TRADYCJE KULINARNE NASZYCH PRZODKÓW

Kuchnia polska i jej cechy kształtowały się pod wpływem przemian historycznych. Na przestrzeni dziejów ulegała wpływom i zmianom regionalnym, tym bardziej, że tereny Rzeczypospolitej Polskiej zamieszkiwała ludność wielu nacji. Stąd w naszej kuchni można zauważyć silne wpływy  wschodnie, niemieckie, rusińskie, włoskie, francuskie, żydowskie…

Opowieść o zwyczajach kulinarnych Polski zaczyna się w okresie średniowiecza, który obejmował od V do XVI wieku. Ich cechami z jednej strony była wymagana prawem kościelnym asceza i związany  z nią  post, a z drugiej - po skończonym poście - rozpasane obżarstwo nie znające  granic. Kuchnia ta była zróżnicowana terytorialnie, szczególnie wśród najniższych warstw społecznych, których dieta była ograniczona do produktów dostępnych w najbliższej okolicy i tanich. Jedne źródła podają, że w kuchni średniowiecznej niewiele było tłuszczów i czerwonego mięsa, za to dużo świeżych ryb, nabiału, gotowanych jarzyn, roślin strączkowych oraz polnych i leśnych ziół. Przede wszystkim jednak podstawowym pożywieniem ludzi średniowiecza były produkty zbożowe, co potwierdzają  stare opisy historyczne i dokumenty. Przyrządzano  je z grubo mielonych ziaren - orkiszu, prosa, żyta, jęczmienia i owsa, a od XIV wieku także gryki. Ich udział w diecie europejskiej populacji stale rósł i w XI wieku składała się ona mniej więcej w 3/4 z produktów zbożowych.

Z kolei kroniki średniowieczne opisują kuchnię polską jako obfitą, ciężką, korzenną, charakteryzującą się częstym użyciem dużych ilości mięsa i kasz, nie zawsze smaczną. Stosowano wówczas duże ilości przypraw, głównie pieprzu, gałki muszkatołowej i jałowca. Do dziś zachowały się wzmianki o aromatycznych, gęstych i bardzo ostrych sosach (jucha szara i jucha czerwona). Tak pisał o potrawach staropolskich Józef Jeżowski w „Zabawach ziemiańskich”:

„Dobra bywa pieczenia górna w tłustym wole,

Także gąska pieczona, a kapłon w rosole,

I świeża sztuka mięsa, albo cielęcina,

Głowizna z chrzanem smaczna, z koprem jagnięcina,

Prosię tłuste pieczone, słonina w jarzynie,

W grochu; nie myśli drugi nigdy o zwierzynie,

O rybę zawsze łacno, gdy sadzawki w domu,

Ma dla swojej potrzeby i może dać komu…”

Polska słynęła także z miodu. Oto relacja nuncjusza papieskiego z roku 1565: „Ma Polska (...) wielką obfitość miodu, mianowicie w Litwie, na Rusi, w Prusiech i Mazowszu, gdzie oprócz pasiek w pobliskości domów chowają pszczoły w lesie, w umieszczanych na ten cel ulach na wierzchołku wysokich sosen z drzwiczkami, które się otwierają w czasie pobierania miodu, z którego sycą napój podobny do wina...”.

Bogaty obraz kuchni staropolskiej dostarczył nam Guillaume Le Vasseur de Beauplan (1600-1675), francuski markiz, budowniczy i pisarz, który zwiedzał Polskę i pozostawił po sobie „Opisanie Ukrainy...”. Jego zdaniem na codziennym szlacheckim stole obecne były: kwaśna kapusta z wędzoną słoniną, kasza jęczmienna, pierogi i kluski z serem, łazanki i potrawa obecnie całkiem zapomniana – groch utarty ze słoniną, który uchodził za wyjątkowy przysmak i za nieudane uważano przyjęcie, które nie kończyło się tym daniem.

Mikołaj Rej (1505-1569), wróg nowinek, sławił kuchnię domową, pożywną i zawiesistą, lecz prostą, pisząc z przekonaniem: „o chlebie nadobnym, jarzynkach pięknie przyprawionych, krupeczkach bieluchnych a drobniuczko usianych, o kureczkach tłuściuchnych podanych na obrusku białym, na miseczce nadobnie uchędożonej. Był przeciwny zagranicznym wymysłom kulinarnym, które zaczynały wdzierać się do staropolskiej kuchni.

