Wirydianna Fiszerowa - wybitna pamiętnikarka okresu Oświecenia

Wirydianna Fiszerowa, córka podkomorzego wschowskiego Józefa Radolińskiego i  Katarzyny z Raczyńskich urodziła się w 1761 roku w Wyszynach pow. Chodzież. Swoje oryginalne imię odziedziczyła po babce z domu Bnińskiej. Jej dzieciństwo upłynęło na wędrówce po okolicznych domach sąsiedzkich lub należących do krewnych. Edukację odebrała raczej przypadkową. Były okresy, że zajmował się nią wykwalifikowany nauczyciel domowy, ksiądz Peretti, ale i takie kiedy musiała kształcić się sama. Wiele skorzystała pomagając ojcu w prowadzeniu interesów majątkowych, zajmując się korespondencją. Dzięki urodzeniu i koneksjom rodzinnym bywała tam, gdzie warto było bywać. W 1784 roku udała się w podróż do Berlina, gdzie miała możliwość poznania króla Fryderyka II. Pisała mowy dla kuzyna, posła na Sejm Czteroletni, dzięki czemu jako jedyna kobieta mogła uczestniczyć w posiedzeniach sejmu oraz mniej lub bardziej oficjalnych spotkaniach politycznych.

Katarzyna z Raczyńskich Radolińska, matka Wirydianny (Muzeum Wnętrz Pałacowych w Lewkowie)

Ważną część w rozwoju intelektualnym Wirydianny Radolińskiej stanowiła lektura książek. Sama wspomina: „Wojewoda pożyczał mi książki; spędzałam nad nimi noce, by mnie na czytaniu nie złapano”. Po zamążpójściu zakupiła z własnych oszczędności starannie dobrany księgozbiór „a że sąd miałam wyrobiony a nadto inteligentnego doradcę, nauczyłam się wtedy więcej, niż w czasach pierwszej młodości” – pisała. Książki mniej lub bardziej zakazane ukształtowały jej umysł i charakter. Ich ślady, a szczególnie dzieła Roussea’u i Woltera funkcjonowały jako wzorzec intelektualny tekstów przyszłej pamiętnikarki.

W 1788 roku Wirydianna Radolińska poślubiła Antoniego Macieja Kwileckiego „bardzo młodego chłopca, przystojnego, dobrze urodzonego, ale który gestykulował jak szaleniec i był synem zupełnej wariatki”. Związek formalnie trwał 18 lat, chociaż nie należał do szczęśliwych. Małżonkowie długo żyli z dala od siebie – Antoni mieszkał na wsi z oficjalną kochanką, wiejską dziewczyną imieniem Weronika, natomiast Wirydianna, z dziećmi w Warszawie. Ten stan separacji trwałby pewnie znacznie dłużej gdyby nie podróż Wirydianny do Paryża w 1801 roku. Jechała tam by poznać Tadeusza Kościuszkę, którego darzyła patriotycznym uwielbieniem i prawdziwą sympatią, określaną przez nią samą jako zadurzenie. Intuicja jej nie zawiodła, bowiem z czasem ich znajomość przerodziła się w prawdziwą przyjaźń. Naczelnik bardzo ją polubił, spędzał z nią dużo czasu, prowadzili ożywioną korespondencję. W jednym z listów pisał: „Moja Pani, uczynić dobrze memu, jak i swemu przyjacielowi zapewne będzie się starać Twe serce, mimo delikatności Fiszera, w której okoliczności nie potrzeba się radzić; wypuść jemu wieś, aby miał swój zakąt […] Wiesz, że do nikogo nie piszę, ale stan jego tak mnie zmartwił i jego dziwactwo, że wziąłem [!] pióro z gniewem i co czucie dyktować [!] mogło, wypisuję, nie uważając, co z głowy rezonowania zimnego wypadnie. Proszę ciebie, moja Pani, abyś o nim pamiętała i wzięła jego jak swój interes. Obiecują wdzięczność na całe życie ci zatrzymać. – Proszę wszystkim się kłaniać, uściskać swego męża ode mnie, swoją córkę i syna pocałować, a noszką [!] wierzgnąć Fiszera, aby się lepiej sprawował”.

