Oskar Kolberg. Dzieła wszystkie. T. 46. Kaliskie i sieradzkie

 

Wierzenia

Żywioły

Piorunowy kamień

(Sieradz, Szadek)

Żeby (gdyby) piorunowy kamień trzas(ł) gdzie w dom, to niełatwo i nie można ugasi[ć], bo to od razu cały dom się pali. Taki kamień pierunowy, szeroki na dwa palce, jest długi i bardzo sękaty, jak kij, i pęka na krzyż w obłoku, zaczym uderzy gdzie w dom albo drzewo. Pieruny biją najczęściej na pole, na bory, na domy, rzadziej na łęgi, gdzie są mokrzadła. Taki pierunowy kamień, jak gdzie trzaśnie – czy w drzewo, czy w dom albo człowieka – to go ostrym końcem rozerwie na dwoje, albo przedrze i przewierci, a wszystko zapala. Ale tuż za tym kamieniem leci często (choć nie zawsze) drugi kamień, co się groniem nazywa (do kartacza kuli podobny), na tę samą stronę i jak tamten kamień co zapali, to ten drugi zaraz w niego bije i gasi, bo to dobry kamień. Te kamienie pierunowe, co spadły, to w ziemi i na polu leżą, można je znaleźć, one tam często po sto lat w ziemi są i rosną. A jak na górze (w chmurach) powstaną takie wichry, takie tańce, to te wichry wciągną nazad do siebie choćby największe kamienie, a potem przy deszczu z hałasem puscają, a to pęka i spada na ziemię.

Zjawiska atmosferyczne

(b. woj. sieradzkie)

Jeśli się zorza północna w jakim kształcie lub kometa pokaże, wtedy powszechna wieść krąży, iż trzeba się obawiać nędzy i krwawych wojen, przez znaki niebieskie grzesznemu plemieniowi ludzkiemu objawionych.

Światła w powietrzu spadające uważa lud za czyszczenie się gwiazd przez oderwanie się jednaj z takowych i święcie utrzymuje, iż ślady spadnięcia w masie flegmistej na ziemi pozostają.

Zaćmienie słońca sprowadza, jak mówią, zarazę na wszelkie ziemne istoty. Dlatego to zamykają lub zakrywają wszelkie studnie, by od niej wodę zabezpieczyć, a bydła w pole nie wyganiają.

Pojawiające się nocną porą światła na błotach zowią świeczkiem. Świeczka tego wyobrażają sobie jako złego ducha, niewidzialnego, z trzema świecami ludzi goniącego, a śmiałków na topiele naprowadzającego.

Gdy w czasie lata czarne chmury widnokrąg zaćmią, wtedy trwożliwe matrony zapalają gromnice, modlą się, klęcząc przed obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej, albo stanąwszy na środku podwórza, żegnają (robią znak krzyża) na cztery części świata i dzwonkiem loretańskim dzwonią, a za połyskiem błyskawicy, chyląc się pobożnie, wymawiają: „[w] Nazaret się począł, w Betleem się zrodził, w Jeruzalem umarł; a słowo stało się ciałem”.

Gospodarze zaś dla rozpędzenia chmur gradowych każą dzwonić w dzwonek na podwórzu zawieszony, a proboszcze uderzali w dzwony kościelne.

W czasie grzmotu zamykają wszelkie drzwi i okna, wypędzają z pokoju psy i koty i opodal stoją od okien.

Budynku od piorunu zapalonego wzbrania się lud gasić – w przywidzeniu, iż go niczym, jako za spalenie od Boga przeznaczonego, ugasić nie można, lecz owszem, przez bronienie, jeszcze więcej zabudowań zapalić się może.

Nie zna się włościanin na zegarze i żadnego też nie ma u siebie, lecz podług wysokości słońca i chęci do jadła potrafi czas we dnie przy pracy oznaczyć, w nocy zaś według pierwszego, drugiego lub trzeciego piania kogutów <reguluje się według> wysokości lub pochyłości gwiazd: Jutrzenki, Bab i Kosiarzy, z którymi praktycznie jest obznajmiony – świtanie doskonale wyrachować zdoła.

W gęstym lesie zbłądziwszy, pozna on bardzo łatwo stronę północną po mchu, od tej strony na drzewach rosnącym, i według niego o położeniu wsi swojej wnioskuje.

Promienie słońca jednocześnie z deszczem złowróżbnie uważa, mówiąc: „Słońce  świeci, a deszcz leci, czarownica mało kleci”.

Chłopcy, usłyszawszy pierwszy grzmot w lecie, przewracają koziołki po zimi, aby ich krzyże nie bolały, a starzy gospodarze dzień ten sobie zapisują i w tenże sam dzień w czasie właściwym groch sieją, ażeby go robaki nie toczyły.

Gwałtowne wichry przypisują albo powieszeniu się kogoś, albo też wojnie w odleglejszych krajach.

