Lucyna Ćwierciakiewiczowa – kobieta o wielu twarzach i talentach

Perfekcyjna pani domu, znakomita kucharka, kobieta o ciętym języku, bezpośrednia i bezczelna. Wielka patriotka, altriustka, kobieta sukcesu, działaczka społeczna, propagatorka zasad higieny i zdrowego odżywiania, znawczyni kultury, kobieta ambitna o szerokich horyzontach myślowych  - tak pokrótce można scharakteryzować pierwszą damę polskiej kuchni, Lucynę Ćwierciakiewiczową.

Lucyna Ćwierciakiewiczowa, z domu von Bachman, urodziła się w 1829 roku, w rodzinie wojskowego. Kształciła się w domu, ucząc się języka francuskiego, gry na pianinie, śpiewu, historii, literatury i malarstwa. Od dzieciństwa była przygotowywana do roli dobrej żony i gospodyni. Jednak jej temperament i niepokorna natura szybko dały o sobie znać. Małżeństwo z obywatelem ziemskim Feliksem Staszewskim bardzo szybko się rozpadło. Po rozstaniu z pierwszym mężem ponownie wyszła za mąż za inżyniera Stanisława Ćwierciakiewicza. „Żyłam prędko, bo w dwudziestym trzecim roku życia miałam już drugiego męża, a ten mój najzacniejszy i najukochańszy z ludzi mawiał mi, żem szła przez życie jak kometa, paląc wszystko za sobą” – pisała.

Po sześciu latach małżeństwa, nie doczekawszy się potomstwa, pani Lucyna, za namową przyjaciół, za pożyczone pieniądze zdecydowała się na wydanie swojej pierwszej książki kucharskiej „Jedyne praktyczne przepisy wszelkich zapasów spiżarnianych oraz pieczenia ciast”. Wydawnictwo to uzyskało pozytywną opinię czytelników i bardzo szybko zniknęło z półek księgarskich. Zapewne sukces pierwszego tytułu zmotywował początkującą autorkę do dalszych prób piśmienniczych. Dwa lata później, w 1860 roku ukazała się bowiem jej druga książka „365 obiadów za 5 złotych”, adresowana do wszystkich kobiet, niezależnie od statusu społecznego i pozycji materialnej, która zawładnęła całym ówczesnym rynkiem wydawniczym. Olbrzymi, niespotykany w tamtym czasie rozgłos i sukces finansowy porównywalny był tylko z popularnością Trylogii Henryka Sienkiewicza.  Do 1897 roku ukazało się aż 17 wznowień tej, jak się okazało, obowiązkowej lektury każdej szanującej się pani domu. Bolesław Prus, w dowód uznania dla zasług Lucyny Ćwierciakiewiczowej, napisał: „Do sakramentu małżeństwa potrzebne są następujące kwalifikacje: pełnoletność, wolna a nieprzymuszona wola i 365 obiadów za 5 zł”. Sukces jej publikacji skwitował też słowami: „O czym nie marzył Mickiewicz, to zdobyła pani Ćwierciakiewicz”.

W latach następnych popularna już autorka opublikowała kolejne pozycje: „Poradnik porządku i różnych powinności gospodarskich”, „Naukę robienia kwiatów bez pomocy nauczyciela”, „Podarunek ślubny: kurs gospodarowania miejskiego i wiejskiego dla kobiet”, „Cokolwiek chcesz czyścić, czyli porządki domowe”. Od 1865 roku współpracowała również z czasopismem dla kobiet „Bluszcz”, prowadząc w nim dział mody i gospodarstwa domowego oraz „Kurierem Warszawskim”. Od 1895 roku podjęła się redakcji popularnego kalendarza „Kolęda dla gospodyń”, zawierającego opis prac gospodarskich na każdy miesiąc, przepisy kulinarne, porady medyczne i higieniczne, nowinki techniczne, wskazówki z zakresu ogrodnictwa i hodowli. W części literackiej kalendarza zamieszczane były opowiadania, nowele i jednoaktowe sztuki teatralne. Sama redaktorka także podejmowała próby literackie. Spod jej pióra wyszły, między innymi nowelka „Wolę być szwaczką” oraz satyra „Sylwetki moich panien do towarzystwa”. Wiernym czytelnikiem „Kolędy dla gospodyń” był Bolesław Prus, który w prowadzonych przez siebie „Kronikach” zamieszczał recenzję kalendarza. Jako podziękowanie, do każdego przeznaczonego dla niego egzemplarza, Lucyna Ćwierciakiewiczowa dołączała specjalny bonus w postaci domowych przetworów.

Zachęcała kobiety do samokształcenia i samodzielności finansowej. Propagowała wizerunek kobiety, która z jednej strony sumiennie wypełnia wszelkie powinności wynikające z obowiązujących wówczas norm społecznych, a z drugiej posiada zdolność do szerokiego spojrzenia na świat i silną potrzebę samorealizacji. Sama dbała o ciągłe podnoszenie kwalifikacji, wiele godzin spędzając w kuchni, podpatrując znanych kucharzy i wyszukując w prasie polskiej i zagranicznej informacji dotyczących najnowszych trendów i nowinek technicznych.  Chętnie korzystała z różnego rodzaju udogodnień. Jej dom był wyposażony w nowoczesne, jak na ówczesne czasy, sprzęty, jak: kuchnia gazowa, żelazko czy maszyna piorąca. Eksperymentowała też w kuchni, ciągle wzbogacając jadłospis o nowe produkty. Znała się praktycznie na wszystkim, począwszy od wyrobu żelatyny, poprzez prowadzenie hodowli pijawek, aż po sposoby przechowywania warzyw. Biegle posługiwała się językami obcymi, była wielką miłośniczką opery, teatru i literatury.

