Maria Wojciechowska

Maria Wojciechowska – skromna gospodyni na wysokim stanowisku

 

Maria Wojciechowska, córka Antoniego Kiersnowskiego h. Pobóg, właściciela Łabiejek i Kupryszek koło Giedrojć i Marii Iszory urodziła się 15 grudnia 1869 roku. Jej dziadek, Jan Kiersnowski został zesłany na Syberię za udział w powstaniu listopadowym. Brata matki, księdza Stanisława Iszora, wikarego z Żołudka rozstrzelano 22 maja 1863 w Wilnie na Placu Łukiskim za odczytanie z ambony manifestu Rządu Narodowego i namawianie parafian do udziału w powstaniu.

Maria Wojciechowska ukończyła Maryjski Instytut w Wilnie, zdobywając najwyższe, jak na owe czasy, wykształcenie dla kobiet. Za pośrednictwem Marii Gertrudy Paszkowskiej (Gintry) zaangażowała się w pracę konspiratorską, została kurierką PPS. Współpracowała z Józefem Piłsudskim, tajnym korespondentem „Przedświtu”. Z czasem ta znajomość przerodziła się w prawdziwą przyjaźń. Podczas tej działalności poznała również Stanisława Wojciechowskiego, swojego przyszłego męża. Pobrali się w 1899 roku, przed wyjazdem na emigrację. Ślub odbył się potajemnie, bez gości i rodziny, ponieważ pan młody przebywał w kraju nielegalnie, był poszukiwany przez władze i posługiwał się fałszywymi dokumentami. Państwo młodzi udali się więc do Częstochowy, do znajomego księdza Helbicha, który udzielił im ślubu kościelnego. Ślub cywilny zawarli już w Anglii, w Bethnal Green 2 grudnia 1899 roku.

Działalność partyjna Stanisława Wojciechowskiego wiązała się z licznymi podróżami, których Maria nie tolerowała. Strata dziecka i zły stan zdrowia żony skłoniły działacza do rezygnacji z kariery zawodowej na tym polu. Jak pisał w liście do Józefa Piłsudskiego postanowił: „swoje instynkty społeczne zdusić i pozostać zwykłym robociarzem i przeciętnym związkowcem”. Pogodzenie się z tą decyzją nie przyszło mu jednak łatwo. Nie lubił swojej nowej pracy w drukarni, zniechęcała go ciągła monotonia. Narodziny syna Edmunda nieco złagodziły napiętą sytuację rodzinną. Sielanka trwała do stycznia 1905 roku, kiedy to w Imperium Rosyjskim doszło do wybuchu rewolucji. Solenne postanowienie o porzuceniu polityki przestało wówczas obowiązywać. Stanisław Wojciechowski przez całą zimę zajmował się kupowaniem broni i jej przemytem do kraju, co wiązało się z częstymi wizytami w Krakowie. Nie było go nawet przy narodzinach córki Zofii. Jednak jego zaangażowanie nie spotkało się z nadmiernym entuzjazmem władz partyjnych. Długotrwała nieobecność spowodowała, że nie był w stanie odbudować swojej dawnej pozycji. W PPS-ie do głosu doszły zupełnie nowe środowiska, z którymi nie potrafił dojść do porozumienia. Ponownie podjął decyzję o rezygnacji z aktywnej działalności politycznej i wystąpił z szeregów partii, zrywając kontakty z dawnymi przyjaciółmi.

W 1906 roku Wojciechowscy wrócili do kraju i osiedlili się w rodzinnym majątku Kiersnowskich, w Kupryszkach. Ze względu na brak propozycji pracy w nowym miejscu zamieszkania Stanisław Wojciechowski podjął decyzję o samodzielnym wyjeździe do Warszawy. Wkrótce założył tam tygodnik poświęcony spółdzielczości „Społem”. Maria zajmowała się wówczas  prowadzeniem domu i wychowywaniem dzieci. Akceptowała taki stan rzeczy. Rozumiała, że dla męża jego nowa pasja znaczy bardzo wiele.

