Środowisko naturalne

Czy jest dobrze panie bobrze? / Eugeniusz Pudlis

(Echa Leśne 2014 nr 2, s. 14-18)

Obecnie bobry są niemal w całej Polsce i wzbudzają mnóstwo emocji, często są zarzewiem wielu konfliktów. Z najnowszych danych GUS wynika, że w 2012 r. w naszym kraju żyło prawie 89 tys. bobrów! A przed niespełna pięćdziesięciu laty były tylko na Suwalszczyźnie i to w liczbie nie większej niż 200 sztuk.

Jednak zdaniem leśników dane GUS są niedoszacowane, mówią oni, że w Polsce jest co najmniej dwa razy więcej bobrów, to znaczy około 150-200 tysięcy. Ten gigantyczny wzrost największych w Eurazji gryzoni, niekwestionowanych mistrzów inżynierii wodnej, wywołaliśmy w Polsce sami. Gdy po zakończeniu drugiej wojny światowej liczebność bobra spadła poniżej dwustu, w 1949 r. postanowiono objąć go całkowitą ochroną. W Woroneżu (dzisiejsza Rosja) zakupiono 26 bobrów i wypuszczono je m.in. do rzeki Biebrzy. Ten zabieg i naturalna migracja gryzoni z Litwy i Białorusi zwiększyły ich liczebność do kilkuset sztuk. To nie zadowalało przyrodników i myśliwych, więc reintrodukcją gatunku zajęto się planowo, zakładając, że zasiedli cały kraj.

Bóbr to ssak, który przekształca aktywnie środowisko dla własnych potrzeb, a przy tym wyrządza człowiekowi realne - proporcjonalnie do przyrostu populacji - szkody. Lista szkód wyrządzanych przez te zwierzęta jest długa. Rolnicy narzekają, że bobry, blokując przepusty i niszcząc groble, podtapiają grunty rolne. Tąpnięcia gruntów tam, gdzie gryzonie kopią nory, powodują uszkodzenia maszyn rolniczych. Nierzadko „podkradają” buraki, kapustę, marchew i inne okopowe, rosnące na gruntach położonych w pobliżu cieków i zbiorników wodnych. Sadownicy informowali o zgryzaniu przez bobry drzew owocowych. Wypadki blokowania dróg przez ścięte drzewa, przepustów drogowych, podkopywanie nasypów i podtapianie też stawało się coraz częstsze.

W 2012 r. za straty spowodowane przez wszystkie zwierzęta chronione w Polsce wypłacono prawie 13,7 mln zł z czego aż 12,02 mln zł trzeba było wyłożyć za szkody wywołane przez bobry!

Jednak żadne zwierzę tak jak bóbr, nie potrafi tak poprawić stosunków wodnych, zepsutych bezmyślną melioracją. To prawda, że gryzoń, podwyższając poziom wód gruntowych, uszkadza drzewostany w jego sąsiedztwie. Równocześnie jednak zwiększa produktywność lasu położonego dalej. Podtopienie łąki przez tamę bobrową uniemożliwia zebranie siana, za to zwiększa wielokrotnie jego plony w latach suchych.

Bobrowe stawy spłaszczają fale powodziowe, stabilizują poziom wód gruntowych. Tam, gdzie gryzonie mają swoje siedliska, nurt rzeki staje się łagodniejszy, a brzegi przed erozją chronią wierzby, także inne drzewa, które wyrastają z reszty żeru pozostawianego przez bobry. Inżynierska działalność tych zwierząt zwiększa lawinowo różnorodność biologiczną. Zwolnienie prądu rzeki sprzyja rozwojowi jętek, widelnic, chruścików i skorupiaków. Te z kolei przyciągają wiele gatunków ryb, co sprzyja odtwarzaniu populacji wydry. Dzięki obfitości owadów i roślinności wodnej w sąsiedztwie bobrowych siedlisk pojawiają się liczne gatunki ptaków, m.in. bocian czarny, czapla siwa i żuraw.

Oprac. Aleksandra Szymańska

 

 

Ginąca kuropatwa / Marcin Różewicz, Katarzyna Łagowska, Janusz Zbytek, Krystyna Jakubowska

(Polskie Drobiarstwo 2014 nr 6, s.61-65)

Kuropatwa szara była niegdyś gatunkiem powszechnie występującym w naszym kraju. Obecnie na skutek niskiej przeżywalności ptaków w okresie zimowym, rosnącej presji drapieżników oraz intensyfikacji rolnictwa notuje się gwałtowny spadek liczebności w obrębie tego gatunku.

Jednym ze sposobów ochrony polskich kuropatw jest hodowla wolierowa. Ptaki reprodukcyjne pozyskiwane są najczęściej poprzez odłów z naturalnego środowiska. Są to zwierzęta monogamiczne, na okres lęgów dobierają się w pary, wspólnie odchowując młode. Kojarzenie par następuje zazwyczaj pod koniec lutego. W wolierze zimowej ptaki powinny dobrać się same, w sposób naturalny, choć istnieje również możliwość kojarzenia wybranych osobników przez człowieka.

