Rybołówstwo w dawnej Polsce
- Szczegóły
- Kategoria: Kultura i tradycje ludowe
Rybołówstwo, obok myślistwa i zbieractwa, było najstarszym zajęciem ludzkości i skutecznym sposobem pozyskiwania wysokobiałkowej i łatwostrawnej żywności. Ryby łowiono na długo przed pojawieniem się na ziemi pierwszych społeczności rolniczych. Znaczenie ryb w jadłospisie naszych rodaków nie przekładało się jednak na wzrost pozycji społecznej rybaka i wykonywanej przez niego profesji.
Znaczenie społeczne
Od okresu wczesnego średniowiecza obserwuje się wzrost spożycia ryb. Wiązało się to z tworzeniem miast i większych skupisk ludzkich. Najsilniejszym impulsem było jednak przyjęcie chrześcijaństwa, które zmieniło nawyki żywieniowe społeczeństwa. Prawdopodobnie na przełomie XI i XII wieku ryby uznano za potrawę postną, a wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych narzucona przez Kościół, w zależności od diecezji, była zjawiskiem dość intensywnym. W niektórych okolicach wprowadzono posty w liczbie 250 dni w roku. Jednak pomimo większego zapotrzebowania na ryby pozycja społeczna rybaków i rybołówstwa, jako zajęcia lub formy rekreacji, nie uległa zwiększeniu. Właściwie cała uwaga inteligencji i sfer wyższych skupiła się na chowie i hodowli stawowej, dostarczającej wysokich dochodów.
Analizując teksty literackie można zauważyć, że społeczne znaczenie tej profesji nigdy nie było wysokie. Rybak był najczęściej przedstawiany jako nędzarz. Osoby szlachetnie urodzone nie zajmowały się łowieniem ryb. Nawet bogaci kupcy nie chcieli splamić swojego honoru trudniąc się sprzedażą ryb. O dość niskiej pozycji społecznej rybaków świadczy również wiele fragmentów w poezji i prozie, w których zajęcie to było wyśmiewane. Zapis Antoniego Pietkiewicza (Zagon rodzinny 1854 T.2) wydaje się dobrze odzwierciedlać poglądy dużej części społeczeństwa polskiego w kwestii oceny tef profesji. Pisał on: „nic nikczemniejszego nad rybactwo! Bo to chytrość, bo to zdradziectwo, Judaszostwo, mój mospaneńku! Rybak morduje najniewinniejsze w świecie istoty, i to podstępem! A jeszcze jakim to środkiem! Oto biednego robaczka lub muszkę żywcem wbija w haczek! I jednej śmierci niesyty, drugą wnet zadaje męczeńskim sposobem! Zdradą porywa niewinne stworzenie, i wyrwawszy z czystego zdroju w powietrze, rychtyk jak gdyby człowieka pod dzwon maszyny pneumatycznej wsadził, powolną, tyrańską śmiercią zabija! Bo albo dozwoli zdechnąć w srogiem konaniu, albo żywcem obedrze ze skóry, rozpłata, wydrze wnętrzności! Brrru! Mój mospaneńku! Aż zgroza bierze!... Albo te oście! Czyż to nie zbójectwo? Na śpiące, bezbronne istoty, wpadać z poczwórnym sztyletem! Okropność!... Albo i niewód, który tysiące od razu pochłania, czyż to nie barbarzyństwo?! Daruj mój mospaneńku, nie zmierzam do ciebie, ale mam wstręt od rybaków, bo trącą tranem jak surowiec, fi! I zawsze mają w sobie coś zdradliwego; to też koty lubią zazwyczaj!”. O niezbyt poważnym traktowaniu rybaków i rybołówstwa świadczą również stare przysłowia: „na ryby i raki to chodzą próżniaki” oraz „poszli na ryby z wędą nie wiadomo czy ryby będą”. Charakterystyczny był też sposób przedstawiania narzędzi rybackich w poezji i w prozie. Określano je mianem zdradliwych, obłudnych i chciwych.
Historia rybactwa i wędkarstwa, choć wzajemnie się przeplatała, to jednak tworzyła dwie różne drogi. Rybactwo, traktowane jako sposób korzystania z wód i zajęcie polegające na pozyskaniu ryb dla potrzeb rynkowych i ekonomicznych, znane było już od zarania dziejów. Wędkarstwo pojawiło się i rozwijało jako forma rozrywki nad wodą, zabawy dostępnej dla zamożnych środowisk szukających kontaktu z przyrodą. W Europie Zachodniej (zwłaszcza na Wyspach Brytyjskich) połów na wędkę, jako forma rozrywki, był szeroko rozpowszechniony już w średniowieczu. Od XVII wieku, zwłaszcza po opublikowaniu książki pt. „Wędkarz doskonały” w 1653 roku, zajęcie to przeżywało najsilniejszy rozwój. W dużym stopniu wiązało się to z silną pozycją mieszczaństwa i systematycznym spadkiem pogłowia zwierząt łownych.
