Chłopy i panki / Paweł Dubiel. Warszawa 1978

Pamiętnik Pawła Dubiela „Chłopy i panki” ukazuje obraz stosunków społecznych panujących we wsi galicyjskiej w pierwszej połowie XX wieku. W przeciwieństwie do innych tego typu publikacji autor nie koncentruje się w niej na życiu politycznym ówczesnych chłopów, natomiast wiele miejsca poświęca zmierzającej ku ostatecznemu upadkowi galicyjskiej szlachcie oraz drobnemu, przeważnie żydowskiemu kupiectwu. W książce znajdują się również opisy z życia kleru, policjantów, wojskowych i nauczycieli.

Aby w pełni zrozumieć poglądy przytaczane przez autora na kartach pamiętnika warto poznać jego biografię. Paweł Dubiel urodził się w 1900 roku we wsi Moderówka, w której spędził całe swoje życie. Mimo zaradności ojca, który był cieślą, bieda niejednokrotnie zaglądała do domu Dubielów. „Było nas ośmioro dzieci, razem z ojcem i matką dziesięcioro ludzi do jednej miski […] Czasami zdawało mi się, że na mają głowę wali się sufit, wszystkie przedmioty kołowały wokoło mnie i to wszystko chyba z powodu pustego żołądka”. W wieku sześciu lat rozpoczął naukę w szkole podstawowej, tzw. czteroklasówce, którą ukończył w 1914 roku. „Pamiętam dobrze, ile razy przypominają mi się początki uczęszczania do szkoły, że bałem się jej okropnie […] W pierwszych dniach nauki pisaliśmy kreski. Które dziecko nie umiało tego robić, nauczyciel – Cholewa się nazywał – brał dziecko, kładł na ławie i bił trzciną po udach […] Otóż w rezultacie tych kar […] dzieci bardzo bały się szkoły, kryły się, a niektóre przestały chodzić do szkoły; kary chłosty cielesnej przeważnie otrzymywały dzieci z biednej rodziny, która nie dostarczała nauczycielom jarzyn, owoców […] Natomiast możniejsi rodzice szli do nauczycieli, by napełnić spiżarkę po brzegi. Otóż te dzieci, choć słabo się uczyły, przechodziły szybko z jednego stopnia na drugi, w klasie nigdy nie otrzymywały żadnych kar”. Po wybuchu I wojny światowej jego ojciec został powołany do armii austriackiej, a on, jako najstarszy z rodzeństwa, rozpoczął pracę zarobkową w folwarku dworskim. Odpowiedzialność za rodzinę spoczęła wówczas na barkach tego niespełna 14 letniego chłopca. Wojna znacznie przyspieszyła dorastanie młodych, ale była też przyczyną pewnego moralnego rozprężenia. Paweł Dubiel pisał o romansach gospodyń z „taliańskimi” niewolnikami i o wyrostkach zastępujących pannom, a nieraz i mężatkom, prawdziwych kawalerów czy mężów. „Tu kobiety, które miały mężów na wojnie nie rozpaczały, ale tańczyły i śpiewały i w ogóle najweselej pędziły życie […] Księża wołali z ambon kościelnych o rozpustach, o potańcówkach. O wszystkim wiedzieli, ponieważ w wioskach były kobiety starsze, które donosiły Księżom o tym co się działo. Księża organizowali misje […]nawoływali ludzi do poprawy. Kobieta poszła do spowiedzi to przyznawała się, że miała łączność z jakimś mężczyzną, bo chłopów napływało na wieś do rolników zamożniejszych coraz więcej”.

Od chłopięcych lat Paweł Dubiel wraz z kolegami z Moderówki i okolicznych wsi bawił się w strzelców i legionistów. Prawdziwy mundur założył po raz pierwszy w 1920 roku. „Rząd polski powoływał do wojska młode roczniki. Stawiłem się na komisji poborowej i zaliczony zostałem do kategorii A, jako zdolny do wojska […]Byłem w 17 pułku piechoty […] Skierowano nas dla obrony Warszawy. Wojska radzieckie posuwały się ku naszej linii, a potem dano rozkaz bronić się. Nigdy nie myślałem, że wyjdę cały i zdrowy z tych okopów. Koło mnie leżały trupy […] ginęła młodzież […] dreszcz człowieka przechodził, mimo że nie myślało się o strachu, nie było na to czasu, bo trzeba było strzelać. Człowiek na froncie myślał o obronie życia i o zapasach amunicji”. Potem odbył jeszcze normalną służbę wojskową, a po raz trzeci stawił się na froncie w 1939 roku.