W wolierach reprodukcyjnych, połączonych z zimowymi ptaki przystępują do lęgów, co w zależności od warunków atmosferycznych odbywa się pod koniec kwietnia lub w pierwszej połowie maja. W okresie tym następuje zwiększone zapotrzebowanie samic na wapń, należy, więc zwiększyć zawartość tego pierwiastka w ich diecie. W warunkach chowu wolierowego stosuje się sztuczną inkubację jaj, która wynosi około 21 dni. W 18. dobie inkubacji jaja przekłada się do komory klujnikowej. Zapłodnienie jaj kształtuje się na poziomie około 86-88 proc., a wyląg zdrowych piskląt - 64-68 proc. Od pary lęgowej w jednym sezonie reprodukcyjnym uzyskuje się średnio od 25 do 29 piskląt.

Kuropatwy są ptakami żyjącymi dość krótko, zazwyczaj po sezonie pary lęgowe przeznacza się na ubój. Te, od których pozyskano dużą liczbę jaj, o wysokim procencie zapłodnienia są pozostawiane na kolejny sezon reprodukcyjny.

Młode kuropatwy tuż po wylęgu są bardzo wrażliwe na warunki środowiskowe, szczególnie na zimno i przemoczenie, dlatego w warunkach naturalnych wiele osobników ginie. W chowie wolierowym przez pierwsze 2 tygodnie życia pisklęta powinny przebywać w specjalnych, zamkniętych pomieszczeniach wyposażonych w dodatkowe źródło ciepła, w których minimalna temperatura powinna wynosić 250C. Częstym problemem w odchowie tych ptaków jest występująca u nich pterofagia oraz kanibalizm. Zapobieganie tym zjawiskom polega głównie na zmniejszaniu obsady i zakładaniu obrączek na dzioby w 3. tygodniu życia. W żywieniu kuropatw wyróżnia się trzy okresy, w których karmi się młode ptaki odrębnymi mieszankami pasz.

Ptaki przeznaczone do introdukcji przygotowuje się poprzez utrzymywanie ich w specjalnych półdzikich wolierach, podając im jedynie ziarno pszenicy, które znajdą później w środowisku naturalnym. Ptaki są wypuszczane w rejony o zmniejszonej liczbie drapieżników i ekstensywnej uprawie roli, gdzie mają większe szanse na przeżycie. W okresie jesienno-zimowym stosuje się dodatkowe dokarmianie wypuszczonych osobników.

Jednym z celów introdukcji kuropatw, oprócz zwiększenia jej populacji jest także przywrócenie dawnych tradycji łowieckich. Mięso ptaków żyjących w warunkach naturalnych jest wysoko cenione przez konsumentów, ze względu na lepszą jakość i smak.

 

Oprac. Joanna Radziewicz

 

Walczą z barszczem / Urszula Zubert

(Las Polski 2014 nr 12, s. 20-21)

W sezonie letnim, co jakiś czas w mediach powraca informacja dotycząca poparzeń barszczem. W Nadleśnictwie Kłodawa systematycznie od kilku lat niszczone są stanowiska tej niebezpiecznej rośliny.

W Europie Zachodniej i Środkowej występują trzy gatunki olbrzymich barszczy, tzw. barszcz Sosnowskiego, Mantegazziego i perski. Dwa pierwsze występują w Polsce.

Niegdyś niezwykle popularna roślina, dająca obfity plon i nadająca się na paszę dla zwierząt. Poza znaczeniem gospodarczym barszcz ma także walory estetyczne – dorasta do 4 m wysokości. Roślina o pięknych kwiatostanach, które chętnie wykorzystują pszczoły.

Jednak ogromne liście, zacieniając glebę, praktycznie nie dają szans innym roślinom. Obfity wysyp trwałych nasion sprawia, że to gatunek bardzo ekspandujący.

Ale przede wszystkim barszcz to roślina o silnych właściwościach parzących. Sok z barszczu w reakcji ze światłem UV powoduje podrażnienie skóry, a nawet bardzo rozległe, trudno gojące się oparzenia. Łatwo też o pomylenia barszczu z arcydzięgielem litworem.

Barszcz Sosnowskiego zazwyczaj występuje na żyznych, wilgotnych siedliskach, to coraz częściej pojawia się także w suchych rejonach, a nawet lasach, np. w nadleśnictwie Kłodawa. Tam do walki z tą rośliną wybrano metodę mechaniczną, co z uwagi na system korzeniowy (sięgający nawet do 2 m w głąb ziemi) i obfite owocowanie nie jest proste. Pracownicy Nadleśnictwa wykopują rośliny na taką głębokość, na jaką można to zrobić szpadlem. Praca wykonana odpowiednio wcześnie gwarantuje uniknięcie obsiewu i osłabienie stanowiska.

Zwalczanie barszczu ujmowane jest w planie hodowli lasu i stanowi element pielęgnacji drzewostanu. Obecnie zabiegi wykonuje się 2-3 razy w roku.

Oprac. Aleksandra Szymańska

 

Submit to FacebookSubmit to Google PlusSubmit to Twitter