Z Polski do Brazylii: wspomnienia / Jan Krawczyk. Warszawa 2003
- Szczegóły
- Kategoria: Pamiętnikarstwo w zbiorach CBR
Prezentowane przez Nas wspomnienia Jana Krawczyka wpisują się w nurt literatury dotyczącej wychodźstwa chłopskiego do Brazylii. Aby poznać motywy, jakimi kierowali się polscy emigranci niezbędne jest przytoczenie pewnych faktów historycznych.
Pierwsze nazwiska Polaków na ziemi brazylijskiej pojawiają się w XVII wieku, w okresie walk portugalsko-holenderskich. Rejestr ten otwiera Krzysztof Arciszewski, który w latach 1629-1639 stał na czele trzech wypraw holenderskich przeciwko Hiszpanom i Portugalczykom. Był on jednym z nielicznych wówczas Europejczyków prowadzących badania na temat zamieszkujących te tereny Indian. Sporządzone przez niego mapy przyczyniły się do rozwoju wiedzy o tym kraju. Z innych ważnych nazwisk warto też wymienić Andrzeja Przewodowskiego, konstruktora wielu okazałych budowli i mostów, Florestana Rozwadowskiego, autora pierwszej mapy dorzecza Amazonki, Bronisława Rymkiewicza i Stanisława Brodzkiego, budowniczych linii kolejowej łączącej Sãu Paulo z Santos oraz śródlądowego portu na Amazonce w Manaus. W dziedzinie nauk medycznych zasłynął Piotr Czerniewicz, autor encyklopedii i słownika medycznego. Właściwe odkrycie Brazylii dla Polaków nastąpiło jednak z chwilą przybycia Sebastiana Wosia, występującego pod przybranym nazwiskiem Edmund Saperski, który przy pomocy księdza Antoniego Zielińskiego wynegocjował dla rodaków znacznie korzystniejsze warunki pobytu.
W dawnej Polsce Brazylia była krajem zupełnie nieznanym. Chłopi nie zdawali sobie sprawy, co się dzieje po drugiej stronie oceanu. Pierwsze informacje o nadawaniu ziemi w Brazylii i bezpłatnym przyjeździe do niej pojawiły się na przełomie 1889/1890 roku. W tym czasie nasz kraj borykał się z kryzysem agrarnym. Pojawiły się również problemy związane z przeludnieniem wsi, która ulegała procesowi szybkiego rozwarstwienia. Wszystkie te czynniki spowodowały, że gdy na ziemie zaboru rosyjskiego dotarły informacje o możliwości wyjazdu do Brazylii, chłopi masowo skorzystali z tej sposobności. Ich fantazje na temat wspaniałego życia w tym egzotycznym kraju zostały rozwiane już w trakcie podróży. Fatalne warunki sanitarne panujące na miejscu, zupełnie inny rodzaj pożywienia, picie brudnej wody oraz ogólny brak higieny przyczyniły się do wzrostu zachorowań, często zakończonych śmiercią, zwłaszcza dzieci.
Zdobycie przez chłopa upragnionego gruntu, w tym obcym kraju, nie było końcem problemów. Wręcz przeciwnie, otwierało nowy etap w jego zmaganiach, tym razem z przyrodą. Darowany kawałek ziemi był, bowiem porośnięty dziewiczą podzwrotnikową puszczą, która wymagała wykarczowania. Polacy, którzy przybyli do Brazylii w końcu XIX wieku byli zdani tylko na siebie, bez jakiejkolwiek pomocy z zewnątrz. Dużą podporą dla emigrantów był wówczas wspomniany wcześniej Edmund Woś-Saporski, który zajął się organizacją życia społecznego. Założył między innymi pierwszą polską organizację – Towarzystwo im. Tadeusza Kościuszki - oraz współtworzył „Gazetę Polską w Brazylii”. Z innych podobnych placówek funkcjonujących na tym terenie można wymienić: Towarzystwo Orła Białego, Towarzystwo Matki Boskiej Częstochowskiej, Towarzystwo Św. Izydora, Towarzystwo Kazimierza Pułaskiego, Towarzystwo Wychowania Fizycznego czy Towarzystwo Józefa Piłsudskiego. Niemal przy każdej z nich prowadzona była szkółka, która zajmowała się kształceniem najmłodszych, szczególnie w zakresie języka ojczystego. Brakowało jednak profesjonalnej kadry nauczycielskiej, zatem poziom szkolnictwa nie był zbyt wysoki. Z czasem przybywało wykształconych nauczycieli, którzy od 1920 roku zrzeszali się w dwóch związkach: Polskim Związku Nauczycieli Szkół Prywatnych oraz Związku Nauczycieli Chrześcijańskich Szkół Polskich. Dążąc do rozwoju oświaty pozaszkolnej stworzono też sieć czytelń i bibliotek. Swój wkład w rozwój kultury narodowej na emigracji miał też ruch teatru amatorskiego oraz prasa polonijna. Wśród ważnych czasopism warto w tym miejscu wymienić takie tytuły jak: „Gazeta Polska w Brazylii”, „Polak w Brazylii”, „Lud”, „Odrodzenie”, „Kultura”, „Sarmata”, „Siewca” i „Przegląd Polski”. Na łamach prasy omawiano najważniejsze sprawy i zagadnienia polonijne. Pojawiały się w niej także utwory literackie, głównie wiersze.