Po powrocie ojca z wojny sytuacja materialna rodziny uległa znacznej poprawie. „Już do dworu nie chodziłem na zarobek. Posiadaliśmy 12 morgów gruntu ornego, mieliśmy 2 konie, trzy krowy – dziewczęta za mną już świdrowały na potańcówkach”. Paweł Dubiel przez jakiś czas pracował wraz z ojcem i stryjem przy odbudowie powojennych zgliszczy. Od 1927 roku zaczął pracę na własny rachunek. Założył w rodzinnej wsi sklep „towarów mieszanych”. Uzyskał też zgodę na sprzedaż artykułów alkoholowych Oba przedsięwzięcia pozwoliły mu na prowadzenie całkiem wygodnego życia. „Zacząłem myśleć o lepszych zarobkach. Postanowiłem rzucić pracę przy budowie stodół, domów mieszkalnych itp. […] Przy pracy ciesielskiej uciułałem trochę pieniędzy, niewielką kwotę wyłudziłem jeszcze od matki. Gmina wybudowała we wsi dom ludowy, więc lokal był wolny na sklep towarów mieszanych […] Wydzierżawiłem dwa pomieszczenia w tym domu ludowym. Jedno służyło mi za mieszkanie, drugie – na sklep towarów mieszanych […]Ubiegałem się […] o koncesję na sprzedaż spirytusu monopolowego i likierów […] Po otrzymaniu koncesji, przekonałem się, co to jest za interes. W sześciu wioskach w obrębie nie prowadzono sprzedaży spirytusu monopolowego. Oczywiście, ludność z tych wiosek czy to na wesele lub zabawę, czy na jakieś inne uroczystości – udawała się do mojego sklepu. Marża zarobkowa wynosiła 8 procent. Na jednym litrze spirytusu był zysk 72 grosze. Robotnik we dworze musiał pracować na to cały dzień”.

Zawarte w pamiętniku wspomnienia kończą się na latach 30. XX wieku. W późniejszym okresie Paweł Dubiel zajmował się skupem jaj, zaś jego żona przejęła obowiązki związane z prowadzeniem sklepu. Jego kontakt ze stanem chłopskim uległ znacznemu rozluźnieniu. W trakcie mobilizacji wrześniowej w 1939 roku został przydzielony do jednostki saperów, jednak szybko wrócił do dawnych, nie zawsze legalnych interesów. Po wojnie nadal angażował się w różnego rodzaju działalność biznesową - utworzył jednoosobowe przedsiębiorstwo transportowo-spedycyjne, był współwłaścicielem tartaku, miał udziały w spółce jajczarskiej. Niestety, żaden z tych interesów nie przyniósł mu oczekiwanych dochodów. Przez jakiś czas przebywał w areszcie. Potem jeszcze raz zdecydował się na podjęcie samodzielnej działalności gospodarczej. Ostatecznie, już w dojrzałym wieku, wrócił na ojcowiznę, gdzie zajął się uprawą ziemi i hodowlą tuczników.

W pamiętniku Pawła Dubiela mało jest informacji dotyczących życia chłopów. Nawet o własnej rodzinie pisał dość niewiele. Oceniając klasę społeczną, do której sam należał stał po stronie bogatych gospodarzy, bowiem już w dzieciństwie zauważył, że pieniądze znacznie ułatwiają życie, i rozwiązują wiele problemów. Niezbyt przychylnie odnosił się również do kobiet.

Na kartach pamiętnika wiele uwagi poświęcił przedstawicielom stanu szlacheckiego. Opisując ich wystawny styl życia wyrażał pewną fascynację ich stylem życia, chociaż nie brakowało tu również słów krytyki. Paweł Dubiel obszarnikom przypisywał „Brak głów do interesów, niepraktyczność, lenistwo”.

