Być „przy nadziei” – rodzinne tradycje i obyczaje w Polsce

Zapowiedź nowego życia, trwania rodziny i zbiorowości od najdawniejszych czasów kojarzona była przede wszystkim z płodnością kobiety. Rola kobiety w tym wszystkim wydawała się najważniejsza: to ona nosi dziecko pod sercem przez dziewięć miesięcy, a potem wydaje je na świat. Mówi się, więc, że jest rodzicielką życia. Macierzyństwo jest zawsze niezaprzeczalne i niewątpliwe, chociażby w aspekcie biologicznym. Podczas gdy ojcostwo, równie przecież doniosłe i ważne, wymagało jednak zawsze stosownego potwierdzenia, uznania potomka poprzez postawę mężczyzny, poprzez akcje obrzędowe i stosowne rytuały.

 

Niezamężne kobiety w ciąży, ciężarne panny, o których na wsi powiadano pogardliwie, że to latawica, wyciruch, zawitka, w opinii społecznej były wszystkiemu winne, hańbiąc siebie i rodzinę. Tylko one traktowane były z całą surowością. Zupełnie inaczej traktowano mężczyznę. Tak zwane „złe prowadzenie” w potocznych poglądach dotyczyło w zasadzie tylko kobiet.

Zdarzało się jednak, że zwykli, prości ludzie często zdolni byli okazać współczucie i pomoc, zarówno matce, jak i jej nieślubnemu dziecku. Na wsi mówiło się nawet o bękarcim szczęściu i apetycie. Dziecko z nieprawego łoża miało się rodzić silne, łakome, żywotne, obdarzone energią i siłą fizyczną oraz sprytem. Zazwyczaj dobrze wiodło mu się w dalszym dorosłym życiu, bo potrafiło o wszystko się upomnieć, wszystko dla siebie zdobyć.

W niektórych bogatych i znacznych rodzinach starano się wszelkimi sposobami zatuszować „hańbę” brzemiennej córki i całego rodu, ukryć ją i jej stan przed opinią publiczną. Ciężarną dziewczynę wywożono do jakiejś odległej miejscowości, a po rozwiązaniu niemowlę oddawano na wychowanie przypadkowej biednej rodzinie. Dalsze losy i życie dziecka nikogo już później nie obchodziły. Najczęściej – nawet rodzonej matce zabraniano jakichkolwiek kontaktów z dzieckiem. Dziewczynę starano się jak najszybciej wydać za mąż, zaś jej stanem ducha i zdrowia, jej uczuciami i przeżyciami nikt się nie przejmował.

Należy jednak stwierdzić, że z czasem surowe i restrykcyjne prawa i obyczaje zostały znacznie złagodzone. Zdarzało się, że ojcowie nieślubnych dzieci dbali o swe nieprawe potomstwo, zwłaszcza synów. Wspierali je, dawali nazwisko, łożyli na kształcenie, zapewniając całkiem dobry start życiowy.

Dla prawych matek każda ciąża była błogosławieństwem. Brzemienność nazywano stanem poważnym, takim stanem, stanem odmiennym i błogosławionym. Ciąża, owoc legalnego małżeńskiego pożycia, była bowiem znakiem wiadomym i oczywistym, że związek mężczyzny i kobiety, zawarty zgodnie z prawem kościelnym i ludzkim, został przez Boga pobłogosławiony, a małżeński obowiązek spełniony po bożemu. Mówiono, także, że kobieta zastąpiła, zaskoczyła, spodziewa się, że jest przy nadziei.

Dzieci przyjmowane były z radością i nadzieją, że oto trwać będzie rodzina. Dzieci były celem i sensem życia każdej rodziny. Im więcej się ich rodziło, tym lepiej. Pan Bóg daje dzieci, da i na dzieci powiadano. Mówiono także, że dzieci są nie tylko radością, ale i bogactwem biedaków.

Bezdzietność natomiast była zjawiskiem pożałowania godnym, nagannym i godnym pogardy. Uważano, że ma w sobie coś poniżającego, że jest karą Bożą za popełnione grzechy lub następstwem jakiejś wstydliwej, tajemniczej choroby albo rzuconych uroków czy złych czarów. Bezdzietni małżonkowie uciekali się do równie dziwnych, ale rzekomo sprawdzonych praktyk i tzw. swojskich leków, które w zaufaniu przekazywali im starzy ludzie.

