Coraz mniej ryb w morzach…
- Szczegóły
- Kategoria: Ekologia i środowisko
Konsumpcja ryb na świecie stale wzrasta, jednak ze względu na nie ekologiczne metody połowów, zanieczyszczenie i zakwaszenie wód oraz, ścieki, w morzach i oceanach jest ich coraz mniej. A jak ktoś mądrze powiedział, Nie będzie ryb, nie będzie i Nas!
Z mórz i oceanów wyławia się każdego roku ponad 80 mln ton ryb. Taki poziom utrzymuje się od połowy lat dziewięćdziesiątych XX w. Niestety, od jakiegoś czasu można usłyszeć alarmujące doniesienia na temat postępującego przetrzebienia zasobów ryb. Jak wynika z oficjalnych danych Komisji Europejskiej, problem przełowienia dotyczy obecnie 63 proc. zasobów w Atlantyku oraz 82 proc. w Morzu Śródziemnym. Szacuje się, że ogólna ilość ryb na świecie spadła o jedną czwartą. Gatunki takie jak: tuńczyk błękitnopłetwy czy węgorz europejski są niemal na wymarciu. Niektóre prognozy zakładają, że w 2048 r. nie będzie już czego łowić.
Warto podkreślić, że każdego roku zarzuca się sieci, które łącznie obejmują powierzchnię półtora razy większą od Europy. Tylko przez jeden dzień włoki ciągnięte po dnie morskim zagarniają prawie 40 tys. km2, czyli tyle, ile wynosi np. powierzchnia Szwajcarii
Nie od dziś wiadomo, że nadmierny i systematyczny połów ryb jednego gatunku powoduje szybsze dojrzewanie ryb, w wyniku czego stają się one mniejsze. Zbytnia eksploatacja jednego gatunku sprawia zmniejszenie się jego puli genowej, ale też pojedyncze osobniki są słabsze i mniejsze. Rybacy mimo iż mają tego świadomość, nadal rozrzucają swoje sieci, którymi są w stanie dotrzeć już na głębokość 3 km.
Co ciekawe jeszcze na początku XX w. łowiono dwumetrowe dorsze. A dziś są to zaledwie 40 centymetrowe ryby. Dziś nawet statki wyposażone w najnowsze techniki połowów łowią w ciągu godziny tylko 6 proc. tego, co 120 lat temu.
Przetrzebianie morskiego dna rozpoczęło się już pod koniec XIX w., kiedy rybacy przesiedli się na kutry z napędem motorowym, co pozwoliło na zastosowanie o wiele większych sieci. Na przykład włok denny ceniony wśród rybaków brytyjskich ma postać ciężkiego łańcucha, do którego po dwóch stronach przymocowane są opancerzone rozpornice zapewniające odpowiedni rozstaw sieci. Taka machina orze dno morskie, zmiatając ze sobą ryby, homary, korale, małże i inne. W połowie XX w. wynaleziono tzw. tuki pelagiczne -, czyli sieci o kształcie leja z dużą przednią częścią, ciągnięte zazwyczaj przez dwa statki. Wprawdzie nie niszczą one dna morskiego, ale posiadają jeszcze większą wydajność. Stosowanie tak wielkich sieci stało się rentowne wraz z pojawieniem się maszyn do filetowania oraz rozpowszechnieniem technologii natychmiastowego zamrażania. To właśnie postęp techniczny jest jedną z podstawowych przyczyn obecnej tragedii, która nabrała globalnych rozmiarów.
Metody połowu
Globalne zapotrzebowanie na ryby jest ogromne, dlatego aby zaspokoić popyt na ten produkt floty połowowe wyposażone w specjalistyczny sprzęt przeczesują morza. Ich metody są coraz bardziej gruntowne. Oto kilka najważniejszych:
- Okrężnica – sieci rozwijane są pierścieniowo wokół ławic ryb, które uprzednio zostały namierzone przez echosondę. Ściany sieci mogą mieć do 2 km długości i 200 m wysokości. W takie sieci chwytane są ryby ławicowe, tj. śledzie, sardynki, makrele i tuńczyki.
- Pływająca sieć trałowa – najważniejsza w połowach na pełnym morzu. Łodzie przeciągają sieć w kształcie wora przez otwarte wody i w ten sposób chwytają ryby pływające w ławicach, tj. makrele, śledzie, sardynki.
