Solarzowym gościńcem. Warszawa-Łomża, 2005

Zamieszczone w publikacji pamiętniki są plonem konkursu „Ideały UL w moim życiu”.  Dowodzą, że za pośrednictwem uniwersytetów ludowych wielu młodych ludzi odnalazło swoją prawdziwą drogę życiową. Autorzy podkreślają, że dzięki wspaniałej pracy, a przede wszystkim mądrości zatrudnionych tam nauczycieli ukształtowała się ich osobowość i wrażliwość. To oni pomogli w odkryciu własnej podmiotowości moralnej, godności, wiary w siły własne i innych ludzi. W swoich pracach pamiętnikarze ukazują jak duży wpływ na ich rozwój intelektualny, emocjonalny i społeczny miały treści przekazywane na wykładach, seminariach, wycieczkach krajoznawczych i warsztatach artystycznych.

Polski ruch uniwersytetów ludowych, powstający na przełomie XIX i XX wieku, pod wpływem duńskiego przykładu, był silnie nacechowany ideami społeczno- niepodległościowymi. Szczególne znaczenie dla rozwoju tej formy kształcenia miała działalność Ignacego Solarza, założyciela i programowego twórcy Wiejskiego Uniwersytetu Orkanowego. U podstaw stworzonej przez niego koncepcji leżała idea dezalienacji człowieka, wyzwolenia go od ograniczeń i uwarunkowań, które hamują możliwości jego rozwoju, twórczego działania i aktywności społecznej. „Wiejski uniwersytet ludowy chce przeto uczynić z chłopa człowieka samodzielnej myśli indywidualnej, pragnie by chłop pozbył się duszy pańszczyźnianej, a obudził w sobie tę drugą, drzemiącą, uczynił ją wolną, czującą swą godność, równość społeczną, świadomą swych wartości chłopskich i zadań” – tak ujął główne cele edukacyjne tej placówki. Pragnął wzbudzić w słuchaczach poczucie dumy z przynależności do klasy chłopów – obrońców i żywicieli, pełnoprawnych twórców nie tylko materialnych, ale i kulturowych wartości, zdolnych do decydowania o własnym życiu i współodpowiedzialności za losy kraju. Dobór treści programowych ściśle wiązał z realizacją tych nadrzędnych zadań wychowawczych i społecznych. Dlatego najwięcej miejsca i czasu w działalności uniwersytetu ludowego zajmowały historia i literatura.

Ignacy Solarz kładł nacisk na właściwą atmosferę, w której każdy czuł się potrzebny. Zwracał uwagę na fakt, że bliskie i bezpośrednie współżycie oswaja ludzi, wyzwala w nich swobodę i naturalność. „Stąd ta ważność wspólnego, bliskiego i ciągłego przez miesiące codziennego współżycia uczestników kursu ze sobą i z wychowawcami w uniwersytecie wiejskim. Jest to nauka życia z innymi, uznawania ich, widzenia siebie w społecznym zwierciadle innych, własna kontrola, hamowanie praktycznego egoizmu czy przerosłego indywidualizmu, to szkoła odpowiedzialności, wzajemności, uczynnej pomocy, szkoła praktyczna <społecznego życia> nie w znaczeniu formalnym, ale istotnym” – twierdził.

Wśród najważniejszych celów wychowawczych wiejskich uniwersytetów ludowych wymieniał również aktywność kulturalną polskiej wsi. Jego realizacja wyrażała się główne w tworzeniu różnego rodzaju kół artystycznych, sportowych, w doskonaleniu i popularyzacji pracy wiejskich bibliotek, świetlic, w organizowaniu amatorskiego ruchu artystycznego.

Ignacy Solarz podkreślał, że: „Praca uniwersytetu ludowego nie jest pracą wśród dzieci zaraz po szkole powszechnej, ale wśród ludzi, którzy już sami czują potrzebę wyższego życia duchowego, szukają żywo przedmiotu dla swego życiowego entuzjazmu i wykazują rozmach dojrzewających sił. Nie jest kursem pouczającym dla ludzi w wieku dojrzałym czy starszym, usztywnionych już w swoich poglądach. Uniwersytet grundvigowski nie jest angielskim, ani polskim uniwersytetem robotniczym, popularyzującym wiedzę, ani naśladowcą szkoły średniej czy wyższej w mieście, ani tzw. wiejskim kursem oświatowym, Jest natomiast obcowaniem z wielkimi  duchami ludzkości, budowaniem poglądów zasadniczych na życie, zapalaniem w młodzieńczej duszy idei na całość człowieczego życia, budzeniem sił wewnętrznych do działania”.