Po wybuchu I wojny światowej Stanisław Wojciechowski porzucił działalność spółdzielczą i zaangażował się w sprawy społeczne. Zaczął też myśleć o polityce. Włączył się w prace Centralnego Komitetu Obywatelskiego. Maria, pierwsze dwa lata wojny spędziła w rodzinnej wsi, prawie wcale nie widując męża. Lata życia w Anglii zahartowały ją. Nie bała się już samotności, potrafiła radzić sobie sama. Pomagała emigrantom, pozostawiając po sobie bardzo ciepłe wspomnienia.  W drugiej połowie 1916 roku małżonkowie zamieszkali razem w Radosławiu,. W czerwcu 1918 roku wrócili do Warszawy.

Po objęciu przez Józefa Piłsudskiego władzy zwierzchniej w państwie, kariera polityczna Stanisława Wojciechowskiego nabrała tempa. Już w styczniu 1919 roku został ministrem spraw wewnętrznych w rządzie Ignacego Paderewskiego. Wiązało się to z ogromnym awansem społecznym jego rodziny. Już wówczas, jako z pozoru szeregowy członek rządu, skupiał w swoich rękach niemal pełnię władzy. Marii ciężko było przywyknąć do nowej sytuacji. Była skromną osobą, nie lubiła zwracać na sobie uwagi. Nie pociągało jej życie stołecznej socjety: bale, rauty, spotkania towarzyskie. Wolała zajmować się rodziną i dyskretnie wspierać męża. Samodzielnie prowadziła dom, gotowała i robiła zakupy. Przybywając wśród „zwykłych ludzi” informowała męża o „nastrojach warszawskiej ulicy”. Jej podszepty niejednokrotnie były brane pod uwagę przy podejmowaniu ważnych decyzji państwowych męża. Przykładem może być wydane przez niego rozporządzenie o zamknięciu wszystkich stołecznych teatrów, restauracji i kawiarni o godzinie 23:00 i  likwidacji kilkunastu kasyn.

Stanisław Wojciechowski sprawował urząd ministra do czerwca 1920 roku. Wstąpił do Polskiego Stronnictwa Ludowego „Piast”, a dwa lata później nieoczekiwanie został wybrany na prezydenta Polski. Decyzja Zgromadzenia Narodowego zaskoczyła wszystkich, a zwłaszcza żonę nowej głowy państwa, która musiała przystosować się do życia w zupełnie niecodziennych warunkach. Sama zmiana miejsca zamieszkania okazała się dość kłopotliwa. Wielkie sale, ogrom pomieszczeń, ekskluzywne meble, klasycystyczne obrazy – to wszystko przytłaczało skromną Marię. Do tej pory jako samodzielna gospodyni, z dnia na dzień została panią kompleksu zatrudniającego kilkadziesiąt osób i dysponującego pokaźnym budżetem.

Życie rodzinne Wojciechowskich zmieniło się pod każdym względem. Ich prywatność niemal przestała istnieć. Na każdym kroku towarzyszyli im adiunkci, kamerdynerzy, służący. Dla Marii to była prawdziwa rewolucja. Społeczeństwo oczekiwało, że będzie robić to, co przystoi żonie głowy państwa, tylko nikt jej nie wyjaśnił co to właściwie znaczy. Konstytucja marcowa nie mówiła nic o roli pierwszej damy, nie było też żadnej publicznej debaty na ten temat. Maria Wojciechowska musiała sama określić swój wizerunek, a jej wybory miały być wzorem dla kolejnych prezydentowych, co było bardzo stresujące dla tak skromnej osoby. Nie lubiła pokazywać się publicznie. Krępowało ją pozowanie do fotografii, zwłaszcza, że nie była już atrakcyjną młodą kobietą. Żona jednego z polityków wspominała: „W owym czasie pani Wojciechowska nie wyglądała powabnie. Ale w młodości ta szlachcianka ze skromnego dworu na północno-wschodnich kresach musiała być ładna”. Nic dziwnego, że słysząc takie opinie Maria w pierwszej kolejności zajęła się tym, w czym naprawdę czuła się dobrze, a mianowicie gospodarowaniem.

Pani prezydentowa upodobała sobie zwłaszcza letni dom w Spale, który wówczas nie był jeszcze luksusową willą. Adiunkt Stanisława Wojciechowskiego Henryk Comte opowiadał: „Pani Wojciechowska […] w spalskiej rezydencji sama prowadziła gospodarstwo domowe, bynajmniej nie dla reklamy, czy ze skąpstwa”. Dążenie do samodzielnego gospodarowania prowadziło jednak do wielu gaf i nieporozumień. Zdaniem historyków pani prezydentowa była wręcz „obsesyjnie oszczędna”. Ludzie śmiali się, że sama robi zakupy na targu, a gości przyjmuje, serwując posiłki na stole pokrytym nie obrusem, a dziurawym prześcieradłem. Była też osobą bardzo kategoryczną i uparcie prowadziła do realizacji powziętych przez siebie planów.