Tadeusz Kościuszko był wówczas przejęty losem swojego podkomendnego, adiunkta, Stanisława Fiszera. Naczelnik chciał go wyswatać z córką przyjaciółki, ale w konsekwencji jego żoną została sama Wirydianna. Ślub odbył się w sierpniu 1806 roku. Towarzysząc mężowi poznała wielu wybitnych i znaczących osobistości. Niestety, i ten związek okazał się nieudany. Drugi mąż wykorzystując jej zaangażowanie i patriotyzm od początku ją oszukiwał. „Jeśli kochałam, to z pewnością nie tego, z którym się dopiero związałam […] Zawody miłosne przestają rozczulać, kiedy ofiara […] przekroczyła pięćdziesiątkę […] Zdawałam sobie sprawę ze śmieszności i broniłam się przed nią, prowadząc światowe życie, zachowując się wesoło […]. Wolałam to, niż rolę porzuconej pokrytej zmarszczkami Dydony” – pisała rozgoryczona. Małżeństwo nie trwało długo. 17 października 1812 roku Stanisław Fiszer poległ bowiem w bitwie pod Winkowem nad rzeką Czerniszną.  

Po śmierci męża zamieszkała w Warszawie. Na skutek niekorzystnych transakcji i zapisów poczynionych na rzecz pierwszego męża i syna drugiego, Wirydianna Fiszerowa utraciła cały majątek, co nie pozostało bez wpływu na jej usposobienie. Jako bywalczyni stołecznych salonów, wraz z siostrą generała Sokolnickiego, pułkownikową Brzechwiną pisywała złośliwe epigramy wyśmiewające księcia Konstantego. W pamiętnikach Franciszka z Błociszewa Gajewskiego, podkomendnego Stanisława Fiszera czytamy: „Pani Fiszerowa, wdowa po generale Fiszerze […] i pani pułkownikowa Brzechwina […] stanowiły ciągłą opozycję przeciw nowemu porządkowi rzeczy, jaki był u nas zaprowadzony po ogłoszeniu Kongresowego Królestwa Polskiego […] Obydwie te panie miały dużą dozę dowcipu i wielką złośliwość języka. Bywałem bardzo często u nich i śmiałem się do rozpuku z nich konceptów. W. książę zżymał się ze złości, gdy do jego uszów doszedł epigram tego rodzaju, ale miał ręce związane, nie mógł postąpić sobie z nimi po rosyjsku, co tym więcej go gniewało”. Niestety, epigramy te nie przedostały się nigdy do publicznej wiadomości, stąd można się jedynie domyślać, co do ich treści.

Wirydianna Fiszerowa była autorką wspomnień o Tadeuszu Kościuszce napisanych po jego śmierci w 1817 roku i ogłoszonych najpierw w języku polskim na łamach „Pamiętnika Warszawskiego”, a następnie po francusku w piśmie „Journal generale de France”. Napisała również niezwykły pamiętnik pt.: ”Dzieje moje własne i osób postronnych. Wiązanka spraw poważnych, ciekawych”, w którym znajduje się barwny opis życia w epoce stanisławowskiej i na przełomie XVIII i XIX wieku. Jej wspomnienia stanowią cenne spojrzenie na panoramę burzliwych czasów, w których przyszło jej żyć. Zawierają całą galerię portretów rodzinnych i postaci historycznych (Kościuszko, Dąbrowski, ks. Józef Poniatowski), które autorka poznała osobiście.

Pamiętnik Wirydianny Fiszerowej był znany w kręgu rodzinno-sąsiedzkim od dawna. Jedną z pierwszych znanych czytelniczek była Bogusława Mańkowska, córka Jana Henryka Dąbrowskiego. Wnikliwym czytelnikiem wspomnień był również Edward Raczyński, czego daje wyraz w książce „Rogalin i jego mieszkańcy” (Londyn 1964), gdzie przytacza lub powołuje się na niektóre zawarte w nim fragmenty.