Wspomnienia obfitują w dość bogatą charakterystykę stanu kupieckiego. Począwszy od ubogiego, ale mającego zmysł handlowy Żyda Icka Szmula, poprzez dzierżawców Hellerów, aż do bogatych kupców Wekszelów. Przewija się tu także obraz księży, których autor określał jako osoby chciwe, trzymające całą wieś w posłuszeństwie wobec norm moralnych, pełniące funkcje propagandowe w duchu państwowym i proszlacheckim. Według jego relacji proboszcz na ambonie głosił: „Kto na wojnie zginie tego niebo nie pominie”. Autor podejmuje się również oceny nauczycieli, policjantów, urzędników i karczmarzy. O polskim nauczycielu z czasów austriackich pisał, że nauczał: „Panie chroń cesarza, a myślał o Legionach”, natomiast o karczmarzach: „Panowie mieli w karczmach udział w zyskach i wiadomości – co chłopi myślą”.

Na kartach pamiętnika Paweł Dubiel wyraźnie demonstrował swój antyklerykalizm i antywojenną postawę. Pisał: „Naród Polski szedł do boju tak z jednej jak i z drugiej strony […] Czy w tej wojnie nie tkwiło jakieś niepojęte oszustwo, nad którym warto się zastanowić? Zastanawiałem się nad tym i rozmawiałem z matką. Ksiądz wołał z ambony kościelnej – matko daj syna dla ojczyzny! Dla jakiej ojczyzny? Po co? Jeśli było w domu mało dzieci, ksiądz karcił te kobiety – nie dawał im rozgrzeszenia”. Można tu też znaleźć wspomnienia chłopskich bojów o reformę rolną „Obiecanki Witosa, że chłopi otrzymają ziemię, spełzły na niczym. Panowie obszarnicy sprzedali kilka folwarków dla zmydlenia chłopom oczu. Jedni kupowali grunta folwarczne i płacili markami za tę ziemię panu obszarnikowi, inni zaś wołali – nie kupujcie ziemi, bo ziemia będzie rozdana chłopom za darmo. Było wiele bałamuctwa, niektórzy chłopi mieli gotówkę, ale ziemi nie kupowali, czekali, że dostaną za darmo. Wartość pieniądza gwałtownie spadła […] Wielu emigrantów straciło swój życiowy dorobek. Niektórzy z rozpaczy odbierali sobie życie”.

Książka Pawła Dubiela ma formę zbeletryzowanych wspomnień. W przeważającej części jest napisana w pierwszej osobie, choć autor wprowadził również dialogi. Starał się w literacki sposób przedstawić opisy przyrody, jednak użyte przez niego środki wyrazu artystycznego nie były zbyt wyszukane. Relacjonując poszczególne wydarzenia nie posługiwał się gwarą, ale wiele sformułowań użytych w tekście było zaczerpniętych z potocznej chłopskiej mowy. Pisał na przykład: „dworskie panie świdrowały z wiejskimi chłopakami”, jak chłopak z dziewczyną „pofiglował trochę” lub „pomarzył kilka minut”. Zdarzało się również, że nieumiejętnie dobierał słownictwo i używał słów o zupełnie odmiennych znaczeniach, co wpłynęło na specyficzny charakter pamiętnika. Pisał : „Miałem skrzypce w dobrej koniunkturze”, a kiedy się gimnastykował matka zwróciła mu uwagę: „Czemu nie idziesz spać, tylko jakieś filozoficzne sztuki wyprawiasz”. Wprowadził do tekstu wiele oryginalnych przysłów i mądrości ludowych, jak: „Koniowi nie wierz z tyłu, psu z przodu, kobiecie u żadnej strony”, „chcesz się żenić z córką, poznaj wpierw dobrze matkę”, „żony szukaj blisko, a konie sprzedaj daleko” albo „chcesz wybrać żonę oszczędną, podaj jej przynajmniej kilo jabłek i nóż do obierania. Jeśli będzie grubą powłokę zbierać z jabłek, będzie rozrzutna. Jeśli będzie cieniutko obierać jabłka, będzie oszczędna”.

Pamiętnik Pawła Dubiela, choć napisany dość prostym językiem i nie pozbawiony pewnych niedoskonałości, wyrażał prawdę o świecie i otaczającej rzeczywistości, widzianą oczyma konkretnego człowieka i w sposób charakterystyczny tylko dla niego.

 

Oprac. Joanna Radziewicz

Submit to FacebookSubmit to Google PlusSubmit to Twitter