Zwyczaje majowe

Miesiąc pikników i wyjazdów, modlitw przy ukwieconych kapliczkach, ale także… nieszczęśliwych małżeństw. Z majem od zawsze związanych było wiele świąt, zwyczajów i wierzeń – niektóre z nich przetrwały i towarzyszą nam do dziś.

Dziś dla większości z nas maj to przede wszystkim czas zabaw i wyjazdów. Łączymy to głównie z długim weekendem i faktem, że mamy więcej czasu na rozrywki. Jednak nie jest to nowa tradycja. Maj od zawsze był czasem radości. W XIX wieku sami nauczyciele na początku maja rezygnowali z nauki w klasach i zabierali swoich uczniów na majówki na łono natury, gdzie do zmierzchu odbywały się gry i zabawy.

Rozkwitająca przyroda zawsze sprawiała, że w ludziach budziła się chęć do życia, do spędzania razem czasu i dawała więcej energii na przeróżne aktywności. Już w czasach przedchrześcijańskich u wielu ludów w maju hucznie obchodzono święta związane z płodnością i odrodzeniem w pełnej krasie. Także Słowianie w tym okresie tańcami i zabawami na świeżym powietrzu witali wiosnę. Szczególnie hucznie obchodzony był 1 maja, np. u Górali Żywieckich miało miejsce stawianie tzw. mojki. W nocy z 30 kwietnia na 1 maja, chłopak stawiał przystrojone wstążkami, bibułą i kwiatami drzewko świerkowe lub jodłowe przed domem dziewczyny, której chciał wyznać swoje uczucia i poważne zamiary. Taka dziewczyna była zobowiązana do zorganizowania wieczorem spotkania z poczęstunkiem i tańcami. „Mojka” jednak mogła być wyrazem nie tylko uznania, ale także złości lub pretensji. Wtedy na dachu domu stawiano „dziada” czyli kukłę ze słomy ubraną w łachmany. Jeśli złe emocje były skierowane w kierunku rodziców dziewczyny, zdarzało się także np. zabijanie deskami drzwi wejściowych domu lub zamalowanie okien. We wsiach nadbużańskich, w pierwszy dzień mają dziewczęta, które chciały jak najszybciej wyjść za mąż wyśpiewywały z kolei „konopielki” czyli życzeniowe pieśni obrzędowe.

Maj to także szczególny miesiąc w tradycji chrześcijańskiej. Do dziś kojarzymy go z nabożeństwami maryjnymi. Ten z kolei zwyczaj zawdzięczamy królowi Kastylii i Leonu, Alfonsowi X zwanemu Mądrym. Szczególnie wielbił on Matkę Boską. Napisał prawie 500 pieśni, w których ją wychwalał i czcił. To on także wpadł na pomysł, aby cały maj poświęcić Maryi. Jego poddani gromadzili się wieczorami na modlitwie przy figurach maryjnych. Do Polski zwyczaj ten przywędrował dzięki jezuitom. Mimo, że miało to miejsce stosunkowo późno, bo dopiero w I połowie XIX wieku, tradycja przyjęła się bardzo szybko i od razu została potraktowana jak swoja. Przemieszała się z miejscowymi zwyczajami i np. na polskich wsiach, pod udekorowanymi krzyżami i kapliczkami śpiewano nie tylko pieśni religijne, ale także pieśni obrzędowe o zamążpójściu.

Często, tak jak w tym roku, w maju wypadały Zielone Świątki, czyli uroczystość Zesłania Ducha Świętego. Była to kolejna okazja do radości. Domy przystrajano zielonymi gałązkami, a w centralnym miejscu wsi odbywały się zabawy pod ukwieconymi, udekorowanymi słupami.

Choć jest to miesiąc związany z radością, tańcem i miłością, wydawałoby się, że wymarzony wręcz do urządzenia ślubu i wesela. W tradycji uchodzi jednak za najgorszy czas do zawierania małżeństw. Związane są z tym przysłowia: „kto w maju ślubuje, ten szybko żałuje”, lub „w maju ślub, szybki grób”. Trudno o jednoznaczne wyjaśnienie, dlaczego tak właśnie jest. Genezy zwyczaju niektórzy doszukują się w zwyczajach przedchrześcijańskich, wtedy maj miał być kolejnym momentem w roku, kiedy dusze zmarłych schodziły na ziemię i nie wolno im było zakłócać spokoju hucznymi weselami. Mówi się też, że nie należy brać ślubu, w miesiącu który nie ma w nazwie litery „r”. Tu też wytłumaczenia nie są proste. „R” może oznaczać po prostu rodzinę, ale częściej dla wyjaśnienia przyczyny badacze cofają się do średniowiecza. Wtedy posługiwano się głównie łaciną i łacińskimi nazwami miesięcy. W tym języku tylko letnie miesiące od maja do sierpnia nie mają „R” w nazwie. Jednak nie o literę tu chodzi, a o fakt, że lato było czasem wytężonych prac na polach i w gospodarstwach i z tej, jakże prozaicznej, przyczyny nasi przodkowie śluby odkładali na inny czas.

Obserwatorom przyrody i pogody maj na pewno kojarzy się z „zimną Zośką” czy „zimnymi ogrodnikami”. Tak nazwano dni od 12 do 15 maja, którym kolejno patronują Pankracy, Serwacy, Bonifacy i Zofia. Według ludowych przysłów ten czas, to ostatnie dni z przymrozkami. Po nich spokojnie można już wypatrywać lata.

Tekst: Magdalena Trzaska

Źródła:

  1. muzeum-radom.pl
  2. deon.pl
  3. naludowo.pl
Submit to FacebookSubmit to Google PlusSubmit to Twitter