Pałac w Rogalinie pod Poznaniem, własność wuja Wirydianny, Kazimierza Raczyńskiego

Pamiętnik „Dzieje moje własne i osób” można czytać na wiele sposobów – jako sagę rodu Raczyńskich, jako kronikę wielkopolską końca XVIII wieku lub jako wspomnienia kobiety, jej życiu codziennym, edukacji, stosunkach rodzinnych, macierzyństwie, małżeństwie. Analizując tekst pod kątem tego ostatniego kryterium ujawnia się cała skala odczuć i opinii autorki, zarówno w sprawach politycznych, jak i dotyczących poszczególnych osób. Odkrywają się też, nieznane do tej pory w polskim pamiętnikarstwie tego okresu, cechy narracji, jak złośliwość i pobłażanie, ironia i gniew, współczucie i niechęć. Znaczący jest też fakt, że Wirydianna Fiszerowa pisząc pamiętnik kierowała się przede wszystkim szczerością.

Życie prywatne autorki było ściśle powiązane z ówczesnymi wydarzeniami historycznymi. Pisze ona między innymi o przebiegu konfederacji barskiej w Wielkopolsce, reakcji społeczeństwa na wkroczenie wojsk pruskich, formowaniu się legionów w Wielkopolsce w 1806 roku oraz stosunkach pomiędzy oficerami sztabowymi księcia Józefa. Opisy te, oprócz prawdy historycznej, przekazują także towarzyszącą im atmosferę społeczną.

Szczerość wyznań Wirydianny Fiszerowej polegała również na tym, że swoich bliskich nie zawsze opisywała w samych superlatywach, co w polskim pamiętnikarstwie było pewną nowością, bowiem do tej pory można było krytykować jedynie poszczególne postępki, ale nie wolno już było kwestionować siły związków krwi czy wrodzonej rodzinnej miłości. Tak więc swoją babkę określała mianem dewotki, matkę - lekkomyślnej i humorzastej, zaś siostrę – kapryśnej i nieobliczalnej. Pierwszy mąż Antoni Kwilecki był jej zdaniem pijakiem, natomiast drugi, Stanisław Fiszer zdradzał ją z własnymi pannami pokojowymi. Jednak w przypadku każdej osoby, oprócz wad wymienia też zalety, np. o pierwszym mężu pisze: „Mąż miał wady, ale i wybitne zalety. Słowo jego było święte. Kiedy mi je raz dał, mimo wszystkich pijaków, dotrzymywał z pełną lojalnością i precyzją”.

Co ważne i w stosunku do samej siebie autorka odnosi się w sposób krytyczny i szczery. Pisze o swoich odczuciach fizycznych, bólu, chorobach, temperamencie, a nawet pożyciu małżeńskim. Wspomina o trudnościach w zdobywaniu wiedzy i kształtowaniu się jej intymnego świata wewnętrznego.

Ciekawą część pamiętnika stanowią przeżycia Wirydianny Fiszerowej (wówczas Kwileckiej) z okresu, gdy jej mąż został posłem na Sejm Czteroletni. Opisywała je następująco: „A oto rozpoczął się okres najświetniejszy mego życia. Nie zatarłby się w mojej pamięci, gdybym żuć miała nawet lat tysiące”. Jej relacje odnoszą się do przebiegu i sposobów obradowania parlamentu, drobnych szczegółów dotyczących króla, Karola Radziwiłła i innych ważnych osobistości oraz życia towarzyskiego ówczesnej Warszawy.

