Związki pozamałżeńskie w dawnej wsi polskiej

Etnograficzna wizja życia intymnego na wsi zakładała, że było ono niemal idealną realizacją zasad głoszonych przez kościół. Badania historyczne otwierają jednak zupełnie nową perspektywę spojrzenia na ten temat.

 

Zdaniem profesora Zbigniewa Kuchowicza chłopska etyka seksualna w XVII-XVIII wieku była znacznie mniej surowa niż wzorzec proponowany przez kościół. Odstępstwa w tym zakresie odnosiły się zwłaszcza do kwestii życia płciowego osób stanu wolnego. W chłopskim rozumieniu moralności właściwie nie  funkcjonowało pojęcie „czystości” w znaczeniu seksualnym, a dziewictwo nie stanowiło szczególnie cenionej wartości.

Problem podejmowania aktywności seksualnej przez osoby stanu wolnego obu płci na wsi wczesnonowożytnej należy rozpatrywać na poziomie wielowymiarowym. Z jednej strony ówczesne systemy prawne nie poświęcały temu występkowi zbyt dużo uwagi, koncentrując się raczej na cudzołóstwie. W rzeczywistości wsie rządziły się swoimi prawami. Wydawane przez właścicieli dóbr ustawy wiejskie ogrywały największą rolę przy rozstrzyganiu wiejskich sporów. Większość z nich odpowiedzialnością za moralność  swych domowników obarczało gospodarzy. To oni mieli dostarczać do urzędu informacje na temat niewłaściwego prowadzenia się swoich dzieci, służby czy komorników. Za brak reakcji groziły kary finansowe. Ponadto gospodarzy obowiązywał zakaz przetrzymywania w swoim domu „nierządnych białogłów”.  Natomiast winowajcy dopuszczający się tego niecnego występku ponosili kary finansowe lub fizyczne.

 Inne stanowisko w kwestii niemoralnego prowadzenia się wyrażało stanowisko religijne, które surowo potępiało wszelkie haniebne występki. W mniemaniu duchownych utrzymywanie przedślubnych stosunków seksualnych było jednoznaczne z obrazą Pana Boga i mogło sprowadzić nieszczęście na całą wieś. Pomimo złowrogiego tonu wyroków kościelnych chłopi nie traktowali wszeteczeństwa jako szczególnie ciężkiego grzechu. Kościół polski musiał nawet grozić ekskomuniką wiernym, którzy głosili tego typu tezy.

Problematykę przedślubnej inicjacji seksualnej można rozpatrywać również z punktu widzenia życia codziennego ówczesnej społeczności wiejskiej. Ogólnie można stwierdzić, że w środowisku chłopskim panowała atmosfera milczącego przyzwolenia dla tego typu praktyk, pod warunkiem zachowania norm zwyczajowych. Jeśli zawarcie związku małżeńskiego było już postanowione, nic nie stało na przeszkodzie, aby narzeczeni jawnie okazywali sobie swoje uczucia.

Pobłażliwość dla stosunków przedmałżeńskich cechowała przede wszystkim dyskrecja. Teoretycznie nikt ich nie widział, ani o nich nie słyszał. Jeśli ktoś o nich opowiadał nie cieszył się zbyt dobrą opinią w środowisku. Bardzo trudno było wyznaczyć granicę tolerancji chłopów dla tego typu praktyk. Niekiedy z wyrozumiałością spotykało się nawet dłuższe wspólne mieszkanie bez ślubu.

Problem związków przedmałżeńskich dotyczył osób, które przez całe życie pozostawały w stanie wolnym, osób owdowiałych oraz tzw. „młodzieży”, czyli kobiet i mężczyzn w wieku między osiągnięciem dojrzałości płciowej a końcem zwyczajowego okresu zawierania pierwszego związku małżeńskiego. Młodzież najczęściej opuszczała dom rodzinny, aby udać się na służbę do innego gospodarza, zwykle w tej samej wsi. Wiele nieformalnych związków przedmałżeńskich tworzyło się właśnie w tym okresie. Praca pod jednym dachem była bowiem świetną okazją do bliższej znajomości między chłopakiem a dziewczyną. Często zdarzało się, że młode kobiety były wykorzystywane przez swoich pracodawców lub ich synów. Przekonanie, że ciało służącej należy do gospodarza, hamowane było tylko przez ścisły układ kontroli wewnątrzgromadzkiej. Jednak system ten, nie zabezpieczał w równym stopniu interesów wszystkich panien. Te pochodzące z gorszych rodzin czy z jakiś powodów odrzucone społecznie, nie mogły liczyć na wsparcie środowiska wiejskiego, które jeśli nie doszło do większego skandalu, po prostu nie zauważało problemu.

Nieformalne związki pomiędzy służącą a parobkiem spotykały się najczęściej  z nieformalnym przyzwoleniem gospodarza. Problem pojawiał się, gdy dochodziło do spłodzenia dziecka. Wówczas odpowiedzialnością za popełnienie tego czynu obarczano nie tylko samych winowajców, ale również gospodarza, którego obowiązkiem było dbanie o moralność swoich podopiecznych. Nic więc dziwnego, że pracodawcy próbowali ukrywać nieślubne dzieci swojej służby, a jeśli zachodziła taka potrzeba – pomagali młodym w ucieczce z rodzinnej wsi.