Duży wkład w rozwój polskiej kuchni wniosła królowa Bona, która w roku 1518 przywiozła ze sobą włoskich kucharzy. Innym czynnikiem szerzenia się obcych wpływów kulinarnych były klasztory, które swe domy macierzyste miały we Włoszech, Hiszpanii, Niemczech i we Francji  i utrzymywały z nimi bliskie kontakty, także kulinarne. Nie bez znaczenia były też wpływy kuchni wojskowych np. tatarskich.  

Biesiady i uczty

O kuchni staropolskiej wiele możemy się dowiedzieć z literatury, gdzie znajdują się barwne opisy biesiad i potraw spożywanych w średniowieczu. Pierwszą,  znaną  z opisu Galla Anonima (ur. w XI w., zm. po 1116 r.), była uczta z okazji postrzyżyn Siemowita. Podczas tego wydarzenia do domu biednego Piasta przybyli wypędzeni z dworu Popiela dwaj goście. Ci „przechodząc  wedle  domu  Piasta” spotkali Rzepichę i „prosili aby ich przyjęła  gospodą,  która  natychmiast powiada  gościom,  że to z chęcią uczyni jeżeli sami nie wzgardzą  jej ubogim domem”.  W czasie postrzyżyn, na których byli obecni dwaj aniołowie (inne źródła podają, że byli to Cyryl i Metody), Rzepicha podała między innymi tuczonego prosiaka oraz beczułkę dobrze sfermentowanego  piwa, czyli dania raczej proste, nie wyszukane.

Z kolei najsławniejszym bankietem dyplomatycznym we wczesnym średniowieczu, który odbił się szerokim echem po Europie, była uczta wydana przez Bolesława Chrobrego w roku 1000 na cześć cesarza Ottona III. Gall Anonim w swej kronice napisał, że Chrobry urządzając przez trzy dni prawdziwe królewskie i cesarskie biesiady, obdarował Ottona srebrnymi i złotymi stołowymi naczyniami, oraz innymi cennymi darami. „Stoły były zastawione w czterech izbach i jak zawsze uginały się pod ciężarem mnóstwa mis srebrnych, złotych i kryształowych kubków, pucharów, rogów i dzbanów.  Służba królewska kręciła się licznie wnosząc co chwila nowe potrawy, przeważnie mięsiwa – całe łapy niedźwiedzie, combiy sarnie, barany pieczone, kuiy kaczki, ptactwo dzikie wszelakiego rodzaju. Na środku stołu, starym rycerskim obyczajem stało jakby żywe źrebię upieczone i ubrane dokoła w zieloną choinę. W dzbanach, kryształowych butlach, pieniło się piwo polskie, miód stary, wiśniaki i wina”.

Co ciekawe, również na co dzień kuchnia na dworze Bolesława Chrobrego była obfita i bogata. Gall Anonim tak o tym pisał: „Dwór każdego dnia powszedniego kazał zastawiać 40 stołów głównych, nie licząc pomniejszych; nigdy jednak nie wydawał na to nic z cudzego, lecz wszystko z własnych zasobów. Miał też ptaszników i łowców ze wszystkich niemal ludów, którzy, każdy na swój sposób, chwytali wszelkie rodzaje ptactwa i zwierzyny; z łych zaś czworonogów, jak i z ptactwa, codziennie przynoszono do jego stołów potrawy każdego gatunku...”.

Według Jana Długosza (1415-1480) liczba dań na stole Jagiełły podczas wyjątkowo hucznych uczt dochodziła nawet do 100. Ucztom często towarzyszyły opowieści bajarzy, śpiew i muzyka. Z czasem na dworach książęcych zaczęły wykształcać się obyczaje związane z biesiadowaniem i luźna, ale jednak istniejąca etykieta dworska, wynikająca z etosu rycerskiego, który na ziemiach polskich zakorzenił się na przełomie XIV i XV wieku.