Jednak główną rolę w pielęgnowaniu polskości pełnili księża. Emigranci z Polski wynieśli bardzo silne przywiązanie do religii katolickiej i związanej z nią obrzędowości. Dlatego też po pokonaniu pierwszych trudów osiedlenia, starali się jak najszybciej zbudować kościół. Na ich życie religijne i duchowe składały się zarówno elementy polskie, jak i miejscowe.
Rodziny, które długo żyły w oddaleniu od ojczyzny z biegiem lat traciły swoją polską tożsamość. Poszczególne środowiska żyły osobno, dzieląc się na grupy, tych sprzed II wojny światowej i przybyłych po 1945 roku. Ksiądz Jan Pitoń w liście do kardynała Władysława Rubina pisał: „Proces wynaradawiania kroczy naprzód, wzrasta łatwość posługiwania się językiem miejscowym, starzy nadal operują językiem polskim, młode pokolenie jako tako „bąka”, ale już odchodzi i ciągnie w stronę przybranej lub rzeczywistej ojczyzny”.
Bohater pamiętnika „Z Polski do Brazylii” Jan Krawczyk urodził się 20 lipca 1916 roku w Łańcuchowie koło Lublina. Pochodził z biednej chłopskiej rodziny. Ukończył szkołę powszechną, gdzie poznał i pokochał literaturę. „Odkąd zasmakowałem w książkach stale byłem zajęty lekturą – pisał. „Wtedy i rola pastuszka nie była taka poniżająca. Zawsze miałem pod pachą jakąś książczynę. Poznawałem nieznane mi światy, a tymczasem powiększały się plamy wypasanych traw na łące sąsiada. Nawet przestałem się przejmować jesiennymi rozrachunkami ojca z sąsiadem. Dla tych rozkoszy warto było narażać skórę”. W połowie lat dwudziestych w okolicy, którą zamieszkiwała rodzina Krawczyków zaczęły pojawiać się informacje od osób, które zdecydowały się na wyjazd do Brazylii. Wynikało z nich, że „Polscy osadnicy mieli tam najprawdziwszy raj na ziemi!...Każdy z nich posiadał spory obszar ziemi, a oprócz niej las z dziewiczym jeszcze drzewostanem. Mało tego, każdy z gospodarzy miał po kilka lub kilkanaście sztuk bydła oraz konie […] Słuchaliśmy z otwartymi ustami i oczy przecieraliśmy, bo obraz, jaki przed nami się jawił, miał w sobie coś z bajki”. Pod wpływem tych rewelacji ojciec Jana Krawczyka w 1927 roku podjął decyzję o sprzedaży całego dobytku i wyjeździe do tego nieznanego kraju. Po przyjeździe rodzina zatrzymała się w Pôrto Alegre, gdzie trafiła pod opiekę Towarzystwa Białego Orła. Jan rozpoczął naukę w polsko-brazylijskiej szkole, która działała pod auspicjami Towarzystwa. Za pośrednictwem jednego z tamtejszych nauczycieli trafił do redakcji tygodnika „Echo Polskie”. W tym samym czasie przygotowywano się do jednego z ważniejszych wydarzeń dla miejscowej Polonii – Sejmiku Związku Zrzeszeń Polskich w Rio Grande de Sul. W trakcie obrad wiele uwagi poświęcono problemom szkolnictwa polskiego w Brazylii oraz kwestii scalenia życia społecznego tamtejszej Polonii. Tymczasem w życiu Jana Krawczyka zaszły znaczące zmiany. Pod wpływem ojca rodzina zdecydowała się na wyjazd w głąb Brazylii, zaś on jako trzynastoletni chłopiec pozostał sam w Pôrto Alegre. „To znaczyło, że zaczyna się moja wielka przygoda” – pisał w swoim pamiętniku. „Wiktor Gracjan Kowalski zapewnił ojca, że będę otrzymywał takie pobory, które wystarczą mi na opłacenie mieszkania, wyżywienie i pozostałe konieczne wydatki […] Zamieszkałem u Biskupiaków […] Nie miałem zamiaru narzekać, nie leżało to w mojej naturze, ale już pierwszej nocy u Biskupiaków uświadomiłem sobie, że nigdzie nie jest lepiej niż we własnym domu. U rodziców sypiałem już na własnym łóżku, teraz miałem miejsce do spania na twardej podłodze, tak jak wszyscy w tym domu”.