Lucyna Ćwierciakiewiczowa z pewnością nie należała do osób skromnych. Przekonana o własnej wartości, śmiało wygłaszała tezy typu: „Jeden jest tylko Szekspir i jedna Ćwierciakiewiczowa” lub też „tylko Sienkiewicz i Ćwierciakiewiczowa rozchodzą się w takiej ilości egzemplarzy, a spotkać ich można i w kuchni, i w salonie”. Uważała się za mistrza kulinarnego i miała rację. Jej ciężka praca, pasja i zaangażowanie zostały docenione przez społeczeństwo, które okrzyknęło ją mianem kucharki narodowej.

Zamiłowanie do bywania na salonach, kultury i gastronomii połączyła, organizując obiady czwartkowe. W jej domu, przy ulicy Królewskiej, gościli przedstawiciele śmietanki towarzyskiej ówczesnej Warszawy. Podczas cotygodniowych spotkań deklamowano wiersze, słuchano muzyki, poruszano problemy społeczne, polityczne i kulturalne. Poza elitą, na obiadach pojawiali się również rozmaici carscy dygnitarze, co było ostro krytykowane przez opinię publiczną. Obecność tych oficjeli nie była jednak przypadkowa, okazało się bowiem, że Lucyna Ćwierciakiewiczowa pozyskiwała od nich informacje na temat losów osadzonych, załatwiała dla nich ulgi i przywileje.

Na podkreślenie zasługuje fakt, że była wielką patriotką. Należała do środowisk związanych z działaczką Wandą Umińską, opiekowała się więźniami zesłanymi na Syberię. Krążyła nawet anegdota, że widząc brak ciepłego obuwia u jednego z zesłańców, pani Lucyna wtargnęła do przejeżdżającego powozu i przywłaszczyła sobie buty jadącego w nim pasażera. Chętnie pomagała innym, nie oczekując żadnej rekompensaty. Przyjmowała na wychowanie sieroty i dzieci poszkodowane przez los. Nie doczekawszy się własnego potomstwa, zaadoptowała dziewczynkę. W jej testamencie znalazł się zapis, aby część zgromadzonego majątku przeznaczyć na stypendia dla ubogich studentów.

Dużą wagę przywiązywała do higieny i estetyki. Swoimi doświadczeniami w tym zakresie dzieliła się na łamach „Kolędy…”. Pisała o konieczności gruntownego wietrzenia pomieszczeń, częstych zmian pościeli, prania bielizny, sposobach czyszczenia mebli i elementów garderoby czy usuwaniu pajęczyn. Konsekwentnie podkreślała, że wszystkie wspomniane zabiegi mają duże znaczenie dla zachowania dobrego stanu zdrowia.  Dla utrzymania dobrej kondycji zalecała również rezygnację z tłustych potraw na rzecz posiłków bogatych w warzywa i owoce. Z właściwą sobie złośliwością potrafiła wytknąć nieporządek odwiedzanym przez siebie gospodyniom. Zdarzało się ponoć, że pod nieobecność właścicielki domu, widząc kurz na meblach, pisała na nich swoje imię i nazwisko, a następnie pytała czy ta zauważyła pozostawiony przez nią bilet wizytowy.

Cięty język i dość swobodne podejście do życia i obowiązujących konwenansów „narodowej kucharki”  długo było tolerowane przez otaczające ją środowisko. Do momentu, aż w 1899 roku na łamach „Kolędy…” ukazała się napisana przez nią satyra „Sylwetki moich panien do towarzystwa”, w której w niewybredny sposób scharakteryzowała 30 pracujących u niej dziewcząt. Zarzucała im głupotę, niechlujstwo i brak ogłady, wyśmiewała mankamenty urody i ułomności fizyczne. Niektóre posądziła o kradzieże. Po ukazaniu się tekstu przez stolicę przetoczyła się fala oburzenia. Prasa ostro skrytykowała autorkę, czytelnicy również wyrazili swoją dezaprobatę wobec jej poczynań. Pisma satyryczne pełne były karykaturalnych podobizn Lucyny Ćwierciakiewiczowej. Nikt nie stanął w jej obronie. Skandal negatywnie odbił się na jej działalności, a sama zainteresowana była zmuszona do wycofania się z życia publicznego. Podjęła decyzję o zaprzestaniu wydawania „Kolędy…”, zawiesiła współpracę  z mediami.

W 1901 roku  zachorowała na zapalenie płuc i po dziesięciodniowej chorobie, 26 lutego 1901 roku zmarła. Została pochowana w grobie rodzinnym Bachmanów, na cmentarzu ewangelicko-reformowanym w Warszawie. Zgodnie z wolą zmarłej pogrzeb był skromny. Jeszcze przed śmiercią wyraziła skruchę wobec wszystkich swoich przewinień. Złe uczynki zostały jej wybaczone, bowiem tak naprawdę była dobrą, choć czasami zbyt szczerą i bezpośrednią osobą.

 

Oprac. Joanna Radziewicz

 

Literatura:

 

  1. Włodarczyk A.: Femme terrible Lucyna Ćwierciakiewiczowa i 365 obiadów za 5 zł. Wysokie Obcasy, 31.07.2012.
  2. Biografia Lucyna Ćwierciakiewiczowa – kobieta niekonwencjonalna. Gazeta Wyborcza, 15.06.2014.
  3. Musidłowska M.: Lucyna Ćwierciakiewiczowa. www.smakizycia.pl
  4. Polski Słownik Biograficzny T.4
Submit to FacebookSubmit to Google PlusSubmit to Twitter