Kiedy kobieta miała pewność, że jest przy nadziei dyskretnie informowała o tym męża i najbliższą rodzinę. Dalsza familia i sąsiedzi dowiadywali się o tym wówczas, kiedy jej stan był już dostrzegalny. Ostrożność ta wynikała z nakazanej przez obyczaj powściągliwości i skromności. Ciąża dotyczyła sekretnej sfery życia, była przecież następstwem intymnego pożycia kobiety i mężczyzny, a niegdyś sprawy intymne stanowiły tabu.

 

Warto przypomnieć, że z owym tabu liczyli się pisarze m.in. Henryk Sienkiewicz w „Rodzinie Połanieckich” wystrzega się wstydliwego (w jego czasach) słowa „ciąża”. Pisze o dziwnej, znoszonej z rezygnacją i zmęczonym uśmiechem, słabości omdlewającej Maryni, nad którą z czułą uwagą i troską pochylają się jej najbliżsi.

 

Kobieta już od pierwszych tygodni w ciąży bywała traktowana inaczej niż zazwyczaj, i to we wszystkich stanach. Ciężarną obowiązywały także szczególne zachowania i liczne nakazy i zakazy. Wynikały one z troski o jej zdrowie i pomyślny przebieg ciąży, lekki i szczęśliwy poród. Uważano, że należy cierpliwie znosić zmiany nastroju ciężarnych i spełniać ich zachcianki. Uważano też, że nie należy zabraniać spożywania rzeczy niejadalnych; sprzeciwianie się takim zachciankom mogło spowodować, że dziecko będzie łakome, chciwe, będzie miało zaczerwienione oczy, a może nawet zostać dotknięte kołtunem. Powszechnie uważano, że ta odrażająca dolegliwość zagrażać może osobie, która odmówiła czegoś ciężarnej bądź nie spełniła jej zachcianki.

Kołtun uważany był niegdyś za symptom poważnych zaburzeń wewnętrznych, nie następstwo braku higieny.

W całej Polsce wierzono, że kobietom przy nadziei należy dawać wszystko, o co tylko poproszą, nie odmawiać, gdy przychodzą pożyczyć. W przeciwnym razie można się spodziewać różnych szkód, niepowodzeń, a nawet utraty zbiorów, zapasów żywności, garderoby. Powiadano, że jak się ciężkiej babie czegoś odmówi, to myszy zniszczą wszystko, potną cały dobytek. Uważano, że w tym okresie kobieta powinna być wesoła, bo wpływa to korzystnie na przebieg ciąży i na zdrowie mającego się urodzić dziecka. Z tych samych powodów kobiecie w ciąży nie godziło się nikogo przedrzeźniać lub wyśmiewać, bo dziecko mogło się urodzić głupkowate.

Jeszcze dłuższa była lista zwyczajowych nakazów i zakazów obowiązujących ciężarną, a mających odsunąć od niej i od dziecka różne zagrożenia. Najpoważniejszym zagrożeniem było tzw. zapatrzenie się kobiety w jakiś punkt, co mogło spowodować jej niemoc. Wierzono święcie w magię podobieństw. Kobieta nie powinna była patrzeć na brzydkich i kalekich ludzi, zamykać oczy przy osobach rudowłosych, zezowatych czy kulawych. Wszystko po to by nie urodzić dziecka szpetnego i ułomnego.

Ciężarna nie powinna była patrzeć długo na zwierzęta, bo mogła urodzić podobnego owłosionego potworka. Wszelkie znamiona na ciele dziecka, nazywane były myszkami, ogniami, gadami lub płomieniem. Miały powstawać właśnie w następstwie zapatrzenia i strachu.

Jeszcze bardziej niebezpieczne było patrzenie w ogień, bowiem gdy na widok ognia kobieta dotknęła ręką twarzy, szyi lub piersi mogła się spodziewać, że dziecko będzie miało czerwone znamiona w tych właśnie miejscach. Patrzenie przez szczeliny też było zakazane; dziecku groził przez to zez lub inna wada wzroku. Patrzenie przez ramię lub spoglądanie do tyłu pomiędzy swymi nogami mogło spowodować u dziecka tzw. uroczne oczy, którymi wyrządzało szkody innym i spotykało się z niechęcią otoczenia.