W Polsce, w czasach rozkwitu i silnej pozycji mieszczaństwa w XVI wieku, nie nastąpiła popularyzacja wędkarstwa wśród sfer zamożnych. Wydaje się, że w późniejszych wiekach zmiana w podejściu do rybołówstwa (a zwłaszcza wędkarstwa), jako formy rozrywki i rekreacji, a także sportu, odbyła się w naszym kraju w dużym stopniu pod wpływem czynników zewnętrznych. W szczególności wiąże się to z przejmowaniem zachodnioeuropejskich wzorców obyczajowych, zwłaszcza francuskich i niemieckich. W Polsce tradycje rybactwa, rybołówstwa i wędkarstwa były tak różne, że nie wiązały się z myślistwem, jak to się działo w krajach, w których rozwój wędkarstwa stanowił rezultat własnych, historycznych przemian społecznych. Rybactwo i rybołówstwo w Polsce traktowano jako zakorzenione od wieków rzemiosło, a wędkarstwo pojawiło się jako zajęcie zapożyczone i dostępne dla elit.
Pierwszą osobą, o której wspomniano w naszej literaturze, że łowiła na wędkę był Mikołaj Rej. Kolejnym wędkarzem, po prawie 250 latach, był Julian Ursyn Niemcewicz, który czynności tej oddawał się podczas podróży zagranicznych. Podobnie było w przypadku Szymona Konarskiego, Krystiana Lacha-Szyrmy i Tomasza Zana. Wielkim miłośnikiem wędkarstwa był również Stanisław Morawski.
Sprzęt wędkarski używany do połowu rekreacyjnego bardzo często sprowadzano zza granicy. Szczególnie widoczne były wpływy angielskie, choć dopiero od pierwszej połowy XIX wieku. Trudno jest ocenić czy sprzęt importowano bezpośrednio z Anglii, czy może pochodził on z Petersburga. Tam bowiem osiedliła się liczna grupa kupców angielskich, wielkich pasjonatów tej formy wypoczynku. Około 1770 roku stworzyli oni Klub Brytyjski, który w latach 20. XIX wieku zrzeszał 350 członków. W 1870 roku w miejscowości Imara organizacja ta zbudowała schronisko wędkarskie. Wędkarstwem zajmowała się także rodzina carska, na przykład Piotr Wielki i księżniczka Szirbinin.
Wśród czynników sprzyjających rozwojowi wędkarstwa można wymienić upadek gospodarki stawowej oraz wzrost zainteresowania rybołówstwem jako formą rozrywki. Nie można wykluczyć, że istniał związek przyczynowo - skutkowy pomiędzy tymi zjawiskami. Mniejsza podaż ryb pobudzała zainteresowanie ich pozyskiwaniem, tym bardziej, że ryby stały się artykułem luksusowym. Impulsem do traktowania rybołówstwa jako godnej formy rekreacji było gwałtowne zmniejszenie się populacji zwierząt łownych. Ponadto, systematyczny spadek pozycji ziemiaństwa, przy równoległym, stopniowym wzroście roli mieszczaństwa sprawił, że taki model spędzania wolnego czasu był bardzo popularny w okresie oświecenia.
W naszym kraju, w przeciwieństwie do innych krajów europejskich, istniało wyraźne rozgraniczenie pomiędzy myślistwem, a rybołówstwem, z czego to pierwsze cieszyło się dużą popularnością wśród przedstawicieli wyższych warstw społecznych. Przyczyny takiego stanu rzeczy można upatrywać w obfitości zwierzyny łownej, która sprawiała, że arystokracja nie musiała szukać rozrywki w polowaniu na inne zwierzęta. Ponadto, liczne wojny angażujące Polaków sprawiły, że preferowano raczej rozrywki siłowe, a myślistwo pozwalało na zachowanie sprawności fizycznej, ćwiczyło refleks i przygotowywało do zajęć wojennych. Poza tym, w obliczu działań zbrojnych trudno było znaleźć czas na rozrywkę, a skuteczność połowu ryb w dużym stopniu jest uzależniona od znajomości łowiska, zwyczajów ryb i techniki połowu. Wymaga również wieloletniego doświadczenia, obserwacji i cierpliwości. Dobrze rozwinięta gospodarka stawowa i duża podaż ryb wędrownych (przede wszystkim jesiotra, węgorza, łososia i certy) wpływała na brak motywacji do optymalnego korzystania z wód otwartych. Rybołówstwo było traktowane prawie wyłącznie w kategoriach sposobu pozyskiwania żywności, a nie jako sposób na relaks i wypoczynek.