Jako żona Stanisława Fiszera, Wirydianna weszła w nową dla siebie rolę towarzyszki życia człowieka, który bez reszty poświęcił się służbie publicznej. Dodatkowo utrata majątku zmusiła ją do egzystencji w skromnych warunkach. Nie stać jej było na przyjmowanie gości czy wystawne życie towarzyskie. Wiodącą rolę w życiu małżonków odgrywała praca i sprawy służbowe, co jednak zadowalało oboje, aż do czasu poważnego romansu Stanisława Fiszera, który  całkowicie zniweczył ich związek. W pamiętniku autorka opisuje towarzyszące jej wówczas uczucia w sposób niezwykle logiczny i klarowny, każdemu wątkowi poświęcając odpowiednią ilość uwagi, proporcjonalnie do jego ważności. Całość wywodów zamyka autoironiczna sentencja pełniąca funkcje puenty: „Zawody miłosne przestają rozczulać, kiedy ofiara - jak w moim wypadku - przekroczyła pięćdziesiątkę”.

Wirydianna Fiszerowa mogła poszczycić się niezwykłym talentem w sporządzaniu portretów psychologicznych poszczególnych osób. Każdy opis rozpoczynał się poważnie, ale w połowie charakterystyki zaczynały się pojawiać elementy ironiczne i złośliwe, ujęte jednak w sposób uroczy i żartobliwy, nie urągające danej osobie, ale wynikające z konkretnej sytuacji. Przykładem może być charakterystyka Izabeli Czartoryskiej. Autorka pisała o niej: „Kiedy […]spotkałam [księżnę Izabelę Czartoryską] w Berlinie, oczy za nią wypatrywałam. Były one jednak nie dość wprawne, gdyż nie mogłam żadną miarą odgadnąć, czym mogła pani wzniecać podziw tak powszechny […] Twarz miała o wieku nieokreślonym. Była wysoka i smukła. Drobny defekt w budowie ciała ukrywała, pochylając się w jedną stronę i wspierając rękę na biodrze, co nadawało jej wygląd swobodny i wdzięczny […] Na pierwszy rzut oka wydawała mi się jak każda inna. Ale więksi ode mnie znawcy, ubóstwiali ją. Poddając się ich ocenie uznałam, że jest zachwycająca, i przyjęłam to jako dogmat.

Jej ambicja była zaspokojona, jej miłość własna miała również nią zostać na skutek osobistych sukcesów. Jakże by miała po tym wątpić po tylu świetnych triumfach. Rozpoczynała najczęściej od pozornej prostoty […] Potem jak gdyby mimo woli objawiała jeden ze swoich niewyczerpanych talentów, niespodziewanie odsłaniała inny jeszcze i była najświetniejsza w chwili, kiedy w pełni powodzenia opuszczała scenę, aby zabłysnąć równie świetnie na innej, pozostawiając po sobie wspomnienie i żal. Przekora Fryderyka II udaremniła jej ambitne zamiary. Poddał ją tym samym regułom etykiety co i nas, patrzących z widowni […] Uciekała się do sposobów w towarzystwie na ogół nie praktykowanych i to, co oczarowałoby Warszawę, uznane zostało w Berlinie za szokujący nietakt”.

Wspomnienia Wirydianny Fiszerowej „Dzieje moje własne” to wybitne dzieło pamiętnikarskie okresu oświecenia, niezwykle nowatorskie, autentyczne, napisane z lekkością i humorem. Autorka scharakteryzowała w nim osoby, opisała miejsca i zdarzenia, w których sama brała udział, lub które bardzo dobrze znała z przekazu innych. Ze snutych przez nią opowieści wyziera portret osoby doświadczonej, świadomej swojej wartości, bacznej obserwatorki otaczającej ją rzeczywistości.

Wirydianna Fiszerowa zmarła 26 lutego 1826 roku w Działyniu pod Gnieznem, w majątku bratanicy Julii z Brezów  Wołłowiczowej.  

Oprac. Joanna Radzewicz

Literatura:

  1. Polski Słownik Biograficzny T. 7, z. 31, s. 24-25.
  2. Cieński A.: „Dzieje moje własne” Wirydianny Fiszerowej na tle pamiętnikarstwa oświeceniowego. Pamiętnik Literacki 1981, z. 2, s. 23-41.
  3. Wirydianna demaskuje wielkopolską szlachtę XVIII wieku. Wielopolska. Kultura u podstaw.
Submit to FacebookSubmit to Google PlusSubmit to Twitter