Młodzież obu płci  miała możliwość swobodnego spotykania się nie tylko w ramach służby, ale także podczas wykonywania codziennej pracy, w trakcie zabaw, uroczystości religijnych czy w karczmie. Repertuar społecznie aprobowanych sposobów zalotów obejmował poklepywanie, podszczypywanie, gwałtowne uściski czy igraszki na sianie. Zwykle to mężczyźni byli stroną inicjującą flirt, ale i kobiety wykazywały pewną aktywność w tym względzie, nierzadko pozwalając na śmiałe zachowania wobec obiektu swoich uczuć. Funkcjonowało też przekonanie, że kobiety pragnąc zjednać sobie sympatię mężczyzny, wykorzystują różnego rodzaju praktyki magiczne.

Wiejski model stosunków przedślubnych pozwalał na stosunkowo dużą swobodę pod warunkiem zachowania dyskrecji. Problem pojawiał się z chwilą zajścia kobiety w ciążę. Metody antykoncepcji praktycznie nie były wówczas znane, a te stosowane, jak tzw. coitus interruptus (stosunek przerywany), czy rozmaite praktyki  i środki z pogranicza magii i zielarstwa, na ogół nie przynosiły oczekiwanych rezultatów. Bardzo często kobiety, które zaszły w niechcianą ciąże, próbowały się jej pozbyć, wykorzystując do tego celu ogólnodostępne substancje wczesnoporonne. Wywołanie poronienia, choć oficjalnie potępiane przez społeczność wiejską, spotykało się mimo wszystko z pewną wyrozumiałością.

Jeśli aborcja farmakologiczna nie przyniosła oczekiwanych rezultatów, kobiety próbowały pozbyć się „problemu” wykonując forsowne zajęcia fizyczne, jak praca w polu czy dźwiganie ciężkich kamieni. Niestety, dochodziło również do aktów dzieciobójstwa, które było traktowane jako jedna z form ukrycia niechcianej ciąży. Tyle, że był to sposób raczej ostateczny, rozpaczliwy, obarczony dość dużym ryzykiem. Aby spełnił swoją rolę, trzeba było zamaskować ciążę, urodzić w ukryciu, a potem pozbyć się ciała noworodka. Bez pomocy innych było to raczej niemożliwe, a mogło się skończyć postawieniem przed sądem i skazaniem na śmierć.

W społeczności wiejskiej niewielki sens miała inna dawna praktyka pozbywania się niechcianego potomstwa, czyli podrzucanie niemowląt. Mogły się do niej uciekać tylko chłopki, które zdecydowały się opuścić rodzinną wieś i udać do miasta. Tam funkcjonowały instytucje, które zajmowały się podrzutkami.

W obyczajowości wiejskiej zwyczajnym i powszechnie akceptowanym sposobem uniknięcia kłopotów w przypadku spłodzenia dziecka przez osoby stanu wolnego było zawarcie przez nie związku małżeńskiego. Opinia społeczna nie widziała w tym nic nagannego i nie ingerowała, jeśli wszystko szło zwykłym torem. Próby nakładania grzywien i innych kar na małżeństwa, którym pierwsze dziecko urodziło się przed upływem dziewięciu miesięcy od daty ślubu, były głównie pomysłem właścicieli na wyłudzenie od chłopów dodatkowych pieniędzy pod pozorem obrony moralności. Urzędy wiejskie były raczej przychylne wobec ciężarnych kobiet, domagających się od kochanków wypełnienia małżeńskich obietnic.

Płynne przechodzenie związku przedmałżeńskiego w małżeństwo w przypadku ciąży następowało, kiedy nie było przeszkód kanonicznych i ojcostwo dziecka nie ulegało wątpliwości. Zazwyczaj to dziewczyna wskazywała na osobę, z którą „popełniła grzech”. Jeśli potencjalny kandydat na ojca nie poczuwał się do odpowiedzialności, musiał to udowodnić. W takich sprawach sąd dość rzadko dopuszczał mężczyznę do przysięgi o niewinności, która w prawie wiejskim była wiarygodnym środkiem dowodowym. Często wykorzystywanym środkiem obronnym było określenie dokładnej daty porodu i porównanie czy terminy się zgadzają. Jeśli dziewczyna zaszła w ciążę, a nie była w stałym związku lub z jakiś powodów nie mogło dojść do ślubu, to najlepsze co mogła zrobić, to wskazać jako sprawcę ciąży kogoś, kto mógł się z nią ożenić, a oskarżenie go nie byłoby bezpodstawne. W przypadku, gdy nie była w stanie jednoznacznie określić z kim zaszła w ciążę, oskarżała tego, który wydawał się jej najbardziej atrakcyjny jako przyszły mąż, a zarazem najbardziej skłonny do zmiany stanu cywilnego. W ostateczności wskazywała na któregokolwiek z byłych partnerów, byle tylko nie zostać panną z dzieckiem, co było wówczas społecznie nieakceptowane.