Kryzys i problemy finansowe kraju skłoniły pierwszą damę do wyjścia z cienia i rozpoczęcia działalności na rzecz kraju. Jesienią 1923 roku stanęła na czele akcji charytatywnej „Chleb dla głodnych dzieci”, która była jej największą inicjatywą społeczną w okresie prezydentury męża. Akcja zakończyła się porażką, w pewnej mierze podyktowaną niechęcią jaką darzyli Marię Wojciechowską przedstawiciele ówczesnej inteligencji i środowisk ziemiańskich. Jak twierdził Maciej Grabski: „Arystokraci jej nie lubili, bo to przecież ziemianin miał być prezydentem!”. Jej samej również nie zależało na akceptacji stołecznej śmietanki towarzyskiej. Lepiej czuła się towarzystwie artystów i ludzi kultury. Odbywające się w Belwederze imprezy były nadzwyczaj skromne. Serwowano na nich proste posiłki, sporządzane według domowych receptur dostarczanych przez panią domu. Niestety, takie podejście nie podobało się gościom. Jak wspominał Jan Skotnicki, serwowane na przyjęciach pączki były „ciężkie, nieudane i zakalcowate”. Zarówno prezydentowi, jak i jego żonie zarzucano brak gustu zarówno w doborze garderoby i kosmetyków, jak i służby.

Po porażce akcji charytatywnej „Chleb dla głodnych dzieci” Maria Wojciechowska nie podejmowała już podobnych inicjatyw. Nie zrezygnowała jednak zupełnie z publicznej aktywności. Sporadycznie wizytowała szkoły, szpitale, organizacje sportowe.

Skromna prezydentowa zyskała dużą przychylność prasy katolickiej, która jej męża uważała za bezbożnego socjalistę, udającego katolika na potrzeby kariery politycznej,  a ją samą za idealną matkę i żonę. Takie pozytywne opinie wpłynęły na ocieplenie wizerunku prezydenta w oczach konserwatywnej części społeczeństwa.

Dużym ciosem dla Marii Wojciechowskiej był konflikt z dawnym przyjacielem Józefem Piłsudskim. Jego najbliższe otoczenie robiło wszystko by zniszczyć reputację prezydentowej. Józef Kuropieska pisał we wspomnieniach: „Organa prasowe pozostające pod wpływem piłsudczyków prowadziły wyraźną kampanię przeciwko Wojciechowskiemu. Plotkarskie środowisko nie oszczędziło również jego żony, rzekomo „zapobiegliwej mieszczki”, rozpowszechniając wśród nas, utrzymujących stosunki z piłsudczykami, różne złośliwe anegdoty”.

Zamach majowy, zakończony obaleniem prezydentury Stanisława Wojciechowskiego zakończył kolejny etap w życiu rodziny. Prezydent całkowicie zrezygnował z kariery politycznej, poświęcając się działalności publicystycznej i edukacyjnej. Przez trzynaście lat był profesorem Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego i Szkoły Głównej Handlowej.

Po zakończeniu II wojny światowej, która zabrała im syna Edmunda, Wojciechowscy zamieszkali w domu w Gołąbkach. Stanisław próbował jeszcze, w ograniczonym zakresie działać społecznie, ale większość czasu zajmowała mu opieka nad chorą żoną. Spełniał każdą jej prośbę i zaspokajał jej wszystkie potrzeby. Zmarł 9 kwietnia 1953 roku, w  dniu imienin Marii. Żona przeżyła go o sześć lat. Zmarła 14 września 1959 roku w wieku dziewięćdziesięciu lat. Do końca życia pozostała tą samą nieustępliwą kobietą, która przed laty skłoniła męża do rezygnacji z polityki, a potem sprawnie zarządzała majątkiem w Spale.

 

Oprac. Joanna Radziewicz

 

Na podstawie książki Kamila Janickiego „Pierwsze damy II Rzeczpospolitej”

Submit to FacebookSubmit to Google PlusSubmit to Twitter