Kuchnia różnych stanów różniła się bardziej ilością i jakością potraw, niż stosowanymi składnikami. W mniej zamożnych domach wystawniej jadano od święta, wynagradzając sobie w ten sposób długie okresy postu. Wyjątki stanowiły domy patrycjatu i bogatej szlachty, gdzie prawie zawsze obfito jadano. Z drugiej strony przykład dworu królowej Jadwigi i Władysława Jagiełły udowadnia, że nawet na monarszym stole codzienne posiłki bywały skromne. Kwestia ta zależała oczywiście od upodobań władcy, bo np. Kazimierz Wielki, Bolesław Chrobry czy Leszek Biały słynęli ze skłonności do ucztowania i znacznego apetytu.

Inni o kulturze kulinarnej Polaków

W opinii podróżnych, Polaków cechowało pijaństwo i obżarstwo, które na równi z lenistwem i obyczajami czyniło ich ubogimi. Krytykował to m.in. anonimowy autor jednego z kazań średniowiecznych: „[Polacy] słono jedzą, mocno się upijają, a przez to źle czynią..”

Odwiedzający Polskę mówili, że na stołach Polaków brakuje np. niektórych rodzajów owoców, co nie jest do końca prawdą. Z innej strony kreowano wizję Polski jako kraju urodzajnego i bogatego. Dziesięciowieczny podróżnik Ibrahim ibn Jakub w „Księdze dróg i królestw” pisał: „[...] ona obfituje w zboże i mięso i miód i ryby”.

Gall Anonim, idealizujący państwo Bolesława Krzywoustego, zanotował: „Kraj to wprawdzie bardzo lesisty, ale niemało przecież obfituje w [...] chleb i mięso i ryby i miód [..]. Powietrze zdrowe, rola żyzna, las miodopłynny, wody rybne, [...] woły chętne do orki, krowy mleczne, owce wełniste.”

Chociaż obraz ten jest mocno przerysowany, to faktem jest, że problem głodu w Polsce piastowskiej na większą skalę nie istniał. Jan Długosz w „Dziejach polskich” ks. XII, t. 1 tak o tym napisał: „Przestając na pokarmie prostym, jaki rodzinna wydawała ziemia (...) zaspakajał pragnienie wodą, a głód zbożem, mięsiwem, rybą, mlekiem, miodem i jarzyną”.

W 10 wiekach historii polskiej kuchni widać wpływy innych cywilizacji. Już w XI wieku dotarła do Polski cywilizacja z Indii i Chin, a wraz z kontaktami z Krymem - kultura orientalna. Liczne kontakty z innymi krajami Europy zaznaczyły w kuchni polskiej wpływy włoskie, francuskie i niemieckie. Żydzi wnieśli bogatą kulturę hebrajską. Elekcyjny system wybierania władcy i cudzoziemskie żony polskich królów powodował przyjazd do Polski wielu europejskich dworów, a wraz z nimi nowych nieznanych surowców, potraw, przypraw co miało znaczący wpływ na to co w Polsce jadano. Tak powstała i ostatecznie uformowała się w XVIII wieku wspaniała, jedna z najlepszych na świecie – polska kuchnia.

Oprac. Aleksandra Szymańska

Źródła:

  • J.S. Bystroń oprac., Polska, jej dzieje i kultura, od czasów najdawniejszych do chwili obecnej. T. 2, Od roku 1572-1795, Warszawa [1929]
  • J. Bystroń, Dzieje obyczajów w dawnej Polsce, Warszawa 1932
  • M. Łozińska, Historia polskiego smaku: kuchnia, stół, obyczaje, Warszawa 2013
  • P. Michalik, Śladami polskich tradycji kulinarnych, cz. 1, [w:] „Wieś Mazowiecka” 2015 nr 1
  • P. Michalik, Śladami polskich tradycji kulinarnych, cz. 2, [w:] „Wieś Mazowiecka” 2015 nr 2
  • Tradycyjna kuchnia polska. Najstarsza polska marka najlepszy produkt, Program Promocji Produktu Narodowego, www.pot.gov.pl
Submit to FacebookSubmit to Google PlusSubmit to Twitter

Tradycje polskiego sokolnictwa

Pasja myśliwska była bliska Polakom prawie od zarania naszych dziejów. Jedną z bardziej szlachetnych form polowań uprawianą przez najwyższe warstwy społeczne były polowania „pod pierzem” czyli z sokołami, które pojawiły się w Polsce około X wieku.