Już Platon (Prawa VII.823) twierdził, że rybołówstwo, polegające na połowie ryb przy użyciu narzędzi stawnych, jest zajęciem niegodnym człowieka, ponieważ wymaga ono mniej zręczności niż siły, nie daje więc młodym ludziom, jak polowanie, okazji do ćwiczeń użytecznych dla rozwoju ciała. Jednak w Sofiście chwalił wędkarstwo, jako sztukę i rozrywkę.
Wśród przedstawicieli wyższych sfer zainteresowanie rybami i wędkarstwem wyrażał król Władysław Waza, Stanisław August Poniatowski, Stanisław Leszczyński czy biskup Krasicki. Gospodarka stawowa cieszyła się popularnością wśród magnatów, ale głównie jako źródło dochodów.
Znaczenie gospodarcze
Ryby należały do typowych towarów handlowych. W niektórych miastach ich sprzedaż odbywała się w specjalnie wydzielonych miejscach. Celowo ograniczano ilość handlarzy, prawdopodobnie na skutek problemów z utrzymaniem odpowiednich warunków higienicznych na straganach rybnych. Gdzieniegdzie, nakładano też obowiązek sprzedaży ryb złowionych na miejscu, co skutkowało problemami z zaopatrzeniem rynku wewnętrznego. Wprowadzenie tych nieracjonalnych przepisów prawdopodobnie było związane z dążeniem do ochrony interesów wszystkich cechów, nawet kosztem konsumentów.
Handlem rybami często zajmowały się kobiety. Ważną rolę odgrywali też Żydzi, zwłaszcza od drugiej połowy XVIII wieku, z związku z likwidacją monopolu rybaków w dużych miastach. Pierwszy krok w kierunku otwarcia handlu rybami miał miejsce w Krakowie, w 1774 roku. Władze miasta najpierw dopuściły do handlu kobiety, a w 1809 roku dekret króla saskiego zniósł obowiązek przynależności do cechu, jako warunku prowadzenia działalności gospodarczej. Podobne przepisy wprowadzono w Królestwie Kongresowym. W 1816 roku weszła w życie ustawa znosząca przywileje cechów, w tym rybackiego, czego efektem był m.in. spadek cen ryb.
Osoby uprawnione do połowu ryb (poza rybakami zawodowymi) zazwyczaj nie miały prawa do ich sprzedaży, lecz jedynie do własnej konsumpcji. Do początku XIX wieku w wielu miastach cechy niemal całkowicie zmonopolizowały handel tym surowcem. Z jednej strony miało to na celu zabezpieczenie interesów tej grupy społecznej, zaś z drugiej wynikało z dążenia do ograniczenia handlu kradzionymi rybami. W Warszawie właściciele stawów mogli co prawda sprzedawać swoje połowy na targu, ale tylko w czwartki, zaś w piątki istniała możliwość sprzedaży hurtowej.
W handlu ważne miejsce zajmowały ryby pochodzące z konkretnych okolic. Dużą popularnością cieszyły się ryby lwowskie, pruskie i królewieckie, krasnostawskie, pińskie, chełmskie i lubelskie. Najważniejszymi rynkami zbytu były duże miasta, a szczególnie Warszawa. Początkowo ryby sprzedawano na sztuki, z czasem zaczęto przechodzić na jednostki wagowe. W przypadku tzw. białej ryby stary system przetrwał do końca XIX wieku. W Krakowie sprzedaż na wagę wprowadzono dopiero w 1857 roku. Również w Warszawie utrwalone nawyki obowiązywały jeszcze w drugiej połowie XIX wieku i dotyczyły gatunków takich jak: łosoś, miętus, węgorz, wędzona sielawa, duże: kleń, jaź i boleń. Ceny ryb podlegały wahaniom sezonowym – najtańsze były w okresie letnim, nieco droższe zimą, a szczególnie w trakcie Wielkiego Postu i przed samą Wigilią.
Utrwalony zwyczaj sprzedaży ryb na sztuki sprzyjał różnego rodzaju wybiegom handlowym. W celu uzyskania możliwie wysokiego dochodu rybacy na początku pozbywali się najmniejszych egzemplarzy, następnie wystawiali większe sztuki, a na koniec sprzedaży te najbardziej okazałe. W ten sposób zapewniali sobie zbyt małych ryb po dobrej cenie. Ponadto, dawne jednostki były nieprecyzyjne i umożliwiały swobodną interpretację wielkości przez sprzedającego i podnoszenie cen.