Zawarte w tej publikacji wspomnienia wychowanków uniwersytetów ludowych potwierdzają słuszność zainicjowanych przez Ignacego Solarza działań edukacyjno-wychowawczych. Autor jednego z nich próbuje odpowiedzieć na pytanie, czy w czasie kilkumiesięcznego kursu, można było tak skutecznie ukształtować trwałe cechy osobowości młodego człowieka? Czy sprawiła to charyzma Solarzów, potrzeby tamtych czasów, pragnienia młodych ludzi, czy może panująca w szkole atmosfera wspólnoty i życzliwości? Jedno jest pewne, życie wielu z nich byłoby zupełnie inne, gdyby nie spotkali na swojej drodze tak mądrych i zaangażowanych wychowawców, którzy starali się wyrobić w nich poczucie własnej wartości i odpowiedzialności za losy swoje i innych. „Zostałbym chyba rzemieślnikiem, jak mój ojciec, lub rolnikiem przez ewentualny ożenek z jakąś gospodarską córką. Tymczasem dzięki uniwersytetowi Solarzów zostałem działaczem, a później wieloletnim pracownikiem spółdzielczości rolniczej na odpowiedzialnym stanowisku oraz działaczem szeroko pojętego Ruchu Ludowego, a nawet posłem na Sejm PRL w latach 1957-1965. Na pewno też nie wychowałbym swoich pięciorga dzieci tak, jak je wychowałem, dając czworgu z nich wykształcenie wyższe i średnie, a ja sam także nie zdobyłbym wykształcenia i pozycji społecznej, do jakiej w życiu doszedłem” – pisał wychowanek WUO z Gaci Przeworskiej.

W zbiorze tym zawarte są wspomnienia różnych pokoleń, z różnych okresów działalności różnych placówek uniwersytetów ludowych. Blisko połowa z nich dotyczy działalności TUL i UL w ostatnich dekadach XX wieku. W sumie wydawnictwo prezentuje szeroki wachlarz faktów i refleksji, które jednoznacznie dowodzą, że ludziom potrzebny jest humanistyczny i twórczy kontakt z drugim człowiekiem, że poprzez mądre wychowanie można ukształtować demokratyczną jednostkę i demokratyczne państwo, wrażliwość społeczną, głębokie więzi i stosunki międzyludzkie.

W XXI wieku coraz powszechniejszy staje się pogląd, że powrót do tradycyjnych wartości i ideałów stwarza szansę na uzdrowienie stosunków w życiu publicznym i właściwą motywację Polaków. Może więc warto głębiej przyjrzeć się koncepcji Ignacego Solarza.

 

Józef Oczkowicz „Z ideałami UL przez całe życie

 

Przez całe swoje życie odczuwałem i przeżywałem kompleks niższości. Nigdy więc nie marzyłem o zdobyciu jakiegoś stanowiska, bojąc się odpowiedzialności przed ludźmi i Bogiem […]

Na początku września 1948 roku przejechała do mnie z Łowini siostra Janina, starsza ode mnie o trzy lata i oznajmiła, że w sąsiedniej wiosce, Pawłowicach, istnieje Uniwersytet Ludowy […] Napisałem swój życiorys i podanie. Następnego dnia byłem przyjęty w poczet słuchaczy […] Był to wyjątkowy dziesięciomiesięczny kurs agronomii społecznej […] Zajęcia praktyczne trwały cały dzień. Każdą lekcję rozpoczynaliśmy i kończyliśmy śpiewem piosenek ludowych.

W budynku Uniwersytetu Ludowego prowadziliśmy sklepik z artykułami spożywczymi i przyborami szkolnymi. W każdym tygodniu sklepik prowadził inny słuchacz [...]

Wieczorem odbywały się zajęcia świetlicowe, gdzie głównie czytaliśmy obowiązkowe lektury i  prasę. Codziennie bowiem rano dwie osoby podawały do wiadomości, co ważnego wyczytały w prasie z zakresu gospodarki, polityki czy kultury. Raz w tygodniu odbywały się zebrania, na których dokonywaliśmy odczytów na temat przeczytanej książki […]

Innym wyjątkiem, który mile wspominam była nasza działalność artystyczna mieszcząca się w ramach programu Uniwersytetu Ludowego. Przygotowywaliśmy m.in. tańce ludowe oraz inscenizacje utworów poetyckich z okazji kongresu zjednoczeniowego PPR i PPS […] Dzięki pobytowi w Uniwersytecie Ludowym mogłem po raz pierwszy zetknąć się z szeroko rozumianą kulturą. Byłem w teatrze im. J. Słowackiego w Krakowie na „Moralności Pani Dulskiej” Gabrieli Zapolskiej, zwiedzaliśmy Wawel, muzea i inne zabytki Krakowa […]

Przebywając w Pawłowicach dało się odczuć lęk przed nadchodzącymi zmianami, ale jednocześnie każdy z nas pragnął zdobywać wiedzę, aby odnaleźć się w tej nowej rzeczywistości. Wielka osobowość „Chrzestnego” i jego słowa pozostawiły we mnie żywe wspomnienia i niezatarty ślad na moim charakterze. Pamiętam jak dziś, gdy mówił nam, że: <lepiej zapobiegać nieszczęściu niż usuwać jego skutki> […] Dziesięć miesięcy pobytu w Uniwersytecie Ludowym ukształtowało moje zdolności organizacyjne, które wykorzystywałem przez całe życie – od Technikum Rolniczego w Krzelowie, poprzez wojsko, pracę instruktora rolnego, radnego i własną działalność rolniczą”.