Początki sokolnictwa na świecie

Zgodnie z tradycyjnymi poglądami sokolnictwo wywodzi się z centralnej Azji, gdzie ludzie zaczęli wykorzystywać ptaki drapieżne już w pierwszym lub drugim tysiącleciu p.n.e. Typowe motywy sokolnicze zostały odkryte przez badaczy w starożytnych tekstach i malowidłach. Jedno z pierwszych świadectw artystycznych pochodzi z Turcji. Kilka rzeźb datowanych na około 1500 lat p.n.e. przedstawia człowieka z dużym ptakiem na pięści i zającem w ręce. Z kolei w północnym Iraku odkryto płaskorzeźbę pochodzącą prawdopodobnie z okresu panowania króla Sargona II (722-705 p.n.e.) ukazującą małego ptaka drapieżnego,  z wyraźną skórzaną pętlą na nogach na nadgarstku mężczyzny. Jest to dowód na to, że sokolnictwo na Bliskim Wschodzie było dobrze rozwinięte. Jednym z pierwszych pisanych źródeł wiedzy o sokolnictwie był traktat Ktesjasza z Knidos z początku V wieku p.n.e, w którym znajduje się szczegółowy opis polowania na lisy i zające, z użyciem orłów oraz sposoby układania ptaków drapieżnych, przez ludy centralnej Azji. Świadectwo sokolnictwa w starożytnej Tracji daje Arystoteles w dziele Zoologia.

Najwięcej możliwości do uprawiania tej sztuki polowań znajdowało się na rozległych stepach centralnej i wschodniej Azji. Mongołowie byli znani jako właściciele najlepszych psów i sokołów, które potrafili po mistrzowsku układać, chociaż polowania z nimi były niezwykle kosztowne. Począwszy od VIII wieku także Presowie nie szczędzili nakładów na pozyskiwanie specjalistów wykonujących profesjonalny sprzęt sokolniczy, jak rękawice, wabidła czy karnale. Poprzez odpowiednią tresurę można było doprowadzić do  tego, że duże orły i sokoły uderzały nie tylko na wilki stepowe, ale również rzucały się i przytrzymywały człowieka. Do wielkich miłośników sokolnictwa zalicza się też Turków.

Sztuka ta była prawdopodobnie znana i uprawiana w starożytnym Egipcie, natomiast nie znali jej ani starożytni Grecy, ani Rzymianie. Pierwsza wzmianka o ludach północnych, które wykorzystywały ptaki drapieżne do łowów, pojawia się w dziele Historia naturalis Pliniusza Starszego.           

Prawdziwy rozkwit sokolnictwa nastąpił w V wieku n.e., wtedy każdy panujący władca posiadał własne sokolarnie, opracowano także specjalne przepisy prawne, chroniące ptaki. Według prawa burgundzkiego za kradzież ptaka groziła wysoka grzywna i wycięcie 6 uncji ciała, które były przeznaczone na jedzenie dla skradzionego sokoła. Sokolnictwo w Europie upowszechnił cesarz Konstantyn Wielki. Zwyczaj polowania z sokołami stawał się coraz powszechniejszą rozrywką całego stanu rycerskiego, szczególnie w okresie krucjat. Wtedy na dworach monarchów pojawili się zawodowi sokolnicy i został ustanowiony specjalny urząd sokolniczego.

Wielkimi miłośnikami i znawcami tej sztuki łowieckiej byli przedstawiciele zakonów templariuszy, joannitów oraz Krzyżacy, którzy ofiarowywali sokoły panującym, by w ten sposób zjednać sobie ich przychylność.