Zwierzęta, rośliny

(Kuźnica)

Czas góry z jednych na drugie miejsca przenosi, rzekom inny kierunek nadaje, najtrwalsze pomniki nie uchodzą zniszczenia, raz w proch twarde głazy obraca, znów im postać masy nadaje; tak też języki, obyczaje, zwyczaje i ubiory wraz z zabobonem powstają, wzmagają się, rozradzają, zmieniają, a na koniec – silną dłonią czasu uciśnione – upadają i znaku ich pobytu dostrzec nie można […]

Lud wiejski zdaje się jakowąś cześć nadawać wężom, gdyż im w swych domach pozwala się chować, w oborach pomieszkiwać, nawet nie czyni im przeszkody, kiedy te, okręciwszy się około nogi, ssają wymiona dojnych krów; i owszem, poczytują to sobie za szczęście, mieniąc, że bydło będzie im się chować. Są nawet między starszymi tacy, którzy nie brzydzą się i nie boją wziąć węża w ręce, obwijać go koło rąk, kłaść w zanadrze, a wielu z nich zabraniają młodszym wyniszczenia tego gadu. Obchodzenie się to z wężami zdaje się być podobnym do czczenia wężów u naszych przodków przed chrześcijaństwem, o czym historia wspomina.

Jeśli kogo ukąsi jadowity taki gad lub pies wściekły, znajdują się tacy, którzy ranę tę zażegnują. Zażegnywanie to może że swój początek z początkiem chrześcijaństwa bierze, gdyż wtedy w imię Krzyża św. i słów cuda rozmaite nawracający czynniki.

Przelot ptaków lub zwierząt, ich krzyk i ilość, skrzypienia drzewa – zgoła wszystko to, co na pozór jest nadzwyczajnym lub czego przyczyny dojść nie mogą, czyni wielkie i rozmaite wrażenia na zabobonnych umysłach wieśniaków. I tak: jeśli puszczyk w pobliskości jakiej chaty się odezwie lub jeżeli w tejże chatce stoły, stołki, ławy i tym podobne sprzęty (co zwykło ze stanu powietrza lub temperatury się dziać) trzaskają i pękają, śmierci niezaprzeczonym jest jednego z domowników przepowiedzeniem; niechże jeszcze u drzwi lub przed domem pies w nocy zawyje, już niezawodnie mówią, że się śmierć pokazała, która wkrótce chorego ma pozbawić życia. Jeśli się kto wybiera w drogę, a przed domem lub w  pobliskości sroka lub wrona się odezwie, już to poczuje za niezawodny znak nieszczęścia, mającego mu się w podróży wydarzyć; jeżeli zaś zając lub inne jakie leśne zwierzę drogę idącym przejdzie lub ptak przeleci, gotów jest wrócić się na powrót, gdyż w to nieszczęście go przyprowadzić może; jeżeli kury małe jajka lub wielkie [zniosą], w których po dwa żółtka się znajdują <nie> jest to wskazówką w tym domu przypadku niemiłego. Kurę piejącą jak kogut natychmiast zabijają, choćby i w poście, jako sprawczynię następnego nieszczęścia.

Wrzask ptaków lub lot zdaje się mieć jakąś styczność z wieszczbiarstwem Rzymian, gdyż z historii wiemy o pokazaniu się sępów Romulusowi i Remusowi, wiemy, że orzeł porwał kapelusz Tarkwiniuszowi Priskowi, co było podstawą wróżenia […]

Jaskółki podług wyobrażenia ludu, chwytając się przy końcu jesieni za nóżki zanurzają się w wodzie, ażeby z niej na wiosnę odżyć. Stad więc niektórzy świadczą, iż w czasie zimy wyławiano niekiedy siecią taki sznur martwych jaskółek, które, do ciepła przyniesione, odżyły.

Skowronki zaś chowają się na zimę pod kamienie, spod których po św. Agnieszce wylatują.

Utrzymują nadto, że w ziemi znajdują się skarby, które można widzieć,  jeżeli kto przy sobie ma kwiatek paproci, który o północy św. Jana potrzeba zerwać, przy którego zerwaniu rozlicznych przeszkód mają doznawać. Gdy tymczasem z botaniki wiemy, że paproć ma kwiaty niewidzialne. Twierdzą jeszcze, że znajduje się pewny gatunek ptaków, które dla nieutracenia swych  piskląt   mają w swych gniazdach kamyki, których własności są, że gniado staje się niewidzialnym. Człowiek zaś, włożywszy go pod język, wszystkie skarby może widzieć i brać je, nie będąc od nikogo widzianym.

Nabycie tego kamienia jest trudnym, gdyż gniazda, w których się znajduje, nie widzimy, chyba wtedy, gdy to jest nad wodą, w której się odbija. Podobny do pierwszego ma się znajdować kamień w koronie króla wężów.

Wyżej wspomniałem o skarbach w ziemi ukrytych, dających się widzieć tym, którzy już to cudowny kwiat, już kamień posiadają, w braku zaś tego można nabyć skarbu wtedy, kiedy się pali lub czyści, idąc w to miejsce i rzucając but, chleb, skaplerz lub inną jaką rzecz świętą, gdzie mniej lub więcej potrzeba kopać, a niezawodnie skarb się wydobędzie; mówią nadto, że czart ma dozór nad tym skarbem.

Wybór. Joanna Radziewicz

Submit to FacebookSubmit to Google PlusSubmit to Twitter