Kobieta ciężarna nie mogła przebywać w pobliżu zwłok. Nie wolno jej było myć i ubierać zmarłego, ponieważ mogłoby to przyprawić o ciężką, śmiertelną chorobę, zarówno ją samą, jak i noszone dziecko. Mając na uwadze szczęśliwy przebieg ciąży, kobiety unikały przechodzenia pod drabiną, lejcami, a także zbierania w warzywniku dyń i ogórków, mających długie wąsy, przypominające sznury. Wystrzegały się przędzenia bo groził im poród długi; przechodzenia przez próg, na którym ktoś rąbał drwa, aby nie urodzić dziecka z zajęczą, rozszczepioną warga. Te przesądy związane z ciążą trudno zliczyć i wymienić. Tym bardziej, że występowały one w różnych odmianach lokalnych, ale wszędzie były traktowane z cała powagą.

Faktem jest, iż powszechnie uważano, że kobieta w ciąży, jest specjalnie narażona na działanie złych duchów, podlegała, więc pewnej izolacji terytorialnej. Szczególnie po zachodzie słońca i w nocy nie wolno jej było opuszczać obejścia, podchodzić do ogrodzenia i rozmawiać z sąsiadami, a nawet wychodzić poza próg domu.

 

Przeciw czarom i czarownicom kobiety ciężarne miały przy sobie bylicę zaszytą w szwy ubrania, uniwersalne, czarodziejskie ziele, mające chronić je i ich nienarodzone dzieci, zapewnić lekki poród; nosiły także przy sobie zioła święcone w Boże Ciało i Matki Boskiej Zielnej

 

Jeżeli z jakiejś przyczyny kobieta ciężarna złamała nakaz i zwyczaj robiła wszystko, aby temu zaradzić. Aby zniwelować skutki zapatrzenia i złego uroku kobiety spoglądały w niebo i gwiazdy, patrzyły na swoje paznokcie, przeglądały się w lustrze, spluwały za siebie.

Uważano, że nie tylko ciężarna jest narażona na różnorakie zło, ale też ona sama może stać się zagrożeniem dla otoczenia np. może szkodzić wegetacji roślin. Kobiety ciężarne, które wchodziły na zasiane pole mogły spowodować nieurodzaj. Kiedy furmanka wyładowana zbożem mijała ciężarną mówiono, że całe zboże zjedzą myszy i wszystko się zmarnuje. Z tych samych powodów zabraniano ciężarnym zajmowania się kurczętami, prosiętami, zbierania jajek, gruszek, czy kartofli. Spotkanie z ciężarną np. w drodze na jarmark źle wróżyło transakcjom handlowym. Unikano mijania się z kobietą w ciąży na drodze, moście lub kładce przerzuconej przez rzekę – uważano, że to zły omen. Ciężarnej nigdy nie proszono w kumy, ani nie powierzano żadnych funkcji na weselu – tajemne siły emanujące z ciężarnych mogły bowiem źle wpływać na zaślubioną parę.

Wierzono jednocześnie, że ciężka baba i obecne w niej tajemnicze siły mogą, w niezbadany sposób, wspomagać tradycyjne zabiegi lecznicze. Wierzono, że dotknięcie kobiety ciężarnej łagodzi ból w złamanej kończynie, może zmniejszać bóle w kościach i bóle krzyża.

Przez cały ten okres kobieta była obiektem specjalnej troski, pilnowano ją aby nie  mogła zaszkodzić sobie , dziecku, oraz innym. Mijały tygodnie, miesiące, a brzemienność stawała się coraz bardziej widoczna. Znaków i zapowiedzi zbliżającego się porodu było wiele np. ktoś niósł drewka ze składu, a te się rozsypały; ptaki krążyły nad domem z głośnym piskiem; w nocy odzywała się sowa pójdźka; z trzaskiem otwierały się jakieś drzwi. Powiadano, że oto ciężarna zaraz będzie się sypać, że już wkrótce chwycą ją porodowe bóle, że już niebawem będzie rodzić…

oprac. Aleksandra Szymańska

 

 

Źródła:

  • Czerwiński T., Wyposażenie domu wiejskiego w Polsce, Warszawa 2009
  • Kokocińska T., Polski Rok: tradycje i obyczaje, Warszawa 2009
  • Nowak A., Folklor i zwyczaje w Polsce, Katowice 2010
  • Ogrodowska B., Polskie tradycje i obyczaje rodzinne, Warszawa 2008
  • Ogrodowska B., Święta Polskie: tradycja i obyczaj, Warszawa 2000
  • Szymanderska H., Śluby polskie: tradycje, zwyczaje, przepisy, Warszawa 2008
Submit to FacebookSubmit to Google PlusSubmit to Twitter