Przez długi okres czasu przywiązani do tradycji Anglicy uprawiali sokolnictwo zrzeszając się w staroangielskim Old Hawking Club. W średniowieczu wprowadzili oni (nigdzie indziej nie praktykowany) zwyczaj przydzielania pewnej grupy ptaków określonym stanom: królom – północne sokoły islandzkie, lordom -  sokoły wędrowne, dostojnym damom – drzemliki, a duchownym – krogulce. Natomiast we Francji bardzo prestiżowy był zawód sokolniczego królewskiego. Sztuka łowów z użyciem ptaków drapieżnych została w tym kraju zaniechana na skutek wydarzeń związanych z Wielką Rewolucją Francuską.

Począwszy od XV wieku handel sokołami był bardzo opłacalny. Najlepsze północne sokoły były sprowadzane z Islandii do Danii. Łowem zajmowali się zawodowi sokolnicy oraz autochtoni, czerpiący z tych usług bardzo poważne dochody.

Sokolnictwo w dawnej Polsce

Szczegółowy opis dotyczący sokolnictwa w naszym kraju zamieścił Zygmunt Gloger w Encyklopedii Staropolskiej:  

Książęta i magnaci do hodowli i obuczania mieli sokolników […] Bolesław Chrobry sprowadzał z dalekich krajów sokoły i sokolników. Sokolnicy u panów należeli do sług, a u panujących – do urzędników dworskich […] Ponieważ najsnadniej ułożyć się dają do polowania młode ptaki, zabierano więc je z gniazd, gdy już miały z nich wylecieć […] Na kmieci wkładano powinność pilnowania sokolich gniazd. Cygański, autor „Myślistwa ptaszego”, współczesny Batoremu, każe je chować na wieży i dobrze karmić, aby nawykły wysoko się wzbijać i nie uciekły. Młode pielęgnowano starannie i karmiono ptactwem, stawiano przy świeżej wodzie, żeby się kąpały i na słońcu suszyły. Główny warunek nauki, żeby sokół mało sypiał i był najczęściej na ręku myśliwca, przez co mu się posłusznym i do niego przywiązywał […] W czasie nauki często karmiono, nakładano na głowę kapturek, żeby nic nie widziały, pętano nogi i noszono ustawicznie na obręczy, dręcząc bezsennością, przez co traciły dziarskość i posłuszniały. Puszczano je na sznurze, żeby wracały na berło, poczem je karmiono. Przez zimę dziwoka sokolnik przywiązywał do klocka, po izbie puszczał, często brał na rękę, pokarmem przynęcał, chłodno i w ciemności trzymał. Gdy nie było dla sokołów ciemnej komory, to je zamykano w skrzyni. Na łowy niesiono wprawnego już ptaka w ręku z kapturkiem, który zdejmowano, kiedy zdobycz miał ujrzeć. Wówczas wznosił się pod obłoki, krążył, na ofiarę jak kamień spadał, zabijał, na głos powracał i pokarm otrzymywał Raroga potrzeba aby pilnowały charty, jastrzębia – wyżły. Nadto każdy rodzaj ptaków łowieckich miał osobny gatunek ptactwa, do którego mógł być użyty, któremu mógł podołać. Orły i sokoły, głównie na dropie, dzikie gęsi, czaple i żurawie puszczano, jastrzębie – na cietrzewie, kaczki i kuropatwy, krogulce – na przepiórki, gołębie, skowronki […] Prawo posiadania sokoła myśliwskiego tak oznaczało w Polsce szlachcica, jak noszenie szabli u boku”.