W 1930 roku autor pamiętnika dołączył do swojej rodziny. „Życie kolonistów było znojne ale monotonne. Szarzyznę codzienności urozmaicały im wyprawy do miasteczka po zakupy, przy okazji których dowiadywali się, co słychać w świecie i zbierali miejscowe ploteczki. W niedzielę wybierali się z kolei do kościoła – niekoniecznie z wewnętrznej potrzeby wysłuchania mszy czy kazania proboszcza, który – prawdę – mówiąc nie cieszył się zbyt wielką sympatią parafian. Większość wolała pogawędzić przed kościołem. Rozrywką, której szczególnie ochoczo wyczekiwano, były przedstawienia teatralne i zabawy taneczne, urządzane w towarzystwach […] Swoistą rozrywką, na ile pozwoliły zajęcia w gospodarstwie, były odwiedziny sąsiedzkie […]Przy szimaronie dzielono się uwagami […]Raczono się też samogonem z trzciny cukrowej […] W warunkach napierającej ze wszystkich stron nudy i osamotnienia niemałą ulgę przyniosło mi postanowienie rodziców, że pójdę do kolegium”. Jan Krawczyk rozpoczął wówczas naukę w prestiżowym Kolegium im. Władysława Reymonta. „Kolegium zostało pomyślane przez założycieli jako instytucja kształcąca kadry nauczycielskie dla polskich kolonii, przygotowane do nauczania zarówno w języku polskim, jak i portugalskim […] Dostałem się na kurs A, gdzie nauka trwała 5 lat. Po skończeniu miałem zostać nauczycielem [..]W kolegium było chyba ponad czterdziestu uczniów[…] Niemal każdy nosił przy sobie pistolet chałupniczego wyrobu. Stanowiła go urżnięta z parasola lufka, spłaszczonym końcem przybita do wystruganego z drewna łożyska, ciasno okręcona drutem i oblana cyną […] Codziennie po lekcjach zbieraliśmy się za kuchenką internatu, gdzie aż do drogi rosły gęste krzaki i wypróbowywaliśmy swoje pistolety”.
Jan Krawczyk poświęcał czas nie tylko na naukę, bacznie obserwował też życie osadnictwa polskiego na pograniczu brazylijsko-argentyńskim. Poczynione wówczas spostrzeżenia wykorzystał potem w swojej twórczości literackiej. Jednocześnie żeby pomóc rodzinie uczył się zawodu ślusarza, a także zajmował się renowacją broni. Pisał też wiersze, które wysyłał do polskich dzienników w Kurdybie, zwłaszcza do „Polskiej Prawdy Brazylii”. Z czasem rozpoczął naukę w Kolegium Henryka Sienkiewicza, a po jego likwidacji naukę kontynuował w gimnazjum brazylijskim.
Właśnie z grona absolwentów Kolegium Henryka Sienkiewicza oraz bursy męskiej Centralnego Związku Polaków w Brazylii w końcu lat trzydziestych XX wieku wykrystalizowała się grupa zdolnej młodzieży o zacięciu literackim, do której należał także nasz bohater. Dzięki jego staraniom powstało pismo dla młodzieży „Młody Parańczyk”, a po jego upadku czasopismo „Junak”. Jednocześnie publikował swoje teksty w „Gazecie Polskiej w Brazylii”. Część z nich podpisywał pseudonimem Andrzej Zawrotny. W 1939 roku wrócił do Pôrto Alegre i rozpoczął pracę w firmie wydawniczej „Globo”. Angażował się również w działalność towarzystw polonijnych, takich jak: „Kultura” i „Polonia”. Swoje wojenne przeżycia opisał w tomie wspomnień „Ochotnicy z Rio”.
W 1948 roku przeniósł się na stałe do Kurdyby. Po wojnie pracował w redakcji „Przeglądu Polskiego” i „Skarpy”. Był też współzałożycielem tygodnika „Siewca”. Jednocześnie nie zaprzestał działalności literackiej. W latach 1958-1970 prowadził programy radiowe w języku polskim i portugalskim w rozgłośniach Tingui i Tapajós. Był jednym z inicjatorów powołania do życia Koła Pisarzy Polsko-Brazylijskich, które zaczęło swoją działalność w maju 1960 roku.
Od momentu wyjazdu Jan Krawczyk kilkakrotnie odwiedzał Polskę. Po raz pierwszy na ojczystej ziemi pojawił się w 1958 roku. Oglądał dźwigającą się z ruin Warszawę oraz odwiedził rodzinne strony. Nawiązał też kontakt z tutejszymi gazetami i czasopismami, w szczególności z redakcją „Gromady - Rolnika Polskiego”.
Jan Krawczyk zmarł 19 lipca 1996 roku, w kilka dni po swoim ostatnim pobycie w kraju. Z jego ważniejszych publikacji warto wymienić: „Zielone piekło”, „Złotą górę”, „Ivagone”, „Pampa”, „Minuano”.
Publikowane w niniejszym tomie wspomnienia składają się z dwóch części. Pierwsza z nich nosi tytuł „Moje poznanie świata” i została napisana specjalnie na zamówienie „Gazety Rolniczej”. Jej poszczególne fragmenty ukazywały się na łamach tego pisma w latach 1996-1997. Część druga „Z tamtej strony ziemi” została w całości opublikowana przez redakcję „Gromady - Rolnika Polskiego” w okresie 1982/1983. W tekście dokonano nielicznych skrótów i korekt pisowni. Fragmenty, które eksponują światopogląd autora zostały potraktowane z całą możliwą pieczołowitością i skrupulatnością.
Oprac. Joanna Radziewicz