Oskar Kolberg. Dzieła wszystkie. T. 2 i 3 W. Ks. Poznańskie

   

Boże Narodzenie

(Gwiazdka, Kolęda)

Na Skrajnie (v. Krajnie) dają rodzice w wigilię dzieciom na gwiazdkę orzechy, jabłka i pierniki. Chłopcom w czapkę je wsypują, dziewczętom w chustkę albo podołek od fartuszka.

Zwyczaje i przesądy wówczas zachowywane, kreśli dość dokładnie dziełko pod tytułem: Powiastki i Opowiadania Majstra od Przyjaciela ludu „A toć powiadają ludzie, że dziś o północy bydło do siebie po ludzku rozmawia, a kto tę mowę usłyszy, ten umierać musi. Słyszałem, że się taki trafunek stał jednemu gospodarzowi, co bydło z ciekawości podsłuchiwał, a tu wół siwy mówił do burego: A wiesz ty bury, że w trzecie święto powieziemy naszego gospodarza do grobu? Więc jak to gospodarz usłyszał, to ledwo do izby zaszedł i padł nieżywy”.

„Parobcy idą cichaczem do pańskiego sadu nałamać tam gałązek z różnych drzew owocowych, w przekonaniu, że kiedy w wigilię, człowiek ma do porwania szczęście, to je mieć będzie przez rok cały do cudzego owocu”.

„Słomą z pod stołu na którym się jada wieczerzę, obwiązuje gospodarz drzewa w sadzie, mianowicie grusze, aby rodziły; dla lepszego szczęścia opasuje się drzewo powrząsłem aż trzy razy”.

Dziewki wychodzą za stodołę i tam wołają każda po trzy razy: Labuś, labuś, la, la, la! – a słuchają, z której strony się głos odezwie; bo z tej strony kawaler do nich przyjdzie. A która zza stodoły najpierw psa szczekanie albo inny jaki hałas usłyszy, ta naprzód za mąż pójdzie”.

Słomę i siano z pod stołu wieczerzy wzięte, wraz z śledziem i chlebem dają bydłu, na pamiątkę stajenki i jasełek Jezusowych”.

W trzecie święto, święcą w kościele owies, i rzucają nim ludzie na kapłana, na pamiątkę ukamienowania ś. Szczepana. W ten dzień także (lub na Nowy Rok) godzi się ludzi na rok przyszły, i dlatego zapewne całe święta godami nazywają”.

Czeszewo (1870). Podobnie jak w całej Polsce, jada się tu o gwieździe wieczerzę postną, na sianem zasłanym stole z 9 potraw złożoną, dlatego, że się przy narodzeniu Pana Jezusa wszystkie 9 chórów anielskich cieszyło, przed którą dzielą się opłatkiem, który organista przyniósł do domu, winszują sobie i podarunki dawają. Po wieczerzy przychodzi do dzieci gwiazdka to jest parobek gwiazdor w bieli ubrany, wraz z starym brodatym Józefem w przewróconym kożuchu, który nim gwiazdor da jakiś upominek, wysłucha ich wprzódy pacierza.

Wieleń. Drasko. Rosko (1870). Kolęda. Ksiądz publikuje na ambonie w niektórych wsiach i kiedy obchodzić będzie po kolędzie. W dzień naznaczony, ksiądz z organistą i dwoma chłopcami chodzą po kolędzie; u gospodarza do którego zawitają siada ksiądz i Pana Jezusa (krucyfix), który trzyma w ręku daje ludziom do pocałowania, gdy asystujący mu śpiewają kolędy. Dawniej gospodarze dawali księdzu zboże, wiktuały i t.p. teraz pieniądze zawiną w papierek i położą na stole, „my pozieramy, a on przyńdzie i tak hernie zgłabnie” (zgłabnie, dla siebie ściągnie, zbierze). Tamci zaś otrzymują mniejsze datki a czasem wiktuały, jak np.: kilka jaj, serek i t.p.

Samostrzel (1875). W wigilię Bożego Narodzenia chodzą po wsi ludzie zwani Gwiazdkami (gwiazdorami). Ubiory ich przedstawiają kozła, konia, wielbłąda i t.p.