W Polsce początki sokolnictwa sięgają X wieku. Zgodnie z przekazami historycznymi już Bolesław Chrobry  i Bolesław II Śmiały utrzymywali ptaszników z różnych krajów. W XIII wieku istniały dwie duże sokolarnie królewskie. Największa znajdowała się w Łowiczu, zaś nie mniej znane – w Niepołomicach, Płocku i Miechowie. W tym okresie istniało tzw. prawo sokołowe (falcatio), które zobowiązywało poddanych do utrzymywania królewskich sokolarni, uczestnictwa w łowach i żywienia sokołów, a właścicieli gruntów do opieki nad gniazdami tych ptaków, które znajdowały się na ich terenach. Polowanie z sokołami było jednak wyłącznym przywilejem panujących, rzadko udzielanym zasłużonym rodom lub osobom. Nawet mistrzowie i sokolnicy układający ptaki, stanowili jedynie służbę i nie mogli uczestniczyć w łowach. W 1423 roku na Zjeździe Krakowskim ustanowiono prawo do polowania na własnych ziemiach, które przysługiwało rycerzom. Jednocześnie wprowadzono zakaz polowania z psami i sokołami od 23 kwietnia do zakończenia żniw, aby nie niszczyć zasiewów. Ustawodawstwo zawarte w traktatach litewskich z lat 1529, 1566 i 1588 spowodowało, iż, myślistwo stało się integralną częścią ekonomiki ziemiańskiej. Dzięki temu, upowszechniło się także sokolnictwo, które na przełomie XVI i XVII wieku przeżywało swój największy rozkwit. Zaczęły pojawiać się publikacje opisujące ten sposób polowania, jak „Księgi o gospodarstwie i o opatrzeniu rozmnożenia rozlicznych pożytków każdemu stanowi potrzebne” autorstwa Piotra Krescentyna (1549) czy „Myślistwo ptasze” Mateusza Cygańskiego (1584).

Za największy rozkwit sokolnictwa w Polsce uznaje się okres panowania Stefana Batorego, który założył szkoły układania sokołów, psiarnie, sprowadził zza granicy mistrzów sokolniczych. Sam, zwłaszcza po zakończeniu wojny moskiewskiej, w wolnych chwilach oddawał się swojej ulubionej rozrywce, korzystając z owoców swojej wcześniejszej pracy. Dwór królewski obozował zazwyczaj po prawej stronie drogi z Hajnówki do Białowieży, w straży Hajnowskiej, na leśnym wzgórzu, które okoliczny lud nazwał „Batorową górą”. Odnowicielem tradycji myśliwskich Stefana Batorego był Władysław IV. Upodobał on sobie zwłaszcza łowy na białe czaple, które uganiano z sokołami głównie dla rajerów – długich piór znajdujących się na głowach tych ptaków, które były modnym elementem stroju szlacheckiego. Zdarzało się, że po złowieniu czapli, jeśli nie była mocno poturbowana, wyrywano jej rajery i wypuszczano na wolność. Jedną z nich z obrączką na szyi z dnia 18 maja 1647 roku złapano ponownie dnia 19 lipca 1677 roku, jak własnoręcznie zanotował król Jan III Sobieski.

W XVIII wieku w wielu efektownych polowaniach na czaple brały udział także kobiety ze stanu szlacheckiego. Dużym uznaniem cieszyły się wówczas sokoły układane w Polsce, dlatego licznie przybywały po te ptaki delegacje z Hiszpanii, Niemiec czy Francji. Za jednego sokoła można było otrzymać drogocenną porcelanę, konie arabskie czystej krwi czy kilkanaście perskich dywanów. Średnio zamożny szlachcic był  zazwyczaj posiadaczem jednego sokoła, pary rarogów lub jastrzębi.

Od czasów panowania króla Augusta III rozpoczął się powolny schyłek sokolnictwa, który wyraźnie zaznaczył się pod koniec XVIII wieku, w okresie panowania króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Sztuka ta była jeszcze kultywowana na wschodnich rubieżach kraju, lecz jej dawny blask przygasał. Z początkiem XIX wieku sokolnictwo, w swej dawnej formie, przestało istnieć. Przyczyną takiego stanu rzeczy było między innymi coraz powszechniejsze używanie broni palnej, które znacznie ułatwiało pozyskanie zwierzyny. Sytuację tę trafnie opisał znakomity ornitolog hrabia Kazimierz "gdzieniegdzie napotyka się jeszcze sokoły, jako pozostałości po dawnych dworach magnatów, tułające się po kuchniach i drewutniach; straciwszy charakter i znaczenie tak, jak ich panowie". W okresie rozbiorów sokolnictwo było tępione jako przyczółek polskości. Ostatecznie udało się zaborcom uśmiercić tą tradycję zupełnie.