Handel i regularna konsumpcja były praktycznie niemożliwe bez wcześniejszego przetworzenia i konserwacji. Podstawowymi metodami w tym względzie było solenie i suszenie. Z innych technik należy wymienić jeszcze wędzenie, marynowanie i mrożenie w okresie zimowym. Solono przede wszystkim śledzie, ale również łososie, jesiotry, szczupaki, węgorze, leszcze, karpie i liny, natomiast suszeniu poddawano szczupaki, płotki, sumy, łososie, karasie, leszcze, węgorze, ukleje, klenie, świnki i pstrągi.
Jednak, mimo rozwoju wielu technik konserwacji, powszechnym zjawiskiem była sprzedaż nieświeżych partii ryb co skutkowało licznymi przypadkami zatruć. Aby ograniczyć tego typu praktyki wiele miast wprowadziło specjalne zapisy dotyczące jakości sprzedawanego surowca, narzucając kary za nieprzestrzeganie obowiązujących reguł.
Obciążenia z tytułu połowu ryb
Zdarzało się, że łowienie ryb nie było obciążone czynszem lub daniną. Dotyczyło to zwłaszcza połowu w niewielkich ciekach lub zbiornikach wodnych oraz posługiwania się drobnymi narzędziami. Z zasady jednak za połów płacono czynsz, składano daninę lub świadczono określony rodzaj pracy. Wysokość opłat była uzależniona od wielkości połowu.
Czynsz był powszechnie stosowaną formą podatku. Niekiedy płacono za połów na swoje potrzeby niektórymi narzędziami lub urządzeniami – buczem, kłomlą lub ościeniem, drgubicą, jazem, klepą, mrzeżą i sakiem, niewodem, wędą, węgornią, wierszą, wierzchownikiem, więcierzem i zabrodnią. Funkcjonował również podatek od czółna, jak również od określonego gatunku ryb (łososi, węgorzy, jesiotrów, pstrągów). W przypadku połowu przy użyciu miejskich łódek rybacy uiszczali opłaty na rzecz miasta.
Ustalano stawkę roczną lub tygodniową, rzadziej dzienną, kwartalną czy półroczną. Niekiedy przyjmowano czynsze łączone – pieniężne lub i w naturze rybami lub tylko w naturze. Wysokość opłat była zróżnicowana i mogła zależeć od wielkości sieci, rodzaju wykorzystywanych narzędzi, pozycji społecznej osób łowiących czy pory roku. Powszechną praktyką było odliczanie od czynszu kosztu sieci, łodzi czy innych sprzętów połowowych.
Danina nazywana obrokiem, rybszczyzną lub aswischem zazwyczaj stanowiła część połowu lub określoną ilość ryb. Często była formą przejściową do rybołówstwa pańskiego, polegającego na dzierżawieniu wód chłopom lub rybakom. Niekiedy, oprócz daniny wprowadzano też czynsz. Zdarzało się również, że dwór był zainteresowany tylko najcenniejszymi gatunkami, zapewniając sobie poprzez daninę stałą podaż do celów konsumpcyjnych. Danina mogła być pobierana w formie:
- dziesiątej ryby (dziesięcina),
- dziewiątej ryby,
- ósmej ryby,
- szóstej ryby,
- piątej ryby,
- trzeciej ryby,
- drugiej ryby (połowica),
- dwie trzecie ryb,
- trzy czwarte ryb,
- dwanaście trzynastych ryb,
- każda ryba
- obroki w dni postne,
- obroki za połów niektórymi narzędziami,
- ryby o określonej wartości,
- pewne gatunki ryb,
Robocizna, czyli wykonywanie określonej pracy na rzecz dziedzica w zamian za wolny połów ryb, często miała związek z gospodarką rybacką (np. przewożenie ryb, wyznaczanie toni, naprawa grobli, stawianie się rybaków do ciągnienia niewodu, ochrona połowu przez złodziejami, wyrób sieci). Niekiedy nakazywano rybakom dostarczenie pewnych gatunków przy różnych specjalnych okazjach „na potrzebę królewską albo starościaną” lub „na pański stół”. Obowiązek pozyskiwania ryb na potrzeby dworskie dotyczył także tzw. wolnych ludzi.
Rybacy mieli zakaz wykonywania swojej pracy w czasie świąt kościelnych, w niedziele i uroczyste święta oraz podczas nabożeństwa. Pewnym zadośćuczynieniem za wysokie podatki było niekiedy zwalnianie ich z wszelkich prac gospodarczych.
Oprac. Joanna Radziewicz
Oprac. na podstawie:
Cios S.: Ryby w życiu Polaków od X do XIX w. Olsztyn: Instytut Rybactwa Śródlądowego, 2007.