Morownica (1870). W wigilię Bożego Narodzenia, całki dzień się tu pracuje aż do kolacji. Kolację się je, jak gwiazda na niebie się pokaże. Dają na stół dziewięć potraw. Są niemi: polewka z maku, groch polny kraszony olejem, kapusta kraszona olejem, grzyby suszone z olejem, śledź, czasem smażony w oleju, kluski z jagłami, kluski słodkie z makiem, kruszki (gruszki) suszone i jabłka. Bogatsi jedzą natdo i ryby.

Jedzą tę kolacyją na stole rozścielonym słomą, gdy pod stołem jest siano (biorą do tych rozściółek garść słomy i garść siana). Wtenczas bierą każdej potrawy po łyżce, kładą we faskę, i śledzia i opłatki, i umięszają to ze sieczką, i razem z tem sianem z pod stołu, dają bydłu, żeby też i bydło gwiazdkę używało. A słómę bierze parobek, i razem z gospodarzem kulkę, wychodzą do ogrodu. Parobek robi z tej słomy powrósełka i obwiązuje drzewka żeby rodziły owoc, a gospodarz puka kulką drzewną w każde drzewko i powiada: „żebyście tak plenowały, żebyście owoców więcy jak liściów miały”.  – Zaś potem idzie gospodarz do pszczół, puknie trzy razy tą kulką w ul albo w kószkę, żeby pobudzić i na powitanie mówi: „Wiedzcie robaszki, że się o 12 godzinie w nocy Pan Jezus narodzi, cieszcie się i wy”. – Wtenczas wychodzi dziewka z izby na podwórze i słucha spokąd psy szczekają, z której strony; jest to na to, że ona miarkuje, że z ta strony kawaler przyjńdzie do nij.

Konojad. Ks. Tomicki w dziełku: Madry Wach (Poznań 1866) mówi: „W wigilię Bożego Narodzenia uskromiłem się w domu pierwej, bo nie chciałem aby na mnie Wach czekał, gdyż tego nie lubił. Mała moja czeladka zasiadła do stołu, łamałem się z nią opłatki; upomniałem, żeby mi dzisiaj wszystko przygotować na jutro, i nim się zmroczyło poszedłem do Wacha. U Wacha zastałem już w wielkiej izbie stół nakryty czystym obrusem, a pod stołem siano; w kącie izby po snopku długiej słomy. Na każdym talerzu leżał opłatek. Powitał mnie Wach; wtem wpada Walek, młodszy syn Wacha i woła z radością: Ojcze, już widziałem gwiazdę na niebie!

Zrozumieli to wszyscy domownicy i poschodzili się do izby i dzieci i czeladź. I zasiedliśmy miejsca, a Wach i Wachowa służyli swym domownikom i gościom. Żeby mieć kogoś ubogiego także u siebie tego wieczora, zaprosił Wach na gwiazdkę poczciwego staruszka Onufrego, który utrzymywał się tylko z miłosierdzia ludzkiego. Przed wieczerzą przeżegnał się Wach (…) Potem wziął opłatek, łamał się i dzielił najprzód z żoną, potem z dziećmi i całą czeladką i każdemu życzył błogosławieństwa Bożego i Dosiego roku. Potem zaczęła się wieczerza. Na pierwsze danie dostaliśmy polewkę z konopi. Po niej dano groch i kapustę, kluski z makiem, jagły, śledzie z perkami, owoc suszony i gotowany, a na końcu wniosła Wachowa dla każdego osobno na talerzu jabłek, orzechów i strucla. Po obiedzie przyniósł Wach miodu, nalała każdemu kubek, a gdyśmy wypili, wstał i podzękował nam, żeśmy wiernie i pilnie mu służyli. Poczem żonie, dzieciom, czeladce, każdemu oddał rękę stosowny podarek, za co ze łzą w oku wszyscy mu dziękowali.

