Darcie pierza, wyskubki, wydzirki – zimowa praca w kobiecym gronie

W dawnej polskiej wsi … w długie zimowe wieczory … kobiety gromadziły się w izbach, aby wspólnie wykonywać prace, na które brakowało czasu latem. Jedną z takich czynności było „darcie pierza”. Był to rodzaj wzajemnej pomocy: w jednej chacie gromadziło się  nieraz kilkanaście kobiet i dziewcząt i przez kolejne wieczory „darły” lub „skubały” pierze na poduchy i pierzyny. Tego rodzaju spotkania integrowały społeczność wiejską i były sposobem na „zabicie” zimowej nudy. 

Darcie pierza, wyskubki, wydzirki, pierzajki, szkubki to inaczej oddzieranie z gęsich (czasami innych) piór chorągiewek od twardych stosin oraz oddzielanie puchu. Gwarowe nazwy to szkubanie, skubaczki, poranie piyrzi. Była to żmudna praca kobieca, która wymagała dużo czasu i cierpliwości, dlatego wykonywano ją w zimowe wieczory.

Dawniej na wsi, zgodnie ze starym zwyczajem, styczniowe wieczory upływały pod znakiem darcia pierza przez mężatki, panny, dzieci, kumy i sąsiadki, kolejno w większości domów.

Była to praca połączona z zabawą. Kobiety starały się umilać czas śpiewami i żartami. dość często monotonny nastrój wieczoru przerywali chłopcy, którzy wpadali do izby i dmuchali w pierze, by wprowadzić zamieszanie. Wieczory takie, często stawały się okazją do zeswatania dwojga młodych. Ludzie połączeni wspólną pracą czuli się sobie bliscy.

Wydzirki odbywały się kolejno w większości domów. Angażowały się w nie wszystkie kobiety. Sezon na szkubanie zaczynał się w listopadzie a kończył na wiosnę. Liczba skubaczek wahała się od 5 do 15, w zależności od chętnych i zwyczaju (np. na 5 gęsi 8-9 skubaczek lub 13 gęsi na 6-7 kobiet lub 11 gęsi na 14 kobiet itd.). Praca w jednym domu trwała zwyczajowo 2-3 tygodnie, a potem rozpoczynała się w następnym domu. Skubaczki pracowały wyłącznie w dni powszednie od poniedziałku do piątku, istniał zakaz skubania pierza w sobotę. Soboty były przeznaczane na sprzątanie i szykowanie się do niedzieli. Niekiedy, po skończonej pracy, do izby wkraczali mężczyźni i przy ludowej muzyce zabawa trwała nieraz do późna w nocy.

Dawniej na wsiach pierze było niezbędne. Każda zapobiegliwa matka hodowała gęsi, by z ich piór zrobić później córce pierzynę i poduchy, które stanowiły podstawowy element wiana młodej panny. Pierze było też niezbędne do przygotowania pierzyn i poduszek dla każdej rodziny, zimy przecież dawniej były bardzo ostre. Stąd stara przyśpiewka „Porzom się piorecka, Tyj nasyj gaździnie, Ej bedzie jyj cieplutko. Bez calutkom zime”!

Na początku skubania, panie wyciągały pióra, które były przechowywane w płóciennych workach albo starych poszewkach na poduszki. Stół z pierzem stawiano na środku izby, by wokół niego mogło usiąść jak najwięcej osób. Każda z nich miała na kolanach miskę, do których były wrzucane odarte części pierza. Zbędne części piórek były wyrzucane na podłogę.

Puch składało się osobno. Większe piórka brało się w palce, obierało się pierze i powstawał puch, którym następnie wypychano poduchy i pierzyny. Dzięki tej mozolnej pracy sztywne piórka nie wystawały spod poduszki. Doświadczone gospodynie musiały uczyć młodsze, jak prawidłowo skubać.

Podczas skubania mężczyźni mogli być w domu, ale nie pomagali kobietom. Najczęściej w tym czasie reperowali uprząż konia lub pletli wiklinowe koszyki.

Po kilku godzinach skubania, gospodyni dawała: „juzyne”, czyli poczęstunek. W zależności od regionu, były to wypieki – drożdżówki, rogale z makiem lub marmoladą, grulowniki, tworoźniki, kapuśniki. Do tego herbatę z ziół lub mleko, a czasem trochę jakiegoś trunku.

Skubanie pierza stanowiło jedną z niewielu form życia towarzyskiego na wsi i kończyło się tzw. wyskubkiem. Była to zabawa, na którą gospodynie piekły kołacze, podawały wino, czasem zapraszały jakiegoś grajka. Gospodyni, która nie urządziłaby wyskubka, nie miałaby co liczyć na sąsiedzką pomoc następnego roku.

Zwyczaj darcia pierza zamarł w połowie lat 70. XX wieku, jednak obecnie wielu mieszkańców wsi wraca do tradycji wyskubka. Zwyczaj ten nie odbywa się już, co prawda, w każdym domu, ale jedno się nie zmienia – spotkania takie nadal integrują mieszkańców. 

W dawnej polskiej wsi jesienne i zimowe wieczory spędzano także na kiszeniu kapusty, przędzeniu lnu i wełny, tkaniu płótna i samodziałów czy haftowaniu obrusów. Kobiety wiejskie zbierały się przede wszystkim w chałupach, ale były też zapraszane do dworu, gdzie wspólnie pracowały, śpiewały i plotkowały. Tylko w niezamożnych dworach lub tych, w których związki z mieszkańcami wsi były szczególnie bliskie i zażyłe, ten zwyczaj utrzymał się jeszcze w XX w.

Oprac. Aleksandra Szymańska

Źródła:

 

Submit to FacebookSubmit to Google PlusSubmit to Twitter