Sokolnictwo współczesne

W okresie międzywojennym, prawdopodobnie jako jedyny specjalista w Polsce, sokolnictwem zajmował się zoolog - prof. August Dehnel, autor książki„ O układaniu ptaków drapieżnych do łowów” wydanej w 1937 roku. Pod koniec lat 50-tych XX wieku, dziedziną tą zajmowało się kilku, rozrzuconych po kraju i niemających ze sobą kontaktu, myśliwych - Czesław Sielicki, Zygmunt Pielowski i Wacław Lesiński. Ich praca i zaangażowanie sprawiło, że pod koniec lat 60-tych funkcjonowały w naszym kraju dwa „ośrodki” sokolnictwa. Jednym z nich było Technikum Leśne w Tucholi, w którym grupę uczniów prowadził nauczyciel, a potem także dyrektor - Czesław Sielicki; drugą - pracownicy Stacji Badawczej Polskiego Związku Łowieckiego w Czempiniu z jej kierownikiem Zygmuntem Pielowskim. Wspólnie podjęto starania nad reaktywacją sokolnictwa w Polskim Związku Łowieckim. Z początkiem lat 70. XX wieku na skutek intensywnych starań grupy myśliwych, pasjonatów sokolnictwa i hodowli ptaków drapieżnych doszło do ożywienia zainteresowania tą dziedziną łowów. W 1972 roku Zarząd Główny Polskiego Związku Łowieckiego powołał do życia Krajowy Klub Sokolników i Ochrony Ptaków Drapieżnych - "Gniazdo Sokolników" skupiający wszystkich miłośników łowów z ptakami drapieżnymi. Pierwszym mistrzem sokolniczym został wybrany Zygmunt Pielowski. Siedzibą Klubu stała się Stacja Badawcza Polskiego Związku Łowieckiego w Czempiniu, zaś jednym z ośrodków szkoleniowych - Technikum Leśne w Tucholi. Od początku, głównym celem działalności Gniazda Sokolników było kultywowanie tradycji sokolniczych, a także ochrona ptaków drapieżnych.

Współcześni sokolnicy to nie tylko myśliwi, ale także hodowcy. To właśnie oni rozpoczęli akcję reintrodukcji sokoła wędrownego. Zajmują się również edukacją przyrodniczą, ochroną ptaków drapieżnych, jak również kultywowaniem tradycji układania i hodowli ptaków łowczych. Obecnie polowania z sokołami są w Polsce niezwykle rzadkie i postrzegane raczej jako kosztowne hobby. Zgodnie z Konwencją Waszyngtońską, dla celów sokolniczych wykorzystywane są dziś ptaki pochodzące z zamkniętych hodowli wolierowych.

Gniazdo Sokolników PZŁ (obecnie Polski Klub Sokolników) funkcjonuje jako klub Polskiego Związku Łowieckiego i podlega bezpośrednio Zarządowi Głównemu. Zajmuje się między innymi prowadzeniem specjalistycznych szkoleń z tego zakresu i wydaje własny periodyk – „Myślistwo Ptasze”. Jest członkiem Międzynarodowego Stowarzyszenia Sokolnictwa i Ochrony ptaków Drapieżnych (IAF), skupiającego blisko 40 klubów sokolniczych z całego świata.

Tradycyjną imprezą Gniazda Sokolników organizowaną od 1973 roku, są ogólnopolskie Łowy z Sokołami – kilkudniowe, towarzyskie spotkania aktywnych sokolników z całego kraju połączone z polowaniem. Wydarzeniu towarzyszą również pokazy układania ptaków łowczych, kiermasze akcesoriów sokolniczych, wieczory dyskusyjno-filmowe, koncerty muzyki myśliwskiej czy Msze Hubertowskie.

Liczba sokolników w naszym kraju od kilkunastu lat utrzymuje się na stałym poziomie około 150 osób, przy czym około 30-40 proc. z nich nie posiada ptaków łowczych.

Oprac. Joanna Radziewicz

Literatura:

  1. Mąka H.: Sokolnictwo w Polsce - dawne i współczesne. Dokument dostępny w Word Wide Web: http://gniazdosokolnikow.pl/historia/sokolnictwo-w-polsce
  2. Żyburtowicz, Z.: Polski rok: tradycje i obyczaje. Warszawa: "Świat Książki", 2009.
  3. Cieślikowski, M.: Sokolnictwo.  Warszawa:   "Multico",  

 

Submit to FacebookSubmit to Google PlusSubmit to Twitter