Pozwoliwszy się nacieszyć podarkami dowoli, rzekł: Pamiętajcie, że jutro mamy wielkie święto, i trza rychło wstać. Na mszą Pasterską pójdzie jedna połowa z was, a gdy wrócą z kościoła, pójdą ci co byli pozostali w domu na wielkie nabożeństwo, a tamci wtenczas domu pilnować będą. A teraz szczątki z potraw wynieście ze słomą i sianem bydłu; niech i bydło dzisiaj się cieszy, bo ono się patrzało na nowo narodzonego Zbawiciela (…)

A teraz dzieci spać, bo czas. Kto ma jeszcze co do roboty, niech zrobi jeszcze dzisiaj, bo jutro święto wielkie, i nie  trzeba go łamać; niech ręka Boska broni, aby mi jutro miał się kto poważyć przynieść wody, co szorować lub coś podobnego czynić! (…)

I ja zabrałem się do odejścia, aż tu patrzę, Wach wynosi sporo ziarna różnego przed dom i rzuca je na różne strony. – Co wy robicie Wachu? - zapytałem go zdziwiony. – Zboże sypię. – A to na co?. – A, dla ptaków; kiedy się wszyscy dzisiaj weselą i radują z narodzenia Pańskiego, czy biedne ptastwo ma z głodu umierać? (…) Dawny to zwyczaj i dobry, i chciałbym żeby go wszyscy zachowali, bo kto miłosierny, ten i o niemych zwierzętach i o ptakach nie zapomni”.

Sulmierzyce (1818). (…) W tymże dniu wigilii, dają się tu widzieć: Stare Józefy, to jest: młodzi parobcy ztąd zapewne tak przezwani, iż przebrawszy się w suknie starych ludzi i brodę sobie przyprawiwszy, zdają się być stuletnimi starcami. Ci, uzbrojeni w rzęsistą rózgę, torbę i głośny dzwonek, chodzą od domu do domu i dzwoniąc dają bliskiego znak przybycia. Dzieci usłyszawszy głos dzwonka, a najciaśniejsze kryją się zakątki. Wszystko to napróżno; bo stary Józef jak tylko w dom zawita, wyszukuje zaraz biedactwo to i z kąta na środek izby wywłóczy, chłoszcząc je rózgą bez litości. Tu z groźną miną każe im klękać i mówić pacierz. Jeźli się dziecko popisze i pacierz powie bez zmyłki, dostaje w nagrodę jabłka, orzechy, pierniki i t.p. drobnostki; jeźli zaś nie umie go (może i ze strachu), to na nowo okropne odbiera cięgi (…)

Pakosław. Golejewko (1875). W wigilię Bożego Narodzenia po wieczerzy chodzą po wsi gwiazdory. Jest to dwóch chłopaków, lub kobieta z chłopakiem. Chłopak gwiazdor przebiera i kładzie na się kożuch do góry wełną wywrócony, na głowę czapkę lub kapelusz wysoki papierowy i maskę na twarz, na nogi duże buty z przywiązanemi do nich dzwonkami; w ręku ma kij duży i bat. Przy nim jest gwiazdka, t.j. drugi chłopak lub kobieta w bieli (w białą przebrana koszulę), z rózgą i dzwonkiem w ręku, zapowiadającym przybycie, jako i z koszykiem pełnym owocu (jabłek, orzechów, pierników i cukierków), i zabawek dla dzieci. Przychodząc do czyjego domu puka gwiazdor kijem we drzwi, a gwiazdka dzwoni. Wchodzą potem, zapytują czy są grzeczne dzieci. Gdy rodzice odpowiedzą, że tak lub nie, wtedy im gwiazdor każe skakać przez kij lub drąg, a gdy tego dokonać nie mogą, bije i każe drąg całować. Dzieciak przedstawiony jako zły i nieposłuszny, otrzymuje zgniłe jabłko albo zgniłą perkę i smagany jest batem. Jeżeli grzeczny i pacierz dobrze powiedział, chwalą go i obdarzają z koszyka. Odchodząc napominają gwiazdory rodziców, jak się mają z dziećmi obchodzić, i zapowiadają przybycie swe na przyszły rok. Wychodząc na ulicę, uderzają kijem swym każdego spotkanego, który im się prędko z drogi umknąć nie zdąży.

Wybór: Joanna Radziewicz

Submit to FacebookSubmit to Google PlusSubmit to Twitter