- Trał – istnieją dwa rodzaje trałów. I. Zaopatrzony w przynęty, rozciągany jest tuż pod powierzchnią wody. II. Trał gruntowy – na dnie zbiornika wodnego. Główna linia może mierzyć ponad 100 km. Główny problem: łapie się też wiele zwierząt nieprzeznaczonych do połowu, jak żółwie czy mewy.
- Denna sieć trałowa, włok denny – metoda szeroko rozpowszechniona, ale i kontrowersyjna. Ciężki łańcuch na spodniej stronie otworu sieci szoruje po dnie, podczas gdy sama sieć ciągnięta jest przez kutry. Ta metoda dewastuje dno oceaniczne, mogą zostać zniszczone w ten sposób całe ekosystemy, jak np. rafy koralowe.
- Sieć dryfująca, sieć spławna – od 1992 r. metoda ta jest w dużym stopniu zakazana jednak, wg doniesień organizacji ochrony środowiska, wciąż nielegalnie się z niej korzysta. Daje wysoki procent połowów przypadkowych – dryfujące sieci stają się pułapką dla ryb, wielorybów i innych zwierząt.
Problemem jest nie tylko eksploatacja wybranych gatunków ryb, prowadząca do ich wymarcia, ale także marnotrawstwo. Z morza wyławia się tonę zwierząt, przy czym wybierane są tylko te, mające komercyjną wartość, zaś resztę – martwą lub umierającą - wyrzuca się za burtę.
Wielkie wody ucierpiały na skutek industrializacji. Zdaniem oceanografów najbardziej zagrażają zdrowiu oceanów: zakwaszenie, nadmierny połów ryb, pływające śmieci, organiczne zanieczyszczenie oraz ścieki. Morza i oceany od czasów rewolucji przemysłowej zaabsorbowały około 30 proc. dwutlenku węgla, który ludzkość wyprodukowała. W morzach staje się on kwasem węglowym co zagraża wielu stworzeniom, które muszą tworzyć pancerzyki, tj. ostrygi, homary, małże Wenus, polipy koralowce, jeżowce. W wyniku zakwaszenia wód wyginęła już większość pteropodów – planktonicznych ślimaków wodnych – stanowiących kluczowe miejsce w łańcuchu pokarmowym ryb zimnowodnych tj. łososie czy dorsze. Zakwaszenie oddziałuje też na różne gatunki produkującego tlen fitoplanktonu, który żyje w małych wapiennych skorupkach.
Niestety, rozwiązania proponowane w celu ratowania mórz i oceanów tak naprawdę nie pomagają zatrzymać podwodnej katastrofy ekologicznej. Jednym z nich są próby wprowadzenia ograniczeń połowów. Ograniczenia te są jednak zdecydowanie zbyt łagodne. Co roku Unia Europejska ustala kwoty połowu, które są dokładnie o jedną trzecią wyższe, niż sugerowali to zatrudnieni przez nich naukowcy. Poza tym, system monitorowania działa wybiórczo i nie wiadomo do końca, jak poszczególne kraje stosowały się do narzuconych im kwot połowowych, bo kontrole też były prowadzone w dowolny sposób.
Zdaniem naukowców istnieją rozwiązania, które mogą powstrzymać lub przynajmniej spowolnić katastrofę. Zazwyczaj nie są one brane pod uwagę. Największy problem polega na tym, że mamy w zwyczaju reagować dopiero, gdy sytuacja staje się kryzysowa. Stąd założenie, że największym zagrożeniem dla konkretnych gatunków ryb nie są drapieżniki morskie, lecz … ludzie.
Oprac. Aleksandra Szymańska
Źródła:
- Bałtyk coraz uboższy, [w:] „Nowe Życie Gospodarcze” 2005, nr 10
- M. Jankun, Ocena i ochrona bioróżnorodności wód, Olsztyn 2011
- Nareszcie głos rozsądku-połowy to jedna, ale nie główna, przyczyna katastrofalnego stanu populacji węgorza europejskiego. [w:] „Magazyn Przemysłu Rybnego” 2012, nr 1
- Płetwy opadają, [w:] „Forum” 2013, nr 32/33
- Unia Europejska określa nowe zasady dla rybaków, [w:] „Dziennik Gazeta Prawna” 2013, nr 27