak na wsi zwyczaj ten występował bardzo rzadko i to tylko w najzamożniejszych rodzinach. Dzieci otrzymywały wówczas od św. Mikołaja, św. Józefa czy od Dzieciątka Jezus jabłka, pierniki, orzechy i inne skromne łakocie. Na dworach szlacheckich, czy wśród zamożnych mieszczan wspólne obdarowywanie się było bardziej powszechne, a i wręczane podarki także były bardziej wartościowe.
W niektórych regionach naszego kraju, głównie w Polsce zachodniej i północnej już w wieczór wigilijny, po wieczerzy dom odwiedzali przebierańcy. Na Pomorzu i w Wielkopolsce byli to Gwiazdorzy, na Warmii do domów przybywał Szemiel, a na Śląsku – pastuszkowie lub Józef z Dzieciątkiem.
Przed wyjściem na Pasterkę, którą kończył się ten niezwykły dzień, dokonywano jeszcze zwyczajowych ablucji, dla zdrowia, dobrego samopoczucia i urody. W Noc Wigilijną woda nabierać miała bowiem cudownej mocy, więc na Pogórzu i Podhalu młode dziewczęta wodą ze studni lub potoku polewały nogi wszystkim domownikom, aby przez cały rok mogli sprawnie chodzić. O północy wszyscy udawali się na kościoła na Pasterkę.
Literatura:
- Kamocki, J.: Polski rok obrzędowy. Kraków : "Universitas", 2008.
- Ogrodowska, B.: Święta polskie : tradycja i obyczaj. Wyd. 2. Warszawa : "Alfa", 2000.
- Jackowski, A.: Polska sztuka ludowa . Warszawa : Wydaw.Nauk. PWN, 2007.
- Ferenc, E.: Polskie tradycje świąteczne. Poznań : Wydawnictwo Święty Wojciech, 2010.