Oskar Kolberg. Dzieła wszystkie. Krakowskie. Suplement do T. 5-8
- Szczegóły
- Kategoria: Kolberg
Wyżynek
Koło Zatora, podobnie jak w Liszkach, Morawicy, a nawet Bolechowicach, Kobylankach, niesie przewodnicząca (jedna lub dwie) wieniec, a przed nimi postępuje jendyka lub jendor (przeznaczony jako dar dla dworu), który także ma na łbie wieniec, a na szyi niby korale z jarzębiny zawieszone. Przy tym śpiewają różne pieśni, jak np..:
Mazur, Mazur, bij nogami,
dajże ognia podkówkami, a ty dziewczę, tańcuj żywo,
że niedługo będzie żniwo
Dajże Boże! I żeby to,
będziem kosić nowe żyto,
A my baby z powrósłami,
pójdziem wiązać za chłopami.
W wyżynku (mówi R. Zawiliński) dadzą się wyróżnić trzy akta: 1 – przygotowanie kłosianego wieńca, 2 – poświęcenie go w kościele, 3 – ofiarowanie właścicielowi wsi lub księdzu i połączone z tym tańce i zabawa.
W Olszy pod Krakowem dziewczęta, te co żęły na przodzie, dostają od dziedzica 30 snopków żyta i pszenicy i robią z nich wieniec, wieszając na nim dokoła pierniki, jabłka, gruszki i błyskotki. Wieniec ten kładą na głowę przodka tj. dziewczyny, która przy żniwie przodowała i idąc do dworu z muzyką śpiewają:
Nasza Jegomość siedzi na ganku
raduje się naszym wiankom,
nasz Jegomość, nasz
gorzałki nam dasz.
Wszedłszy do pomieszczenia, kłaniają się dziedzicowi, kładą wieniec na głowę i śpiewają:
Nasz Jegomość, nasz,
wyżynek nam dasz,
bo my się tu pośpieszyły,
i wszystko żywo wyżęły.
Nasz Jegomość, nasz,
przynosimy plon,
ekonom nasz pan,
a my się go nie bojemy,
za wrotami postojemy,
niechże robi sam!
Nasz jegomość, nasz,
wyżynek nam dasz,
goniłeś nas po polu z laseczką,
wynieśże nam gorzałki z flaszeczką.
Nasz Jegomość, nasz,
wyżynek nam dasz,
goniłeś nas po polu z basiorem,
wynieśże nam gorzałki z gąsiorem.
W Krzeszowicach biorą w wyżynku udział tylko ci, co chodzili na robotę do dworu. Dzień przed niedzielą, w którą ma się odbyć wyżynek, wiją dziewczęta wieniec z wszelkiego rodzaju zboża i ubierają go kwiatkami, owocami, piernikami, wstążkami. W niedzielę przyśpiewują pod oknami parobczaki kończącym wieniec dziewczętom. Gdy już wieniec gotowy, zwykle kształtu stożka z krzyżem u góry, wiozą go do kościoła dziewczęta świątecznie, jakby do wesela poubierane. Po nabożeństwie poświęca kapłan wieńce, poczym wiozą je do dworu. Zbliżywszy się do bramy śpiewają:
Otwieraj stróżu te wrota,
bo idzie pańska robota.
Zżęliśmy pszeniczkę, zżęliśmy żytko,
spakowali naszej pani do stodoły wszystko,
a u N.N. dopiero się koli.
U N.N. zjadły ptaki proso,
nasza pani w safanach, a N.N. boso.
Oddając wieniec Państwu śpiewają:
Pani wieniec przynosiemy,
szczęścia, zdrowia winszujemy,
przy naszej robocie,
nie będzie w kłopocie.
Kiedy złożą wieńce, rozstępują się, a jeden z parobków wystąpiwszy naprzód śpiewa:
Już w stodole żyto i w stogach pszenica,
i z wieńcem dziewczęta przed domem dziedzica.
Naprzód starszej pani do nóg upadamy
i wieniec ze zbioru do nóg jej składamy.
Matką-ś naszych ojców i nas zawsze była,
prosić będziem Boga, byś nam sto lat żyła.
Dla młodszych też państwa wieniec przynosimy,
o zdrowie, o szczęście Boga wyprosimy.
By pociechy z wnuków zdrowo doczekali,
by żyli wśród szczęścia, biednym pomagali.
Nie mamy nic więcej przynieść wam w ofierze,
jak to, com zaśpiewał serdecznie i szczerze.
Występuje potem drugi parobczak trzymając do tańca żniwiarkę, zwraca się do muzyki i śpiewa:
Zagrajcie nam po staremu,
po dawnemu, po naszemu,
hej chłopcy, w podkowy,
taniec narodowy.
Potem tańczą w koło, a po tańcach otrzymują nagrody. Po ich otrzymaniu udają się na folwark i bawią się do późnej nocy. W niektórych miejscach w Krakowskiem sprawiają nawet gospodarze (włościanie) dożynki. Robią więc takie same wieńce, ubierają je i dają wieniec z żyta gospodarzowi, śpiewając:
Gospodarzu nasz,
wyżynek nam dasz!
Bośmy żęli i wiązali,
do stodoły pochowali.
Gospodarzu nasz!
Niesiemy wianek koło ogroda,
niech wyjdzie gospodarz, czyli to prawda.
Widzą ludzie,
Bo w naszym wieńcem gromada idzie.
Niesiemy wian
koło pańskich ścian.
Kłaniamy się jegomości i jejmości,
Niechże wezmą wian do swojej garści.
Otrzymawszy poczęstunek i nagrodę, z której największą biorą przodownicy rozchodzą się do domów.
Wybór: Joanna Radziewicz