Niechciana ciąża w związku przedmałżeńskim z pewnością była bardziej kłopotliwa dla dziewczyny niż dla chłopaka. Taka „upadła” kobieta była traktowana przez środowisko wiejskie z nieukrywaną nienawiścią. Karą za niemoralne prowadzenie się było wygnanie jej ze wsi, chociaż trzeba przyznać, że była ona stosowana dość rzadko, najczęściej w przypadku recydywistek, kazirodczyń czy kobiet z marginesu społecznego.

Wyraźna była natomiast inna tendencja. Nierzadko niewiasty, które zachodziły w ciążę jako panny, występowały do lokalnych instytucji wymiaru sprawiedliwości z powództwem przeciwko ojcu dziecka o finansowe wynagrodzenie poniesionych strat moralnych. Do schyłku XVII wieku sądy bez jakiejkolwiek oceny postępowania samej skarżącej narzucały na mężczyznę obowiązek uregulowania pewnych świadczeń, skazywały na grzywny na rzecz dworu, gromady czy kościoła, czasem na kary fizyczne. W XVIII wieku można już zaobserwować zaostrzenie kontroli obyczajowych i standardów moralnych na wsi. Panny z dzieckiem zaczęły być traktowane jako współwinne nierządu i karane fizycznie, chociaż ich roszczenia względem ojca dziecka były zaspokajane. Nadal jednak skupiano się bardziej na problemach praktycznych i ekonomicznych kobiet niż na etycznej ocenie ich postępowania.

Pomimo rzeczowego i dość łagodnego podejścia do kwestii nieślubnego potomstwa, panna z dzieckiem wypadała poza margines społeczności wiejskiej. Znacznie zmniejszały się jej szanse na  korzystne zamążpójście, dotykała ją degradacja ekonomiczna i społeczna, zwiększało się ryzyko nawiązania kontaktów ze środowiskiem kryminogennym. Chociaż z drugiej strony można zaobserwować, że problem uwikłania się w związki przedmałżeńskie dotyczył przede wszystkim wąskiej grupy kobiet wiejskich, pochodzących często z nizin społecznych i tak  pozbawionych szans na poprawę swojego statusu.

Na podstawie dokumentów źródłowych ustalono, że  w pierwszej połowie XVIII wieku procent nieślubnych dzieci na wsi wynosił od 1-5 proc., więc skala zjawiska nie była zbyt duża. Nie oznacza to jednak, że równie ograniczony zasięg miało utrzymywanie przedślubnych związków seksualnych. Najczęściej tego typu „miłosne przygody” kończyły się małżeństwem, na co w dużym stopniu miały wpływ odpowiednie decyzje sądowe. Natomiast w ostatnich dziesięcioleciach XVIII wieku czynnik ten uległ zwiększeniu, co można tłumaczyć rozkładem kontroli społeczności wiejskiej nad życiem intymnym jej członków, jak również odebraniem gromadom wiejskim przez państwa zaborcze kompetencji sądowych w sprawach obyczajowych i przekazania ich urzędom państwowym.

Dość tolerancyjny stosunek chłopów do związków przedmałżeńskich, przede wszystkim takich, które prowadziły do zawarcia stałego związku, ulegał przemianom na przestrzeni XVII i XVIII wieku.  Jedno jest pewne – społeczność wiejska bardziej surowo oceniała moralność kobiet aniżeli mężczyzn. W przypadku wyjścia na jaw niecnego występku kochanków bardzo często przedmiotem dezaprobaty nie był sam fakt złamania obowiązujących norm i przykazań kościelnych, ale naruszenie zasady dyskrecji obejmującej stosunki przedmałżeńskie. Naturalne jest, że w przypadku ciąży odpowiedzialność za to ponosiła kobieta i nawet gdy wszystko kończyło się pomyślnie, przez kilka miesięcy musiała borykać się z niezbyt przychylnym nastawieniem mieszkańców wsi.

W połowie XVIII wieku sytuacja zaczęła się zmieniać. Za seks przedmałżeński odpowiedzialność ponosiła nie tylko kobieta, ale i jej partner. Nierząd stawał się w coraz większym stopniu sprawą publiczną, skazą na etycznym obliczu wsi. Kwestie praktyczne, jak nakłonienie kochanków do małżeństwa czy uzyskanie świadczeń alimentacyjnych, zeszły na drugi plan. Poczucie moralności zaczęło odgrywać najistotniejszą rolę.

Pod koniec XVIII wieku małżeństwa zawarte w „stanie wyższej konieczności” – co dawniej było rzeczą zupełnie naturalną i powszechnie akceptowaną – stały się obiektem drwin i wykluczenia towarzyskiego.

 

 

Oprac. Joanna Radziewicz

Opracowano na podstawie publikacji Tomasza Wiślicza „Upodobanie. Małżeństwo i związki nieformalne na wsi polskiej XVII-XVIII wieku. Wyobrażenia społeczne i jednostkowe doświadczenia”.

Submit to FacebookSubmit to Google PlusSubmit to Twitter