 

Antoni Dąbrowski „Tamta Różnica, czyli dni zwykłe – niezwykłe

„Do Uniwersytetu Ludowego w Różnicy k. Jędrzejowa trafiłem jesienią 1965 roku. Wtedy nie wiedziałem jeszcze, że dyrektorem placówki jest człowiek-instytucja, człowiek-legenda: Waldemar Babinicz.

Różnica była wówczas literackim salonem […] Pisarze, muzycy, aktorzy, dziennikarze – oto świat, który spłynął na młodego, wiejskiego, nieco zahukanego trudnymi warunkami, ale wrażliwego chłopca niczym pomyślnym wiatrem w żagle. Zwierzyłem się W. Babiniczowi ze swoich prób literackich, a nawet kłopotów osobistych. Wysłuchał jak ojciec […] Dyrektor zachęcał, zachęcał, zagrzewał. Inspirował […]

Wziąłem sobie do serca przesłanie mistrza, że mam predyspozycje pisarskie i powinienem iść w tym kierunku. Ukończyłem polonistykę. Pracowałem jako nauczyciel i dziennikarz. Jestem autorem kilku książek poetyckich. Powołałem i redaguję miesięcznik społeczno-kulturalno-litercki „Radostowa”.

Kto dał mi skrzydła… No, chyba Różnica i jej niepowtarzalny klimat.

 

Jan Lempkowski „I ja szedłem z ludźmi ku ludziom

„Moje zderzenie z uniwersytetem ludowym było dziełem przypadku. Przypadkiem znalazłem się na Górnym Śląsku w roku 1947 i zostałem zaangażowany do pracy w Związku Samopomocy Chłopskiej. Przypadkiem zostałem skierowany na kurs instruktorów kulturalno-oświatowych w Warszawie. I tu nastąpił moment decydujący. Trafiłem na człowieka, który mnie dostrzegł i pochwycił. Od Narcyza Kozłowskiego pochodziły pierwsze informacje o uniwersytetach ludowych, jakie dotarły do mojej świadomości. Człowiek ten zaciekawił mnie od pierwszego wejrzenia. Określiłem go mianem <apostoła ludu wiejskiego> […]

Narcyz Kozłowski złamał mój kompleks w ocenie możliwości intelektualnych. Ośmielił mnie w podejściu do zadań, które traktowałem jako niemożliwe do wykonywania. Dzięki jego ingerencji w moje decyzje osobiste trafiłem do zawodu nauczycielskiego. I znalazłem się <na głębinie> bez umiejętności pływania. By <nie utonąć>, musiałem dokonywać niesłychanej koncentracji sił i woli działania. Być może gdybym nie trafił na Narcyza Kozłowskiego, ukształtowałbym się w całkiem innym zawodzie”.

 

Karin Jędrzycka-Pniewska „Byliśmy ruchem młodych romantyków”

„Kończąc ten mój pamiętnik zadaję sobie pytanie jaką rolę odegrała idea uniwersytetów ludowych w życiu młodzieży skupionej w Komisji Młodzieżowej TUL […]

Była to idea pomocna w uzyskaniu umiejętności twórczego życia. Poszukiwaliśmy – w okresie wchodzenia w dorosłość – jakiejś postaci szczęścia […] Poznaliśmy wartość serdecznej przyjaźni, wspólnoty i miłości […] Uczyliśmy się życia w trudnym świecie, czego nie dała nam szkoła, w której jednostkę tzw. Ucznia, poddawana rygorom przymusu, kontroli i ocenie odczuwanej jako dalekiej w stosunku do <prawdziwych> kryteriów życia i człowieka.

Była też idea poznawania świata. TUL stworzył nam drogę wiodącą do poznawania rzeczywistości przyrodniczej i społecznej. Stąd też za priorytet uznaliśmy edukację ekologiczną oraz kulturę regionalną, ludową, narodową.

Poznawaliśmy także siebie. Odkrywaliśmy swoje osobowości, słabości charakterów, staraliśmy się odpowiedzieć na pytanie: kim jestem? jakim powinienem być w życiu indywidualnym, i w ludzkiej wspólnocie? jakie powinno być moje miejsce w świecie? […]

Wiek XX przyniósł straszliwe totalitaryzmy. Nie wiadomo, jaki będzie XXI wiek, on także może przynieść słuchaczom spustoszenia cywilizacyjne i kulturowe, ale także w innych formach. Dlatego idea uniwersytetów ludowych, kształtująca człowieka <mądrego a dobrego>, jest tak bardzo ważna i potrzebna w dzisiejszych czasach”.

 

Oprac. Joanna Radziewicz

Submit to FacebookSubmit to Google PlusSubmit to Twitter